What are you doing here

153 11 3
                                    

Otworzyłam oczy. Ktoś ciągle nawalał w drzwi. Było to praktycznie wkurwiające. Kto o godzinie 5 rano uderza pięściami w drzwi wejściowe.

Wstałam i przeglądając się w lustrze, podeszłam do drzwi. Wyglądałam okropnir. Mimo swojej niedowagi, schudłam jeszcze kilka kilogramów. Byłam jak jakiś patyk. Nawet nie chciałam wiedzieć ile dokładnie ważyłam. Ponownie usłyszałam huk uderzenia w drzwi. Otworzyłam je i zostałam przyciśnięta do czyiś ramion.

-Camila! Nic ci nie jest? Wyszłaś z tego cało?! - usłyszałam głos bruneta i szybko go od siebie odsunęłam

-Jest godzina 5! Dobijasz mi się do drzwi jakgdyby nigdy nic! Byłam na oddziale a nie w więzieniu! - krzyczałam nie zwracając uwagi na to, że mogę obudzić sąsiadów

-Dobra spokój dupe, zabieram cię do szkoły, zmienili nam plan i zaczynamy o 7, a chciałem ci przekazać wcześniej bo nie odpisywałaś- spojrzałam na niego krzywo, nie wiem czy ten idiota był jakolwiek poinformowany o całej sytuacji

-Ja nie chodzę do szkoły - odparłam zmęczona - mam domowe nauczanie

-Ou to nie wiedziałem, no cóż to ja spadam - odsunął się i skierował w stronę domu

Zamknęłam drzwi i wiedząc, że już nie zasnę stanęłam przy ekspressie i zaczęłam robić sobie kawę. Nie wiedziałam jak można być takim idiotą, że po prawie 3 miesiącach nie zauważyć braku mojej obecności w dzienniku, który nauczyciele codzinnie czytali. Przywaliłam sobie w twarz na tą myśl.

Urzedzenie przestało robić kawe, więc wzięłam kubek i wyłączyłam je. Mimo ciemności w pokoju, same otoczenie mnie ślepiło tak, że musiałam mieć ciągle przymrużone oczy. Było to na prawdę uciążliwe. Chciałam iść spać, ale gdybym tylko zamknęła oczy, to od razu byłabym pobudzona, a ponowne otworzenie ich zwiastowałoby kolejnym oślepieniem. Czemu to tak działa!?

Zaczęłam sączyć pobudzający napój. Dodałam do niego dwie łyżeczki cukru na dodanie odrobiny słodkości. Zazwyczaj dodawałam więcej, było to nawet z 6-7 łyżeczek, ale przez pobyt odzwyczaiłam się totalnie.

Dziwnie było tak siedzieć w domu i nic nie robić. Zero obowiązków, brak ludzi w okół ciebie. Tylko ja sama. Chyba brakowało mi kogoś. A może to tylko złudzenie.

Wypiłam do końca pobudzający napój i wstałam od stołu. Potrzebowałam adrenaliny i pobytu na świeżym powietrzu. Ubrałam perukę i maskę jak to miałam w zwyczaju. Chwyciłam kask oraz kluczyki i weszłam do prawie pustego garażu. No właśnie. Prawie pustego, ponieważ jedyna rzeczą, która się tam znajdowała, był mój motor. Bestia za którą tak tęskniłam. Maszyna, która uratowała mnie od śmieci.

Otworzyłam drzwi garażowe pilotem i wyprowadziłam motor na plac. Przyjrzałam się mu i uśmiechnęłam się jak głupia móc ponownie go zobaczyć. Zamknęłam za sobą bramę. Wsiadłam na niego i odpaliłam silnik. Ten dźwięk był cudowny. Wystarczyła tylko chwila, a ja ponownie poczułam się wolna. Nacisnąłem gaz i odjechałam w dal. Nie martwiłam się o prędkość. Nie martwiłam się o nic. Dla mnie teraz liczyło się tylko to że jestem sam na sam z miłością mojego życia. Życia które mogłam w każdej chwili stracić bezpowrotnie.

Zwolniłam wjeżdżając do jeszcze ciemnego lasu. Nie było to losowe miejsce. To właśnie w tym lesie ostatni raz byłam z całą rodziną na pikniku. Były to moje ostatni dni z nimi, a jednak były najcudowniejsze. Mieliśmy przeprowadzić się do innego stanu, bo tata dostał bardziej opłacalną prace.

-Tato, gdzie jędziemy? - zapytałam zachwycona pięknością tego miejsca

Wszystko było w kolorach czerwieni i żółci. Zbliżała się jesień, którą kochałam całym sercem. Każdy listek był dla mnie piękny.

