Why did you do that?

120 7 2
                                    

Napiłam się wody ze szklanki. Bałam się odpowiedzi. Ally od dobrych kilku minut zniknęła z widoku. Od razu jak przedstawiłam jej Alexe, wstała i odeszła od telefonu. Usłyszałam nawet ciche przedmieście drzwiami, co oznaczało że wyszła z kuchni. Ze stresu zaczęłam zbijać sobie delikatnie paznokcie w przedramiona. Nie wiem ile to trwało, ale czułam, że jeśli zaraz nie przestanę to skończy się na bandażach i pożądanym opierdolu od "współlokatorki". Tylko ja nie umiałam przestać.

Ally...?- odezwałam się cicho drżącym głosem.

Nikt nie odpowiedział. Rozbrzmiewało ciszą po drugeij stronie ekranu.

-Ally ja wrócę....daj mi kilka dni...to tylko kwestia mojej psychiki....- przerwałam na chwilę - Ally! Jestem jebaną idiotką! Przyznaje ci to! Miałam się opiekować Sofi, ale właśnie udowodniłam, że jestem do tego beznadziejna! Wrócę do domu nawet dzisiaj....nawet za chwilę wsiądę na motor i będę w przeciągu kilku godzin....tylko błagam wybacz mi to....- nawet nie musiałam spoglądać na dłonie by wiedzieć że leci po nich moja krew.

-Nie wiem gdzie jesteś....ale jeśli wrócisz to wtedy porozmwiamy....masz gościa, który przychodzi tu od kilku dni, znaczy do twojego domu, od razu powiem że jest to Lauren i nie wiem co ona tu robi, ale ciągle mówi, że się znacie i jej powiedziałaś adres- zatkało mnie. Skąd ona mogła znać mój adres, do tego jeśli ona dalej tak będzie robić to się dowie że jestem Camila a nie Karla.

-Będę w przeciągu dwóch godzin.....

-Ale ty do Miami masz conajmniej 3 i pół - odezwała się Alex

-Dam radę...do zaobaczenia później....- rozłączyłam się słysząc, że Ally coś zaczyna krzyczeć

Schowałam telefon do kieszeni i zaczęłam się zbierać. Miałam bardzo mało czasu. Lauren wcale nie pomagała, a jeszcze komplikowała całą sprawę. Dlaczego wszytsko musi się komplikować w jednym momencie!

-Kiedyś jeszcze przyjadę...-stwierdziłam wychodząc z mieszkania

-Nie zrób sobie krzywdy..... obiecaj - jej głos był przepełniony smutkiem i zmartwieniem

-Obiecuję - ubrałam perukę i wsiadłam na motor. Dziewczyna stała obok mnie i podała mi kask, który ubrałam od razu.

Uśmiechnęłam się jeszcze do niej i odjechałam. Miałam do niej numer telefonu, więc mogłam się do niej odezwać. Śmieszne, że wszytsko zaczęło się od głupiej imprezy. A jeszcze wcześniej od zwykłego pocałunku. Nie myśląc za dużo, jeździłam jak pojebana. Brakowało mi tylko zatrzymania przez policję za, za szybką jazdę i dzień nie mógłby być lepszy. Nie myślałam za dużo, a zarazem moja głowa była pełna pytań. Mimo całego tego zamieszania, wciąż zastanawiało mnie tylko jedno, co u licha lauren robiła pod moim domem i jak się dowiedziała gdzie mieszkam. A może ona przychodziła do Camili? Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Na razie musiałam dotrzeć chociaż do Miami, żeby rozmyślać jak rozegrać cały mój powrót. Czy wrócić do domu i dopeoro później do Ally, czy od razu jechać do Ally i na noc wrócić do domu.

Po kilku godzinach zjechałam na ubocze drogi. Musiałam poodpisywać dziewczynom i Shawnowi. Za długo to wszytsko trwało. Nie mogłam ich tak po prostu zostawić, a też nie jadłam od kilku godzin, więc musiałam sobie kupić cokolwiek na ząb.

Skończyło się na czarnej kawie z maka. Ze stresu nie mogłam nic przełknąć. Zazwyczaj tak miałam, gdy coś traciłam dla mnie ważnego, lub mogłam stracić. Postój nie zajął mi długo, bo tylko nie całe pół godziny i ponownie wsiadłam na motor. Czekała mnie tylko godzina drogi do domu. Prawie przez całą trasę nie patrzyłam już na nic konkretnego. Z każdym znakiem przybliżającym mnie do mojej miejscowości, serce biło mi coraz szybciej.

Na miejsce dojechałam prawie 4 godziny po wyjeździe spod domu Alexy. Zgasiłam silnik i ściągnęłam kask. Poprawiłam perukę i powolnym krokiem skierowałam się w stronę drzwi do mojego domu. W salonie świeciło się światło, więc przypuszczałam, że Ally czeka na mnie, by od razu ze mną porozmawiać. Widziałam, że muszę się z tym zmierzyć, przez co nie przedłużałam. Odłożyłam kluczyki na komodę i weszłam do salonu opierając się o framugę drzwi. Wszytsko wyglądało dokładnie tak samo jak to zostawiłam.

-Siadaj...- odezwał się jej mocno zachrypnięty głos

Usiadłam na przeciwko blondynki i spoglądałam w podłogę. Bałam się jej spojrzeć w oczy. Nie byłam tak naprawdę w ogóle gotowa na tą rozmowę.

-Ja przepraszam za to co zrobiłam, upiłam się na imprezie i poszłam z jakąś nieznaną mi dziewczyną do jej domu.... zostałam u niej i się zaprzyjaźniliśmy....wiem że spierdoliłam, bo teraz nie powierzą mi opieki nad Sofi. Wiem, mam szlaban....-położyłam telefon na stoliku i wstałam - oddaj ci telefon i mam siedzieć w pokoju....

-Poczekaj chwilę - odezwała się ponownie po chwili. Odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam zdziwiona- Chciałbym z tobą tak szczerze porozmawiać, zapomnij na chwilę o tej rozmowie przez telefon, chce znać tylko prawdę - spojrzała w moją stronę

Jej oczy były całkowicie czerwone i spuchnięte z płaczu. Zaczęłam powoli żałować tego, co zrobiłam nie myśląc wcześniej o konsekwencjach.

Usiadłam ponownie w to samo miejsce i podkuliłam nogi pod brodę.

-Więc opowiesz mi co się stało? Jak się tam znalazłaś i jak to wszytsko wyglądało? - przyjrzałam się jej i zamknęłam oczy. Nie chciałam jej już okłamywać w żadnej kwestii.

Podeszłam do baru by poprosić o kolejnego drinka. Był to mój 6 bądź 7 drink z kolei. W ostatniej chwili rozmyśliłam się i poprosiłam o czystą wódkę. Barman widząc mój stan, próbował mi wybić ten pomysł, ale ja zaparcie dążyłam by dopiąć swego. Kiedy dostałam trunek, wypiłam kilka kieliszków i zaczęło mi się kręcić w głowie. Wtedy podeszła ona. Dziewczyna którą nie znałam, ale od razu czułam się przy niej bezpiecznie. Przytuliła mnie i zabrała do siebie. Pomogła mi się przebrać i położyła spać. Następnego dnia dała mi jeść i pozwoliła wygadać z problemów. Pozwoliła mi być sobą.

śmiertelny wyścig // Camren ///KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz