Rozdział 50

37 3 9
                                    

Wieki już temu odpuścił sobie jedzenie, uznając ów rural za rzecz zupełnie zbędną. Wpatrywanie się w splątane ziołami flaki zatopione w wodzie i zwierzęcym tłuszczu ostatecznie zatwierdziło go w przekonaniu, że była to słuszna decyzja.
Z niesmakiem odsunął swoją porcję w stronę Mastemy. Jemu wydawało się wszystko być jedno. 

Ranek był bardzo wczesny, a Adramelek na schody wspięli się jak po dziesięciu godzinach ciężkiej katorgi. Dłonie mieli po łokcie we krwi, którą zmyli w wiadrze z wodą stojącym przy poręczy. Lucyfer zawsze domyślał się, że nie znajdzie ich w miejscu, w którym nie dba się o higienę.
Konsyliarz zbliżył się do nich z założonymi rękami.

- Masz mi coś do powiedzenia? - tak zaczęli, unosząc brodę, jakby mieli problemy z przełykiem.

Lucyfer jeszcze moment wzrokiem wodził po szparach w stole.

- Nie przypominam sobie.

- A ty? - Adramelek zwrócili się do białego demona, pochłaniającego gumowate skrawki mięsa jakby miesiąc jedzenia nie miał w ustach.

Władca go uprzedził.

- Mastema, który rok mamy?

Szatan zmarszczył mocno brwi, spuścił wzrok i myślał chwilę.

- Tysiąc... dwieście...

- W rzeczy samej. On ci raczej nie pomoże Adram.

Adramelek mocniej zacisnęli szczęki, a spojrzeniem mogli wtedy zabić.

- Dzisiejszego ranka przyniesiona mi została pacjentka skatowana nie do poznania. W świetle wczorajszej awantury, gotowi byliśmy to zignorować, ale z czystej ciekawości podjęliśmy dokładniejsze badania. