Kochani!
Z racji, że większość z Was chciała 2 rozdziały dziennie, tak też zostaje 💕 będą wlatywać o 10:00 i 15:00Pędziłem naiwnie do domu z nadzieją na happy end. Pozostawiając samochód na przydomowym parkingu czułem, że w domu nie czeka na mnie nic dobrego. Nawet Wojtek nie wyszedł się przywitać, było jakoś inaczej. Mimo to postanowiłem odkluczyć drzwi i wejść do środka. Nasłuchiwałem czy przypadkiem nie słychać jej krzątania się po domu, tak lubiłem ten dźwięk. Niestety nastała cisza, głucha cisza. Moje próby wołania jej imienia odbijały się od ścian, nie dotarło do mnie jej głośne "Jestem Bubiś". Postanowiłem zrobić jeszcze kilka kroków po schodach i byłem już w kuchni, na stole obok wazonu w którym były uschnięte już ode mnie goździki leżała kartka. Kartka, która wlała we mnie jeszcze odrobinę nadziei. Jej treść brzmiała:
„Bartku, nasze drogi delikatnie się rozjechały. Mimo tego wierzę, że ta jedna wspólna ścieżka jest nam dalej pisana. Chcę abyś wiedział, że bardzo Cię kocham. Wyjeżdżam na pewien czas do Chałup, proszę nie pędź za mną tego samego dnia. Daj mi czas, gdy będę gotowa aby z Tobą porozmawiać zadzwonię, Twoja Fausti..."
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, kocha mnie... i tylko to się dla mnie liczy. Spojrzałem na goździki, które kończyły swój żywot. Miałem nadzieję, że to nie jest przepowiednia mojej relacji z Faustynką. Usiadłem na kanapie, w mojej głowie przewijały się obrazy gdy tutaj była. Jej poranne bieganie sypialnia-łazienka, ciągła panika "Ja nie zdążę" albo "Nie mam się w co ubrać", czułem zapach jej pysznych dań, dotyk jej dłoni i przechodził mnie dreszcz, gdy słyszałem jej śmiech.
*Fausti
Wczorajsza podróż mnie wykończyła, spędziłam noc w samochodzie. Obudziły mnie krzyki mew i telefony od Bartka, mnóstwo połączeń. Czułam się bardzo dobrze w tym miejscu, jakby czas się zatrzymał. Upał ostatków wakacji daje o sobie znać, gdzieś w oddali dostrzegam surfujących ludzi, którzy łapią życie a ja muszę udać się w miejsce, które da mi ukojenie.
*Przemek
Rano nie było już Bartka, ale odwiedziła mnie Wika. Usiadła na przeciw mnie z kawą i opowiedziała o swoim pomyśle. Bardzo mi się spodobał, słuchałem jej nie odrywając od niej wzroku.
W: I co o tym sądzisz ?
P: Mega, a masz numer do niej ?
W: Tak, znalazłam w necie. Zadzwoniłam i zgodziła się abym to ja przejęła pieczę nad ich ślubem wraz z jej pomocą.
P: A ksiądz ?
W: Ogarnęłam!
P: To w czym ja Ci jestem potrzebny.
W: A w tym mój drogi, aby doprowadzić ten ślub do końca.
P: Haha, zaskakujesz mnie. No dobrze, to cooo zaczynamy akcję "Żyli długo i szczęśliwie" ?
W: Ooo tak, na wspólnej fali...
CZYTASZ
Dwoje ludzi, jedno miasto
RomanceHistoria łącząca dwoje ludzi, którzy dążą do znalezienia tej jednej właściwej ścieżki.