-Idziemy na piknik w takie jedno miejsce, spędzimy najpiękniejsze chwilę w najpiękniejszym miejscu

Tak jak powiedział, tak było. Był to klif z widokiem na całe Miami. Było ono cudowne. Na przeciwko widoku stały dwie ławeczki. Jedna była już wtedy stara, prawie sprychniała, druga znowu była totalnie nowa.

Odłożyliśmy rzeczy i zaczęliśmy piknik życia. Każdy się śmiał. Moja siostra biegała w okół nas uważając na to by nie spaść. Głos mamy co chwilę rozbrzmiewał upominając małą Sofi, by nie rozrabiała. Za to mój tata co chwilę śmiał się z jej reakcji.

Wyłączyłam silnik i zauważyłam, że na jednej z ławeczek siedzi postać. Nie chciałam tej osoby przeszkadzać więc zapaliłam papierosa i usiadłam na drugiej. Nie chciałam za bardzo wnikać w to ca osoba tu robi. Każdy miał prawo tutaj przyjeżdżać. Odwróciłam się lekko tyłem do osoby, by nie zobaczyła mojej twarzy, ponieważ musiałam ściągać maske. Czułam na sobie palący wzroku tej osoby, ale ignorowałam to. Niestety ona nie chciała mnie zostawić w spokoju.

-Hejka, wszytsko w porządku? - ten zachrypnięty głos

Nie odezwałam się. Próbowałam ją ignorować, ale ona nie ustawała. Brnęła w to dalej.

-Wiesz, że jak chcesz pogadać to jestem do usług - znowu ta chrypka

Wypaliłam do końca i wyrzuciłam filter na ziemię. Ubrałam maskę i wzięłam głęboki wdech.

-Tak wiem, ale czy to zmieni moją sytuację życiową? - zapytałam przeczuwając, że i tak mnie już poznała

-Karla? Myślałam że wyjechałaś, nie odpisywałaś, zablokowałaś mnie, nigdzie cię nie widziałam - odparła z lekkim smutkiem w głosie

-Wyjechałam i niestety nie miałam za bardzo czasu na korzystanie z telefonu, więc poblokowałam prawie wszystkich, ponieważ powiadomienia nie dawały mi spokoju - odetchnęłam

-Ehh nie chciałam cię tak dręczyć wiadomościami, ale martwiłam się - usłyszałam, że wstaję, ponieważ drewno było już tak stare, że zaskrzypiało- Masz na sobie maskę? Wiesz, że możesz ją przy mnie zdjąć, nikt nie pozna twojej tożsamości

-Jesteś sławna, ja też, więc wystarczy jedna osoba która będzie chciała nam zrobić zdjęcie i to zrobi, a wtedy każdy zobaczy jak wyglądam, wolę nie ryzykować - włożyłam paczkę do kieszeni bluzy i spojrzałam na pejzaż miasta.

-Nikt tu nie chodzi nie martw się- usiadła obok mnie

Kątem oka zauważyłam, że jej dłoń kieruję się w stronę mojej maski. Ona albo była pijana, albo postradała myśli. Zanim zdążyłam, jej dłoń ściągnęła kawałek materiału. Odruchowo spojrzałam w jej stronę, a nasze oczy się spotkały. Widziałam w nich radość i dumę. Powstrzymywałam się od spojrzenia na jej usta. Pokusa jednak wygrała i zobaczyłam jej cudowne wargi, pomalowane na krwisto-czerwony odcień. Uśmiechnęła się delikatnie i położyła dłoń na moim rozgrzanym policzku.

Przełknęłam szybko ślinę i spojrzałam w jej oczy. W chuj chciałam poczuć smak jej ust. Zbliżyłam się delikatnie. Nie wiedziałam czy napewno tego chciała, więc zamknęłam oczy dając chwili trwać. Nagle poczułam jej delikatne usta na swoich. Usta które tak bardzo chciałam pocałować. Usta, które były dla mnie zakazanym owocem

-------------------------------------------------------

I pierwszy kiss camren!!!

Chciałbym was przeprosić za taką długą przerwę, ale mam sa dużo na głowie, a wszystkie pomysły na rozdział od razu ulatywały gdzieś chen. Niestety teraz już tak będzie. Przepraszam również że ten wpis jest taki krótki, ale niestety jest 3 w nocy kiedy to pisze i nie myślę trzeźwo. Jest możliwość że później jak się obudzę to będę żałować tego rozdziału.

Kocham was!!! Trzymajcie się tam kochani!!!

~Ashlia~

śmiertelny wyścig // Camren ///KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz