Rozdział 96

787 32 7
                                    

Podjechałam pod dom, był dokładnie taki sam jak prawie rok temu. Piękny, mieniący się kolorami kwiatów, które tylko uwydatniały jego piękno. Drewniany, zapach drewna łagodził moje zmysły. Czułam, że zwalniam i jest mi z tym bardzo dobrze. Otworzyłam furtkę, koło niej leżał Fado, psi staruszek który najchętniej zalizałby Cię na śmierć. Świeżo wędzona ryba, jej dym otaczał każdy skrawek mojego ciała. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do drzwi, zapukałam.

S: Fausti ? Jak się cieszę, że Cię widzę dziecko!

F: Miło pana widzieć, minął prawie rok.

S: A gdzie Bartek ?

F: No właśnie...

S: Uuu, czułem że coś niedobrego się wydarzy. Wczoraj był straszny sztorm, proszę wejdź do środka.

F: Mam do pana prośbę.

S: Tak ?

F: Czy mogę zostać u pana kilka dni ?

S: Oczywiście, pokój u góry jest wolny.

F: Dziękuję, widzę że słynna herbata gotowa ?

S: Haha tak, usiądź proszę. Co Cię sprowadza, Kraków nie jest za rogiem więc nie jest to spontaniczny wyjazd.

F: Tak, nie jest...

S: Hej dzieciaku, nie płacz.

F: Panie Stanisławie, nasza droga z Bartkiem raczej dobiegła końca.

S: Niee, to niemożliwe.

F: A jednak, przepraszam ale czy mogę wyjść na spacer. Muszę się przejść.

S: Pewnie, porozmawiamy później.

Wybiegłam na ulice, kierowałam się w stronę plaży. Z daleka słyszałam szum fal i czułam morską bryzę, uspokajało mnie to. Na plaży panowały pustki, praktycznie wszystkich wywiało. No cóż rok szkolny za pasem, czego się mogłam spodziewać. Usiadłam na piasku, wtopiłam swoje gołe stopy w jego ciepło. Nawet nie wiedziałam jak tego potrzebowałam, łzy leciały mi ciurkiem. Nie wiem już czy to z żalu czy ze wzruszenia, niecały rok temu rozpoczęła się właśnie w tym miejscu nasza wspólna droga, pamiętam każdy szczegół tej chwili. Każdy obraz jest tak żywy, że samoistnie przechodzą mnie dreszcze. Teraz siedzę tu sama i nie wiem co dalej. Zupełnie jak wtedy, tylko że teraz Bartek do mnie nie przybiegnie. Siedziałam tam to późna, strasznie zmarzłam więc wróciłam do domu.

F: Jestem już, ale zimno się zrobiło.

S: Mmmm, nadmorskie noce są już coraz zimniejsze. Zbliżamy się do jesieni, usiądź zrobię Ci coś ciepłego do picia.

F: Herbatka malinowa z miodem ?

S: Ale z własnej pasieki!

F: Haha, tylko i wyłącznie.

S: Jesteś w stanie mi teraz powiedzieć, co się stało ?

F: Moment, zaraz przyjdę.

Pobiegła na górę, wyjęła ze swojej niewielkiej walizki kopertę. Włożyła bluzę a pod nią wspomniany skrawek papieru.

F: Już jestem, proszę to dla pana.

Wyjęła kopertę spod bluzy, położyła na stole i posunęła w stronę mężczyzny. Wyraźnie na jego twarzy malowało się zdziwienie. Mimo tego postanowił otworzyć kopertę.

F: Prawdopodobnie się to nie wydarzy, ale proszę chciałabym aby pan o tym wiedział.

Mężczyzna przeczytał treść umieszczoną na jak się później okazało zaproszeniu ślubnym.

S: Dzieciaki, dlaczego Wy to sobie robicie ?

F: Bartek zadecydował, że ślubu nie będzie. Musiałam tu przyjechać, ochłonąć. Złapać dystans i ukoić ból.

S: Jak znam Bartka pewnie tu zaraz będzie.

F: Nie, zostawiłam mu list w którym napisałam iż zadzwonię do niego jak będę gotowa. Do tego czasu ma dać mi przestrzeń.

S: Ale co się stało ?

Fausti opowiedziała starszemu mężczyźnie jak wygląda sytuacja. Był zaskoczony, że taka błaha sprawa przyczyniła się do sytuacji w której się znajdują.

S: Absolutnie go nie bronię, ale możliwe że wiem dlaczego tak się tym przejął.

F: Dlaczego ?

S: Bardzo mu na Tobie zależy, nigdy nie widziałem go w takim stanie. Żadna dziewczyna tak jak mówiłem Ci wcześniej nie zawładnęła jego sercem jak Ty. Poczuł się zagrożony gdy stracił kontrolę nad ważnym dla niego dniem. Nawet nie wiesz ile razy rozmawialiśmy o tym jak bardzo czeka na ten dzień.

F: Naprawdę ?

S: Tak, Bartek również lubi mieć kontrolę nad swoim życiem i nagłe zmiany źle na niego działają. Aczkolwiek zupełnie go to nie usprawiedliwia. To co zrobił jest okropne, nawet nie chcę myśleć co musiałaś przeżywać.

F: Złamał mi serce.

S: Teraz musi zrobić wszystko, aby ponownie je zdobyć. Nie bądź dla niego łaskawa, proszę.

F: Haha, dobrze. Do momentu gdy nie przeczytał kartki ciągle dzwonił.

S: A widzisz, dobrze że szanuje Twoje decyzje. Paradoks co, za wcześniejszą się obraził.

F: Cały Bartek, chodzący chaos.

S: Dziś był długi dzień, kładźmy się spać. Jutro chcę Cię zabrać w pewne miejsce.

F: Z chęcią, dobranoc.

Drewniane, skrzypiące schody dodawały uroku pięknej nocy. Była ciepła, gwiaździsta. Po kąpieli położyłam się na łóżku i przez okno dachowe wyglądałam kolejnego dnia. 

Dwoje ludzi, jedno miastoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz