Can we go outside?

154 12 1
                                    

-Camila? - powiedziała otwierając drzwi- jestem twoim lekarzem prowadzącym, z powodu, że już kiedyś tu byłaś i również nim byłam, to mogę zacząć terapię już dzisiaj, a przez to że mamy dużo czasu, możesz mi wszytsko opowiedzieć od a do z - uśmiechnęła się ciepło i usiadła na łóżku obok mnie

Zaczęłam jej wszytsko opowiadać, co się działo, od samego wyjścia, poprzez problemy w szkole, aż do ataków paniki. To było dość długa rozmowa, ponieważ co chwilę dopytywała się o szczegóły. Czyli ogólnie wszytskie zakamarki mojego głupiego życia. Oczywiście pominęłam temat wyścigu. Nikt nie mógł o tym wiedzieć. Oczywiście kobieta pytała się mnie o więcej, ale nie miałam ochoty mówić jej na prawdę wszytskiego. To mimo wszytsko moje życie prywatne.

Po ponad godzinie wyszła, dziękując mi za rozmowę, a ja odetchnęłam z ulgą. Miałam już jej dość. A musiałam z nią codziennie rozmawiać. Wolałabym z Becky, bo ona serio umie pomóc. Nawet zwykłą rozmową. Ale ona jest tu tylko opiekunką.

Wzięłam telefon do ręki i zauważyłam pełno wiadomości od Shawna, Dinah, Jane, ale żadnej od Taylor. Zignorowałam wcześniejsze osoby i rzuciłam telefon na półkę. Bolało mnie jej zachowanie. Chciała się zaprzyjaźnić, a teraz traktuje jak największego śmiecia.

Poczułam dotyk na ramieniu. Zimny dotyk. Dotyk...jak wtedy w siłowni. Odsunęłam się i obróciłam, by przyjrzeć się postaci. Ta postać nie miała twarzy. Była blada jak ściana. Biała jak kartka papieru. Podchodziła do mnie powoli i wyciągała rękę. Rękę ubrudzoną czymś dziwnym. Dotknęła ponownie mojego ramienia i popchnęła na ścianę. Tak samo jak ostatnio. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach, a ja wiedziałam że tym razem nie obudzę się tak po prostu. Ostatnio "zemdlałam" z powodu "braku krwi", ale teraz nie miałam jak zemdleć. To było tytaj i mnie trzymało za ramię. Nie robiło dalej żadnych innych rzeczy. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Spojrzałam na jego "twarz" na której nie było ani jednej rysy, ani zmarszczki. Po prostu pustka. Spojrzałam w bok gdzie odruchowo zapamiętałam gdzie jest kamera i ponownie na postać. Dalej nic. Nagle chwyciła moją szyję ręką i zaczął ściskać. Próbowałam się wydostać, ale nic to nie dało. Z każdym moim ruchem, ściskał coraz mocniej. Chciałam z tym walczyć, więc kopnęłam go w kolano, przez co mnie puścił. Odsunął się trochę i nagle zobaczyłam jego twarz. Był to mężczyzna. Miał ciemną, przycietą brodę. Jego wzrok był pełen obrzydzenia. Zaczął się odsuwać i zniknął w ciemności. Upadłam na ziemię i zamknęłam oczy.

Otworzyłam je i rozglądnełam się po pokoju. Wstałam i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na godzinę. Była prawie 15. Nie przynieśli mi obiadu? Westchnęłam cicho i odłożyłam urządzenie. Nagle dostałam wiadomość. Włączyłam goni zaczęłam czytać.

Od Lauren: 15:08

Hej Karla, może chcesz się spotkać na plaży? Akurat mam chwile, bo miałam się spotkać ze znajomą siostry ale nie ma jej

Do Lauren: 15:09

Nie ma takiej możliwości, musiałam wyjechać na jakiś czas, ale może się uda

Od Lauren: 15:09

Szkoda, to do zobaczenia🥰

Nie odpisałam. Nie czułam takiej potrzeby. Wstałam z łóżka i wyszłam na korytarz. Był pusty, co mi pasowało. Musiałam porozmawiać z Becky. Tylko ona mogła mi teraz pomóc.

Zapukałam do pokoju i odsunęłam się trochę. Spoglądałam w ziemię i nie wiedziałam co mogę powiedzieć. Sama nie wiedziałam co chce do końca zrobić. Bo może chciałam pogadać, a może tylko być z kimś sama tego nie wiedziałam.

Otworzyłam mi Brązowowłosa. Uśmiechnęłam się i przytuliła.

-Co się dzieje Camila? Wyglądasz na spiętą - zmarszczyła brwi

-Jestem śmieszna wszytskim.... możemy iść na spacer? - zapytałam zestresowana

-Ale wiesz że nie możesz wychodzić?

-Becky błagam potrzebuje świeżego powietrza, wiem że mam jeszcze izolatkę, ale błagam - miałam łzy w oczach

-No dobra- zamknęła za sobą drzwi i chwyciłam za rękę

Skierowaliśmy się do wyjścia. Wiedziałam, że to co robiłyśmy wcale nie było dobre, ale inaczej nie mogłam tu zostać. Wiedziałam że ryzykuje tym wszytsko, ale też wiedziałam że zrobi wszytsko co tylko w jej mocy bym poczuła się dobrze. Uśmiechnęłam się lekko i wyszłyśmy tylnim wyjściem na podwórko. Usiadłyśmy na ławeczce, na której personel zazwyczaj palił.

Chwyciła moje ręce w swoje i się lekko uśmiechnęłam. Jej gesty bardzo przypominały mi Ally. Robiła praktycznie to samo, co blondynka za każdym razem, kiefy mnie uspokajała. Uśmiechnęłam się delikatnie, i ścisnęłam jej lekko dłonie.

-Co się dzieje kochanie? wiesz że mozesz mi zaufać i że ci zawsze pomogę - stwierdziła miło

-Wiem Beck, tylko chodzi o to, że czuje się tutaj tak nie swojo a tym bardziej jak nie mogę wychodzić do innym. Chciałabym znowu grać wszystkim do herbatki, albo rysować w pokoju artystycznym. Do tego hah...nie dostałam obiadu i trochę głodna jestem - powiedziałam ciszej

-Jezu, jak to nie dostałaś? Nikt nie przyszedł? - zapytała zmartwionym głosem- pogadam z nimi, chodź pójdziemy zjeść i dam ci twój stary szkicownik o którym wcześniej mówiłam - pogłaskała mnie po ramieniu

-Możemy jeszcze chwilę zostać? Potrzebuje świeżego powietrza, a tam jest strasznie duszno.... -spojrzałam na trawę

-Jasne, tylko pamiętaj, że nie za długo, bo to na prawdę nie jest dobre, wiem że według ciebie panują trochę inne zasady, ale i tak wole być ostrożniejsza

-Tak tak wiem, minutka i idziemy - stwierdziłam i wzięłam kilka głębokich wdechów na uspokojenie - możemy wracać - uśmiechnęłam się

-Na pewno? - spytała niepewnie

-Na 100% Becky- wstałam z ławki i podeszłyśmy do drzwi

Weszłyśmy po cichu na oddział i skierowałam się w stronę swojego pokoju. Wreszcie byłam spokojna, a wszystkie moje lęki odpłynęły. Byłam wreszcie sobą. Jeszcze 7 godzin i skończy mi się izolatka. Wreszcie będę mogła grać na gitarze i pisać kolejne teksty. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Usiadłam na łóżku i przymknęłam, ciesząc się na jutrzejszy dzień. Nie martwiłam się "społecznością". Wiedziałam że z tego wybrnę bardzo łatwo. To była dla mnie bułka z masłem.

Spojrzałam na sufit i zaczęłam się uśmiechać sama do siebie, mając nadzieję, że za niedługo wreszcie będę wolna.

-------------------------------------------------------

Rozdział nie sprawdzony!!!

Chce tylko powiedzieć, że rozdział spóźniony przez problemy, ale jest. Jest w miarę spoko. Ale mam do was ważne pytanie. Chcecie dalej rozdziały z psychiatryka, czy robimy time skip do wyjścia? Bo nie wiem co mam dalej pisać. Nie wiem czy was to nie nudzi. Na pewno Lauren się pojawi tylko nie obiecuję za dużo. Fo tego uprzedzam że nawet jeśli zacznie coś dochodzić pomiędzy Lauren i Camilą, to nie za szybko będą razem, więc ta książka może mieć z 60 rozdziałów.

~Ashlia~

śmiertelny wyścig // Camren ///KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz