I come back

150 12 0
                                    

Dziś jest dzień w którym wychodzę. Wszystkim było smutno, przez co mi praktycznie łamało się serce, ale niestety musiałam w rococo do rzeczywistości. Spędziłam ten czas lepiej, niż mogłam to sobie wyobrazić. Moja schozofrenia pojawiała się co jakiś czas, ale ataki bardzo zmalały. Prawie do zera. Teraz tylko musiałam przyzwyczaić do prawdziwego życia. Na pkerwszym kroku, było wrócenie do domu, przebranie się i pojechanie do Soffi by z nią porozmawiać, że za ponad miesiąc będę mogła się starać o jej adopcje. Cieszyłam się jak małe dziecko, które dostanie lizaka. Teraz tylko była kwestia co z wyścigami. Sof nie wiedziała że w nich startuje, a jeśli miałabym ją to nie mogłabym w tym uczestniczyć, ponieważ mogłaby ponownie tam wrócić. Czego tak cholernie nie chciałam.

Wzięłam torbę do ręki i każdego przytululiłam na dowidzenia. Przeszłam przez automatyczne drzwi i podeszłam do auta w którym siedziała już moja opiekunka. Wrzuciłam plecak na tylnie siedzenie i usiadłam na miejscu pasażera. Uśmiechnęłam się do osób które stały przy oknie i im pomachałam. Odmachali mi i prawdopodobnie wrócili do swoich zajęć.

-Gotowa? - spojrzała na mnie szczęśliwa

-Już bardziej nie będę - odparłam opierając głowę o szybe

Droga minęła nam w komfortowej ciszy. Ally kierowała, a ja rozglądałam się po mieście. Było takie ruchliwe i pełne ludzi. Miałam wrażenie, że się nie odnajdę w tym wszytkim. Mimo, że miałam indywidualne, to i tak bałam się wrócić do tego wszytskiego.

Podjechałyśmy pod dom, który nie był wcale tak daleko od szpitala. Wyszłam i wyciągnęłam torbę z auta. Weszłam do środka i puściłam rzeczy na ziemię. Wszędzie było pusto? Żadnych obrazów, wazonów. Nie było praktycznie  w ogóle moich rzeczy. Wbiegłam szybko na górę. W moim pokoju oraz  w łazience pustka. To moejsce nie wyglądało jak mój dom tylko mieszkanie do wynajęcia.  Otworzyłam szafę i nie było tam moich ubrać. Nie było niczego! Praktycznie wszystko było przemeblowane i nawet niektóre meble były nowe.

Wróciłam do Ally i spojrzałam na dom. Wyglądał prawie inaczej. Nie zwróciłam nawet uwagi na to, że miał trochę inny kolor zniknęły prseie wszystkie drewniane dodatki. To nie był mój dom.

-Czy ktoś tutaj mieszka? - zapytałam z lekkim oburzeniem. Nie mogłam myśleć jawet o tym, że komuś sprzedała ten dom.

-Karla...ja- przerwałam jej

-Nie! Nie chce teho słyszeć...kto tu mieszkał i czemu wszystko jest po remoncie?!

-Karla uspokój się - podniosła głos ale ja nie dawałam za wygraną

-Nie! Zasiadłam się na tobie...- powiedziałam i wróciłam do nawet nie wiem czy mojego domu

Usiadłam na o dziwo MOJEJ kanapie i włączyłam telewizor. Nic ciekawego nie leciało. Dalej nie umiałam się pogodzić z tą całą sprawą. Ale dlaczego miałaby to robić. Przecież ma pieniądze, a jeśli chciała to robić to mogła mi napisać. Nie było mnie 3 miesiące a tu się takie rzeczy robią. Najdziwniejsze było tylko to, że najwięcej rzeczy zniknęło z mojej sypielni i łazienki.

-Karla..musze ci coś powiedzieć... - weszła do domu że spuszczoną głową

Podała mi telefon, ns którym był artykuł. Jej twarz była spanikowana, ale też smutna. Spojrzałam na ekran telefonu i zaczęłam czytać.

Pożar w miami domu jednorodzinnego, nikt nie ucierpiał, a straty na szczeście nie są duże...

Dnia 26.12 dom jednorodzinny a okolicach  centrum, stanął w płomieniach. Z informacji od sąsiadów wiemy, że pożar zaczął się od piętra. Na szczęście nikogo wtedy nie było w domu, więc nikt nie ucierpiał. Ogień dało się szybko ugasić, więc wszytsko się dobrze skończyło. Właścicielka domu, wyjechała na wyjazd, a pod jej nieobecność, coś musiało siey stać, takiej informacji udzieliła nam właścicielka posiadłości, na którą jest ona podpisana. Z zaufanych źródeł wiemy, że wynajmuj ona dom komuś innemu, lecz nie wiemy kto to.

To niemożliwe. Ten dom się palił pod moją nieobecność. Nikt mi o tym nie powiedział, a ja myśląc, że Ally go komuś sprzedała nakrzyczałam na nią?

Oczy mi się zaszkliły. To było najgorsze co mogłam usłyszeć po powrocie z zamknięciu.

-Przepraszam cię za to co powiedziałam -przytulilam ją mocno i zaczełam szlochać w jej ramionach

-Już spokojnie, było minęło. To co się dało to uratowałam, ale większość twoich ubrań i takich rzeczy nistety poległa.... twój obraz również...

-To nie jest najważniejsze... ważne że ciebie tam wtexy nie było....- odparłam zapłakana

Byłam w cholerę załamana, że mój obraz nad którym tam pracowałam spłonął, ale musiałam się cieszyć z tego co mi zostało. Przynajmniej ten dom jest przydatny fo funkcjonowania i nie musze się bać o remont.

-Ile mam ci oddać za to wszytko? - zapytałam wyciągając oczy

-Kochanie, ty mi nic nie dawaj, to jest taki mały prezent na święta. I nie był on planowany, ale przynajmniej to moje dla ciebie zrobić - głaskała mnie ciągle po głowie i plecach

Czułam się kochana i... chciana? Wreszcie czułam się przez kogoś chciana, nie jako Karla tylko Camila. Wreszcie byłam dla kogoś kimś kochanym. Wiem, że Ally zawsze mnie kochała jak córkę, ale teraz dopiero zrozumiałam co to jest prawdziwa miłość do drugiej osoby. Przynajmniej taka przyjacielska. Ally mogła mnie tak na prawdę znienawidzić po moich oskarżeniach a i tak została. Robiła wszytsko, żebym tylko poczuła się dobrze.

-Dziękuje ci Ally, jesteś najlepszą mama jaką mogłam mieć - uśmiechnęłam się delikatnie i zasnęłam wtulona w jej ramionach. Ostatnie co poczułam przed samym zaśnięciem, to jak kładzie mnie na kanapie i przykrywa miękkim kocem.

-------------------------------------------------------
Tak wiem, rozdział od Ashlii w środku tygodnia to cud, ale chciałbym was przeprosić. Natłok myśli i problemów tak na mnie zadziała, że zapominałem wstawiać rozdziałów, a przez drugą książkę i bycie na drugim koncie, zapominam by się przelogowywać, więc jak wracam tutaj to mam z 30/40 wiadomości ciągle, chciałbym byście ten rozdział potraktowali jako coś co napisałem specjalnie dla was mimo problemów uniemożliwiających mi to. Wiem że nie będziecie pisać w komentarzach, ponieważ ostatnio zostałem tak jakby zignorowany i nie będę już niczego oczekiwać od was. Jednakże jest jedną rzecz która chce wam jeszcze przekazać. Ogarnąłem pracę ze szkołą, więc jest możliwość że rozdziały będą się pojawiać regularnie, co bardzo mnie będzie satysfakcjonować. Kocham was. A jeśli dotarliśmy do tego momentu napiszcie co u was, chciałabym sprawdzić kto jeszcze czyta moje rozdziały do samjutkiego końca.

śmiertelny wyścig // Camren ///KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz