Who are you?

136 15 2
                                    

-Ally nie chce tu być....-stwierdziłam cicho, skulona na krześle

-Niestety- stwierdziła i przeglądała coś na telefonie

-Panna Cabello?- powiedział moje nazwisko i wyjrzał na korytarz

Wstałam i skierowałam się do pomieszczenia. Usiadłam na jednym z dwóch krzeseł i wpatrywałam się w ścianę przedemną. To miejsce było tak znienawidzone przeze mnie, że wolałam już siedzieć w domu dziecka i być gnębiona.

-Witam ponownie Camilo, co takiego się stało?

-Wszytsko w porządku, nie wiem czemu mnie tu mama przywiozła...- odwróciłam wzrok

-Przywiozłam ją, bo znowu ma ataki schizofrenii, dostała leki ale nie pomagają, a szybciej się wykończy psychicznie niż cokolwiek zdziałają - stwierdziła podając mu całą moją dokumentację od psychiatry- do tego załatwiłam jej nauczanie domowe, więc nie będzie problemu z szkołą - dodała a ja zmarłam

-Nie zostawisz mnie tu znowu! - wstałam gwałtownie z krzesła

-Proszę się uspokoić, niestety ale jest taka potrzeba, więc albo pod dobroci, albo wpinamy cię w pasy - powiedział a ja upadłam na ziemię.

Zamknęłam oczy i zaczęłam płakać bezwstydnie. Wiedziałam, że przyjście tu było złym pomysłem.

-Dobrze....sama pójdę... - podniosłam wzrok i wstałam powoli nie zwracając za  wielkiej uwagi na przepraszający wzrok Ally.

Wyszłam z pomieszczenia i sama skierowałam się w stronę oddziału. Zdziwiona psychiatra poszła za mną i zaczęła kierować do mojego nowego pokoju. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Pokój był pusty. Było w nim 6 łóżek szpitalnych i wcale nie był taki mały. Na szafkach znajdowały się zeszyty, książki, długopisy, jakieś malunki i o dziwo telefony. Tylko, że nie na każdym. Czyżby można było mieć tutaj telefon? A może tylko wybrane osoby? Przejrzałam się dokładnie czterem ściana. Zmieniło się tu od mojego ostatniego pobytu.

Usiadłam na jedynym wolnym krokiem pod oknem. Wyjrzałam za nie i zauważyłam że jestem po kompletnie innej stronie niż ostatnio. Położyłam się i zamknęłam oczy.

-Gdybyś czegoś potrzebowała, to możesz przyjść, wiesz gdzie co i jak, mam nadzieję że poczujesz się lepiej za niedługo - powiedziała i zamknęła za sobą drzwi

Czyli tutaj spędzę następne kilka dni albo i nawet tygodnie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Może jednak nie będzie aż tak źle, odsunę się od Tay, skończył nie sezon na wyścigi i koniec ze szkołą. Wreszcie chwila ciszy. Pewnie tak jak ostatnio, jako, że nie byłam tutaj przez próbę samobójczą a po prostu zaburzenia, miałam więcej przywilejów niż inni. Mi pasowało. Byłam tu tylko by mieć terapię a nie pod 24/7 opieką.

Usiadłam sobie na parapecie i spoglądałam ponownie na drzewa zza oknem. Było ich dużo, a zza nich było widać jeżdżące auta, lecz nie było ich słychać. Górne okno było uchylone, ale jedyne co docierało do moich uszu, to szelest liści.

Nagle ktoś otworzył drzwi i usłyszałam, że cała grupa wchodzi do pomieszczenia. A przez to że było już powoli ciemno, nie zauważyły mnie. Wywnioskowałam, że są to moje współlokatorki. Oparłam głowę o szybe i dalej spoglądałam przed siebie.

-O hej, jak się nazywasz? -usłyszałam czyiś głos

Nie odpowiedziałam. Byłam zbyt pogrążona w rozmyślaniu, by odpowiedzieć na tak proste pytanie.

-Chyba jest nieśmiała -dopowiedziała druga

-Zostawmy ją w spokoju - odpowiedział jeszcze inny głos

Spojrzałam w ich stronę. Usiadły na podłodze i zaczęły o czymś dyskutować. Super, czyli nieprzespane noce. Mam nadzieję, że nie przestraszą się moich ataków. Nie chce by myślały o mnie jak o idiotce. Przecież jestem normalna. Chyba. Wszystkie się uśmiechały i śmiały, tak jakby nie były w psychiatryku, a na koloniach.

