Are you fall in love or something?

195 11 0
                                    

Pobiegłam za dziewczyną, która od razu po usłyszeniu dzwonka, wybiegła z klasy. Od incydentu z rozmówcą dziewczyny nie, odezwała się do mnie.  Nie chciałam żeby tak wyszło. Chciałam tylko poprawić jej humor. Biegłam dalej i nagle wpadłam na coś. Rozmyśliłam się i nie zauważyłam gdzie biegnę. Chwyciłam się za głowę, która zaczęła boleć niemiłosiernie. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam Dinah stojąca przede mną ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

-Czemu stałaś na środku korytarza? - zapytałam spoglądając na nią

-To ty wpadłaś na mnie kochanie, stoimy, a raczej, ja stoje, ty leżysz przy szafkach - powiedziała podająć mi rękę, dzięki której wstałam

-Pokłóciłam się z Taylor, ehhh muszę ją znaleźć i przeprosić - powiedziałam szybko i się do niej przytuliłam

-Wow spokojnie, po pierwsze ty się nigdy nie przytulasz, po drugie, kim jest Taylor, po trzecie za co masz na przepraszać? - zapytała a mnie zamurowało

Sama nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zazwyczaj mało co gadałam o sobie. Jedyną osobą której ufałam na tyle, był Shawn. Spojrzałam na nią ponownie, a ta tylko mi się przyglądała.

-Tak jakoś, może kiedyś ci opowiem, a teraz muszę lecieć - powiedziałam szybko i pobiegłam dalej ignorując wołanie dziewczyny.

Nigdzie nie mogłam znaleźć ciemnowłosej. Tak jakby się rozpłynęła. Mimo że szkoła była duża to jej nigdzie nie było. Na lekcje też już nie wróciła.

Siedziałam sama pisząc ciągle z tyłu zeszytu jakieś zdania, opisujące mój plan na następny wyścig, tak żeby nikt nie zrozumiał. Wiedziała że to nie był najmądrzejszy pomysł ale jakoś trzeba było zająć myśli. Mimo nakazu, od nauczycielki, żebym przestała bo wpisze mi jedynkę, nie mogłam przestać myśleć o tej czarnowłosej. Była intrygująca, ale i dziwnie znajoma. Te ciemne, prawie czarne i lokowane włosy, do tego biała jak kartka skóra, a na sam koniec zielone oczy,

-Pssst Camila? - usłyszałam cichy szept chłopaka za sobą

-Hm? - mruknęła patrząc kątem oka na niego

-Co ty taka zamyślona? - spytał, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć kolejny raz dzisiaj- zakochałaś się czy coś? - dodał kiedy dalej mu nie odpowiadałam, tylko tępo wierciłam wzrokiem w nim dziurę. Kochałam go jako przyjaciela, ale w takich momentach chciałam go udusić tak, żeby nie się już nigdy nie poruszył z miejsca.

Kiedyś, było to w 8 klasie podstawówki, wpadła mi w oko jedna dziewczyna. Mimo swojego wieku 15 lat, nie widziałam co to prawdziwa miłość do drugiej osoby, więc była dla mnie przyjaciółką. Z czasem zauważyłam, że nie tylko mnie do niej ciągło. Ona to odwzajemniała. Po nie całym miesiącu bliższej znajomości, zaczęłyśmy ze sobą chodzić. Trzymanie za ręce i takie tam. Kiedy przyszedł ostatni dzień szkoły i dzień naszej rozłąki z powodu wyjazdu dziewczyny, obiecałyśmy, że będziemy do siebie dzwonić.
Minął tydzień...dwa... miesiąc.. i kontakt się urwał. Następnie kolejny tydzień, miesiąc, pół roku, przestała się jakkolwiek odzywać. Od tego momentu przestałam wierzyć w odwzajemnioną miłość. Była dla mnie jak zabawa jednej osoby, względem uczuć drugiej. A "miłość" po zaręczynach czy ślubie, to tylko zobowiązanie się do życia z kimś kto po prostu jest dla nas, albo my dla niego. Czy to nie brzmi ironicznie? Czemu ludzie chcą się z kimś wiązać? Dla pieniędzy? A może dlatego, żeby pokazać swoją dorosłość, której nie posiadają?

Usłyszałam nagły trzask przed sobą i podniosłam się gwałtownie do prostego siadu.

-Cabello! Uprzedzałam cię, że jak znowu nie będziesz słuchać, to spisze ci jedynkę, to jeszcze Shawna w to mieszasz, jesteś dzisiaj rozkojarzona, nigdy na lekcji nie gadałaś, jak nie chcesz jedynki, to rozwiąż równanie na tablicy- powiedziała prawie na dwóch wdechach. Czułam się dziwnie z tym, że jazdy na mnie patrzył w tym momencie.

Wstałam delikatnie i uspokajając  się, podeszłam do miejsca, które wskazała mi kobieta. Wziąłem do ręki kredę i zaczęłam pisać i rysować różne wzory. Mimo drugiej klasy zawodówki, powtarzaliśmy materiał który umiałam juz w 8 klasie.

Odłożyłam kredę na stolik i gdy chciałam wrócić do siebie usłyszałam ten denerwującym głos.

-Przeczytaj, jak to zrobiłaś Cabello a dostaniesz 6 - powiedziała a ja tylko przewróciłam oczami, nienawidziłam tematu paraboli, a tym bardziej tworzenia ich.

-No wziąłem wzór, zrobiłam tabelkę i rozpisaliśmy kilka cyfr, włożyłam je we wzór i obliczyłam. Narysowałam wykres i zaznaczyłam punkty, które utworzyły się w parabole - wytłumaczyłam najkrócej tylko potrafiłam od niechcenia

-A dlaczego, obie cyfry na plusie i minusie, pod tym wzorem, wychodzą albo na plusie albo minusie? - spytała a mi się chciało śmiać

-jesli "x "jest liczbą dodatnią,to potęga podniesie je do plusowego wyniku, za to jeśli "x" jest liczbą ujemną, to potęga parzysta, podniesie ją do wyniku dodatniego, a nieparzysta do wyniku ujemnego - znowu sprecyzowałam tak, żeby było krótko i na temat, nie miałam ochoty już tam stać

-Ostatnie pytanie, jak już jesteśmy przy funkcji to podaj mi definicje Dziedziny funkcji - powiedziała a mnie już chyba trzeci raz zamurowało. To właśnie z tą jedną definicją zawsze miałam problem. Te wszytsko "x" mnie denerwowało i to zbiory czy co tam jest. Zamknęłam oczy i kiedy nauczycielka miała już się odezwać że wpisuje mi jedynkę, straciłam się.

-Jeśli w zbiorze "X" i każdej jej sekwencji jest przypisana sekwencja "Y" to jest to dziedzina funkcji - odpowiedziałam tak szybko, że nie pomyślała o odpowiedzi

-Teoretycznie masz rację, tylko nie są to sekwencje a argumenty, ale za zachętę i że jako jedyna to umiesz w tej klasie, masz 5+ za ten jeden błąd. Siadaj i proszę już nie rozmawiaj i słuchaj- powiedziała  wracając na zwoje miejsce, co również uczyniłam.

śmiertelny wyścig // Camren ///KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz