It's come back

160 17 2
                                    

Uderzyłam się mocno w głowę, po tym jak zostałam popchnięta na ścianę. Przyłożyłam rękę do bolącego miejsca i poczułam coś lepkiego na niej. Spojrzałam na nią i zauważyłam krew. Obraz zaczął mi się zamazywać. Nie wiedziałam gdzie jestem. Pomieszczenie było ciemne, a nie było tam żadnego okna. Ból był coraz to modniejszy, a mi było coraz bardziej słabo. Ktoś mnie chwycił mocno za ramię i obrócił tyłem do ściany. Chwycił mój podbródek, ale przez łzy i rozmazany obraz, nie mogłam przyjrzeć się twarzy tej osoby. Jedyne co zauważyłam, to że był to mężczyzna i uśmiechał się ochydnie. Jego drugą dłoń zjechała na moje biodro, które mocno ścisnął. Czułam się bezbronna. Miał nade mną przewagę. Obrócił moją głowę tak, że patrzyłam w  bok. Czułam się sparaliżowana, ale najgorsze w tym wszystkim, było to, że nie mogłam krzyczeć o pomoc. Stałam w miejscu i nie mogłam sama zrobić żadnego ruchu. Po prostu mój bawić się mną jak zabawką. I znowu ten przeszywający ból. Jego dłoń zaczęła rozpinać moje spodnie, a ja byłam bezradna. Bez nikogo, bez niczego. Stawałam się dla niego laleczką do zabawy. Kolejne ruchy i kolejne nieprzyjemne odzywki. Jedna dłoń błądziła po mojej dolnej części ciała, a druga coraz mocniej przyciskała twarz do ściany. Nie płakałam. Po prostu patrzyłam w ciemność przed sobą. Nogi zaczęłam mieć jak z waty. I nagle odsunął się i upadłam tracąc przytomność.

Otworzyłam oczy. Leżałam na kanapie, przykryta kocem. Obok mnie stała tabletka i szklanka obok niej. Podniosłam się do siadu i nagle świat zawirował. Zamknęłam oczy, by przyzwyczaić się do równowagi i ponownie je otworzyłam. Siedziałam w moim domu na kanapie, a w tle leciała Lauren. Czyżbym zasnęła przy muzyce? A to był tylko koszmar? Chwyciłam tabletki do reki i je połknęłam, popijając wodą.

Poczułam przyjemny zapach śniadania irlandzkiego z kuchni. Więc Ally musiała tu być. Nikt inny nie umie tak dobrze gotować. Podniosłam się i zaczęłam powoli iść w stronę pomieszczenia.

Na wejściu zauważyłam blondynkę, krzątającą się przy kuchni. Usiadłam na krześle barowym i oparłam głowę na rękach. Przyglądałam się jej i próbowałam poukładać myśli na temat tego snu.

-Ally? - zapytałam na co podskoczyła ze statchu

-Nie strasz, proszę cię - odpowiedziała chwytając się za serce

-Przepraszam, chciałam tylko spytać - zatrzymałam się na chwilę- ile spałam? - spojrzałam na jej zdziwioną twarz

-Nie pamiętasz nic? Przyszłam do ciebie, by się przywitać i zrobić śniadanie, ale jak weszłam do twojego domu nie odzywałaś się, więc poszłam do twojego pokoju, ale ciebie tam również nie było, zaczęłam cię szukać, ale nigdzie cię nie było. Dopiero w piwnicy, tam gdzie masz mini siłownie, znalazłam cię. Zemdlałaś, ale nie rozumiem dlaczego, nie byłaś ani blada, ani nic nie wskazywało być z przemęczenia, bo wywnioskowałam że nawet nie zaczęłaś ćwiczyć. Po rpostu leżałaś przy ścianie, tak jakbyś się o nią opierała i nagle padła na ziemię - spojrzała na mnie podejrzliwie

-Z-zemdlałam...? Leżałam pod ścianą? Nie to nie możliwe - chwyciłam się za rękę i zaczęłam szybko oddychać. To nie mogło wrócić.

-Camila! Wszystko okej? Co siey dzieję skarbie? - podeszła do mnie i obróciła w swoją stronę

-To nie może być prawda....ja...ja nie...błagam nie...- zaczęłam się jąkać, nie umiejąc ułożyć żadnego sensownego zdania

-Wdech i wydech, chcesz tabletki na uspokojenie kochanie? - zapytała głaszcząc ręką mój policzek, po którym spływały powoli łzy

Kiwnełam tylko głową i spojrzałam na podłogę przed sobą. To wróciło i wcale nie było lepsze od wcześniejszego. Nie chciałam wracać do tamtych czasów. Nie teraz gdy wszytsko zaczyna się układać.

Kobieta podała mi pigułkę, która od razu wzięłam i zakryłam rękoma twarz. Łzy spływały mi po moich rekach. Pewnie cały makijaż z wcziraj, był już tylko czarna plamą pod oczami.

Kobieta nie odzywała się, tylko siedziała obok i mnie przytulała. Z jednej strony nie chciałam dotyku po tym co siey działo, a z drugiej potrzebowałam bliskości. Odsunęłam ręce i spojrzałam na nią. Na jej twarzy było widać duże zmartwienie.

-Czy... załatwiłaś mi to domowe nauczanie..? - zapytałam z nadzieją

-Tak, na spokojnie za niedługo musimy tylko iść do szkoły, by porozmawiać o takich ważnych sprawach i jesteś wolna

-A kiedy idziemy? - zapytałam już spokojniejsza

-Jak chcesz to możemy jutro iść, im szybciej tym lepiej -uśmiech pojawił się na mojej jej twarzy, pewnie przez moją zmianę nastroju.

Uśmiechnęłam nie miło. Byłam jej wdzięczna za to, że jest tutaj ze mną. Mogłam teraz albo mieć atak paniki, albo w najlepszym wypadku się nie wybudzić.

-Chodź zapalić - powiedziała wstając i kierując się na balkon

Poszłam za nią powoli. Oparłam się o drewnianą barierkę i wyciągnęłam swoją paczkę, kontra zawsze chowam w swoim miejscu. Podpaliłam jednego i odłożyłam paczkę na miejscu, wraz z zapalniczką.

Oparłam się ponownie o drewno i zaciągnęłam się trucizną. Właśnie teho potrzebowałam w tym momencie. Alkoholu nie chce tykać po antydepresantach.  Jeszcze mnie tak nie pojebało. Gdzieś tam z tyłu dalej myślę o Sofi.

-Chciałabyś mi powiedzieć co się stało? Nie musisz od razu, ale wolałabym wiedzieć o co chodzi z tym zemdleniem - zaczęła spokojnie - będę czekać na twoją decyzję, ale wiedz, że mi możesz zaufać skarbie

Przyjrzałam się jej i zaczęłam kończyć papierosa. Zgasiłam go o popielniczkę i wzięłam głęboki oddech. Teraz albo nigdy.

-Pamietasz, jak kiedyś ci powiedziałam o tych mężczyznach co przychodzą do mnie i gdzieś mnie zabierają? No wiesz wtedy co mówią do mnie i w ogóle nigdy nie pamiętam ich twarzy? - próbowałam brzmieć choć trochę zrozumiale co nie było łatwym zadaniem.

-Tak pamiętam, powróciło to? Bo po tym zawsze mdlałaś - przyjrzała mi się uważnie i zauważyłam, że słuchała mnie z zaciekawieniem

-Tak i nie

-To o co chodzi? -zgasiła swojego papierosa i niedopałek położyła na metalowym okręgu

-Ten atak nie był normalny, to coś...mnie dotykało, ale nie normalnie tylko popchnęło, a później tylko przyciskało do ściany i....i zaczęło się dobierać...- miałam łzy w oczach- dobierać do mnie...

-------------------------------------------------------

Yes people i got this, this chapter is the best of every. A tak serio, myślę nad angielską wersją ten i wcześniejszej książki. Byłoby to samo, tylko że angielskie tłumaczenie, co wy na to? Mam wrażenie że dobrze by się przyjęła na angielskimi wattpadzie, dajcie znać co o tym myślicie, i jak się czujecie z końcem wakacji i powrotem do szkoły?

śmiertelny wyścig // Camren ///KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz