Rozdział 47

12 2 0
                                    

Zbudził ich pies, z piskiem dopadający do grubej kotary, gdy na zewnątrz zbliżały się skrzypnięcia na drewnianych szczeblach. Asmodeus zdążył się zebrać i założyć maskę akurat na chwilę, gdy jeden z wygnańców odgarnął zasłonę. Posługiwał się ekstremalnie łamaną polszczyzną, a więc Asmodeus skrócił mu cierpień i Edwardowi tłumaczył z anielskiego. W skrócie wysłali go Adramelek, bo sami od rana zajęci byli zszywaniem tych, co wrócili z nocnych wypraw. Oddał im rzeczy, z wyjątkiem broni, bo jeszcze im z nimi nie ufali. Poza tym zaprosił ich jeszcze na jedzenie, gdzie udali się od razu.

Całe szczęście nie musieli znosić kolejnego grupowego posiłku. Zazwyczaj nie kończyły się one dla nich dobrze.
Kuchnia działała cały dzień, smażąc mięsa, wyrabiając chleb, gotując wodę, lub sporządzając wina. Kto był głodny, udawał się na tą platformę, albo do spiżarni, brał co chciał do jednego ze stołów i po krótkiej przerwie wracał do pracy.
Spotkali się tam z resztą. Oskar z Darią wdzięcznie jak nigdy spożywali tłustą baraninę, ekskluzywnie przyprawioną kilkoma ziołami, a Lucyfer między nimi siedział jak ojciec zabierający dzieci na lody po dziewięciu godzinach pracy. Szatan siedział przy innym stole, prawdopodobnie z niechęci do ludzkiej kompanii, ale był w zasięgu wzroku władcy.
Odebrali swoje porcje wody i gotowanych żeberek.

- Zaraz do ciebie przyjdę - szepnął Edward, w przelocie szturchając łokciem Asmodeusa.

Miał inne plany.
Ze swoim talerzem i kubkiem przegotowanej wody przysiadł się do Szatana.

Biały demon nie zwrócił na niego uwagi, bo jak Edward już miał okazję się przekonać, apetyt miał wilczy. Ogryzał kości do ostatniego skrawka mięsa, a czasem i jeszcze trochę, by ostrymi zębami wydłubać szpik.

- Naprawdę wszystko smakuje ci popiołem, czy po prostu nie masz gustu kulinarnego? - zapytał w pewnej chwili Edward, z niesmakiem patrząc na własną porcję zwiotczałego mięsa.

- Nie mam gustu kulinarnego - przyznał. - Będziesz to jadł?

Edward dosyć chętnie odsunął od siebie swój talerz.

- Inaczej smak postrzegam niż wy. Smakuje mi to, co pozwala mi najdłużej pozostać u szczytu sił.

- Asmodeus byłby zawiedziony - prychnął pod nosem. - Pewnie bardzo się starał, żeby ci smacznie gotować.

Szatan wyprostował się nagle jak przestraszony zając, oczy miał wielkie i gdyby było to fizycznie możliwe, jeszcze bardziej by pobladł.

- Nie mów mu, że to powiedziałem - wydusił przerażony.

- Jeśli mi w zamian odpowiesz na jedno pytanie - odparł, przepijając wodę, przy czym dosyć niefortunnie przekonał się, że była to woda z gotowanych żeberek.

Biały demon nie odpowiedział, przywłaszczając sobie jego porcję, a jego milczenie Edward uznał za przyzwolenie.

- Zastanawia mnie upadek Asmodeusa. Ściślej mówiąc to, co zaszło w Ogrodzie. To znaczy, uprawianie seksu z samym białym demonem w Niebiosach jest jednak dosyć karygodnym występkiem - powiedział powoli, wyraźnie, ważąc dokładnie słowa. - Jak to się stało, że Sąd mu to puścił płazem?

- Nie mówił ci? - spytał z pełnymi ustami, ale jego niedoszłą odpowiedź zbył machnięciem ręki. - Powód jest taki, że Maalik nie był aniołem, którego by się postrzegało za niesamowicie przebiegłego. Mało tego, gdy mnie pierwszy raz ujrzał w Ogrodzie, faktycznie się do Mikaela udał i mnie wydał. Niestety jednak wspaniały wódz niebiański zbył jego skargi, a Maalik miał powszechną opinię... głodnego uwagi. - Zrobił przerwę, przepijając mięso tłustą wodą. - Gdy czyn został jednak dokonany i Mikael się dowiedział, dojrzał swój błąd. Wziął na siebie winę, że Maalika nie upilnował. Przytulili się, obu zostało wybaczone, alleluja. Potem jednak Maalik zaczął się skarżyć na ciągłe poczucie gorąca, nadmierne siły, narwanie umysłu, ciało napięte i skórę czerwoną.

Strzelajmy W Szczury 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz