Przyjechałem późno w nocy, znowu w tym miejscu to niesamowite. Zaparkowałem pod domem Pana Stanisława, przed spotkaniem z Fausti muszę z nim porozmawiać. Stojąc przed furtką zadzwoniłem do niego, bałem się że śpi i nie odbierze. Moje obawy były niepotrzebne po kilku sygnałach usłyszałem dobrze znany mi głos, który powiedział "Czekałem na ten telefon, już idę". Nogi mi się ugięły, czyżby moja narzeczona już z nim rozmawiała ?
S: A kogo tu niesie po nocy ?
B: Pana też miło widzieć.
S: Ojj Bartek Bartek, chodź do środka.
Postawiłem walizkę w kuchni, byłem wykończony po całym dniu i długiej podróży. Marzyłem tylko o tym aby położyć się spać.
B: Mój pokój wolny ?
S: Ta.. to znaczy nie, przepraszam ale zrobiłem tam sobie mały schowek na rzeczy.
B: Rozumiem, położę się na kanapie.
Mężczyzna zgodził się kiwnięciem głowy i chciał odejść, złapałem go za nadgarstek.
B: Panie Stasiu, możemy jutro porozmawiać ?
S: Myślę, że musimy...
Odszedł a ja zostałem sam z zagwozdką, o co chodzi z tym "Musimy" ? Byłem tak śpiący, że gdy tylko przyłożyłem głowę do poduszki, odpłynąłem.
*Fausti
Wczoraj napisałam do Bartka, że go potrzebuję. W końcu przypłynęła do mnie odwaga, aby to zrobić, taka prawda bardzo mi go brakuje. Bardzo bym chciała aby tu był, przytulił po prostu był. Schodząc po schodach musiałam uważać aby ich skrzypienie nie obudziło osoby okupującej kanapę, byłam przekonana że to Pan Stasiu wczoraj długo siedział i zasnął na kanapie, ale niebieska walizka stojąca w kuchni szybko wyprowadziła mnie z błędu. To był Bartek!!! Pobiegłam na górę szybko się ubrałam, pomalowałam i wyszłam z domu. Po drodze spotkałam staruszka, który wracał ze świeżymi bułkami. Od razu widział po mojej minie, że rozpoznałam Bartka.
S: Małe zaskoczenie z rana, prawda ?
F: I to jakie.
S: Spokojnie, porozmawiam z nim a wtedy oddam go Tobie.
F: Haha dobrze, jesteśmy w kontakcie.
Każdy z nas ruszył w swoją stronę. Nie wiedziałam dlaczego tak mnie poruszył widok bruneta, sama do niego napisałam i czekałam aż przyjedzie. Teraz myśl o spojrzeniu mu w oczy mnie przeraża, postanowiłam pójść na jogę. Rano odbywała się na plaży, wyciszenie dobrze mi zrobi.
* W domu
S: Bartek, wstajemy. Śniadanie na stole.
B: Tak tak, już.
Powolnym krokiem udał się do łazienki, zmoczył twarz zimną wodą. Ogarnął się i usiadł do stołu, przed nim stało piękne śniadanie które czekało na niego. Na przeciw usiadł staruszek, bo pierwszym kęsie kanapki zaczął rozmowę.
S: Schrzaniłeś co ?
B: Słuch... zaraz skąd pan wie ? Fausti! Jest tu ?
S: Spokojnie, rozmawiała ze mną. Wszystko mi powiedziała, tylko powiedz czemu ?
B: Panie Stanisławie sam nie wiem. Poczułem, że tracę kontrolę nie wiedziałem co robić. Najprostszym wyjściem był atak.
S: Zarówno najgorszym.
B: Tak, Faustynka...
Przełknąłem ślinę.
B: Wszystko robiła dla mnie, a ja zachowałem się jak ostatni idiota.
S: Kochasz ją ?
B: Najbardziej na świecie.
S: Każdy zasługuje na drugą szansę, walcz o nią. O prawdziwą miłość zawsze trzeba walczyć.
B: Wie pan ile dostałem już szans ?
S: Mimo to cały czas jest przy Tobie, kocha Cię.
B: Co ja mam robić ?
S: Napisz do niej list, w którym opiszesz swoje uczucia.
B: Myśli pan ?
S: Zrobisz jak chcesz, ale ja bym na Twoim miejscu tak zrobił.
Zabrał swój kubek i poszedł do siebie, długo myślałem nad tym co powiedział. Może ten list to nie jest taki głupi pomysł ? Wyrwałem kartkę z zeszytu leżącego na półce, wziąłem długopis i zacząłem pisać. Nie powiem, trochę mi to zajęło. Dzwoniłem do Fausti, nie odbierała. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć, postanowiłem pójść do ogrodu. Usiadłem na ogrodowej huśtawce i rozkoszowałem się smakiem pysznego domowego ciasta, które przyniosła nam sąsiadka. Nagle usłyszałem:
F: Smacznego!
Prawie się zakrztusiłem, obróciłem głowę a przede mną stała moja Faustynka, MOJA! Szczęście napłynęło do każdej części mojego ciała, tak mnie zamurowało że nie potrafiłem się ruszyć. Totalny paraliż, wpatrywałem się w nią intensywnie. Jakbym chciał zapamiętać każdy centymetr jej ciała.
F: Bartuś, wszystko okej ? Dobrze się czujesz ?
B: Ja, ja bardzo Cię przepraszam.
Upadłem na kolana i wtuliłem się w moją ukochaną. Zaplotłem ręce wokół jej talii, czułem każdy jej oddech. Przepraszałem ją bez opamiętania, nie mogłem przestać. Podniosła mój podbródek, popatrzyła mi w oczy i powiedziała.
F: Wstań, proszę Cię.
Spełniłem jej prośbę, stanąłem naprzeciw niej. Zobaczyłem, że do jej oczu napływają łzy. Oparłem nasze czoła o siebie, położyła swoją dłoń na moim policzku. Jej delikatność, subtelność tak mi tego brakowało.
F: Już dawno Ci wybaczyłam, nie potrafię żyć bez Ciebie i nie chcę. Tylko proszę, nigdy więcej.
B: Nigdy!
W końcu zebrałem się na odwagę i ją pocałowałem. Mimo iż zaczął padać deszcz nie chciałem przerywać, trzymałem ją w swoich objęciach. Bałem się, że to tylko sen ale na szczęście była to jawa. Pan Stanisław wychylił się z okna i krzyczał "Dzieciaki wracajcie do domu, będziecie chorzy". Fausti próbowała wyswobodzić się z mojego uścisku, nie pozwoliłem.
B: Proszę...
F: Tęskniłam za smakiem Twoich ust i dotykiem, gdyby nie to już dawno byłabym w środku.
B: Bartek-deszcz 1:0
Zaśmiała się a ja ponownie złączyłem nasze usta. Tyle na to czekałem, jednak warto wierzyć i być cierpliwym. Nagroda za wytrwałość okazuję się być bardzo przyjemna. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do domu, staruszek spojrzał na nas z rozczuleniem i pozwolił nam oddalić się do pokoju, który zajęła Faustynka. Przebraliśmy się w suche ubrania i położyliśmy na łóżku, delikatnie gładziłem włosy mojej ukochanej a ona wtuliła się w moją klatkę piersiową i splotła nasze palce. Żadne z nas nie miało ochoty przerywać tej chwili zbędnymi słowami, po prostu trwaliśmy w tym stanie.
CZYTASZ
Dwoje ludzi, jedno miasto
RomanceHistoria łącząca dwoje ludzi, którzy dążą do znalezienia tej jednej właściwej ścieżki.