-Camila, chodź tu na chwilkę proszę - zawołała mnie moja psychoterapeutka

Wstałam powoli i skierowałam się do drzwi. Nagle stanęła przedemną postać. Postać małej dziewczynki, tylko że byłyśmy same w pokoju. Oby to nie było to o czym myślę. Stała i wpatrywała się we mnie. Miała brązowe włosy i niebieskie oczy. Wyglądała pięknie. Była ubrana w zwykłe ubrania. Uśmiechnęłam się do niej. Nagle zniknęła, a wszystko wróciło do normy. Dziewczyny patrzyły na mnie dziwnie, a psychiatra wpatrywała się w miejsce gdzie chwilę temu spoglądałam.

-Miałyśny iść na rozmowę.... ale chyba od razu cię weźmiemy - odparła miło

-Znowu tam idę? - spytałam przeczuwając, gdzue chcą mnie zabrać - nie chce tam iść.... wolę pokój 17 - spojrzałam ba nią

-Jest tam teraz ktoś inny, ale jeśli chcesz to proszę, mogę coś załatwić, a i pamietaj, że masz się zjawić u nas później - podała mi mój telefon i uśmiechnęła

-Dziękuje Becky - przytuliłam ją i wróciłam na łóżko - a moje słuchawki? - zapytałam zapominając, że cała grupa nas słucha

-Dam ci je za niedługo jak tylko Ally przywiezie bo pojechała po twoje rzeczy - ostatni miły uśmiech i wyszłam z pomieszczenia

Położyłam się i zaczęłam pisać książkę na telefonie. Nagle nikt się nie odzywał. Spojrzałam w ich stronę, a one mi się przyglądały.

-Czemu mówisz do niej po imieniu? Dlaczego masz telefon i możesz sobie od tak pokój zmienić? -spytała każda po kolei.

-Tak jakoś - zawahałam się

-A do kogo się uśmiechałaś?

-Do nikogo, tak tylko myślałam -nie chciałam prowadzić żadnej rozmowy na temat mojej "choroby"

-Uznajmy, że ci wierzymy -odparły chórem

Zaczęłam powoli otwierać okno, ale zatrzymał mnie ich krzyk.

-Nie wolno otwierać okien! Nie wiesz o tym? Nie chcemy reżimu! - okrzyknęła jedna, a ja zapomniałam o tym gdzie jestem

Zamknęłam je i zaczęłam uderzać głową o ścianę. Powstrzymam w kółko "jeszcze tylko kilka tygodni". Nie miałam już sił na nic. Tak, w kilka minut zmieniałam swój nastrój jak kobieta w ciąży. Z każdym uderzeniem robiłam to coraz mocniej, aż ktoś nie wszedł do pokoju. Była to oczywiście Becky. Chwyciła moją twarz i ją obróciła, bym spojrzała w jej stronę. Zauważyłam w jej oczach zmartwienie. Była jedną z niewielu z personelu, którzy mnie rozumieli.

-Co widzisz? - zapytała

-Twoje oczy - odpowiedziałam lekko się uśmiechając

Odsunęła się i ponownie zapytała.

-A teraz co widzisz?

-Widze ciebie - spojrzałam za nią i zmarszczyłam brwi - i pasy....?

-To na konieczność - odpowiedziała - czy widzisz coś oprócz mnie i dziewczyn? - zapytała ostrożnie

Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu. Nigdzie nie widziałam żadnej innej postaci ani osoby.

-Nie, widzę ciebie i 7 osób na podłodze - odpowiedziałam z uśmiechem wiedząc, że na razie wszystko ze mną okej

-Dzięki bogu, dziewczyny zgłosiły, że uderzasz się w ścianę i myślałam, że znowu masz schizy - przytuliła mnie - zapomniałam powiedzieć, Ally przyniosła ci twoje rzeczy 

-A gdzie one są? - rozejrzałam się za nią ale nie zauważyłam żadnej torby

- w twoim pokoju - mrugnął do mnie okiem i wstała - idziemy, a wy - skierowała się do reszty - po tabletki i do spania, zrobię kontrole za godzinę

Wyszłam za nią i poszłam do mojego starego pokoju. W drodze brunetka powiedziała mi, że nikt tam nie był od mojego wyjścia,.bo ilość osób się śmieszyła, więc nie trzeba było aż tylu pokoi pojedynczych otwierać. Ucieszyłam się na tą wiadomość. Będę mogła sama w spokoju poukładać myśli i nikt nie będzie musiał wiedzieć czemu tu tak dokładnie jestem.

śmiertelny wyścig // Camren ///KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz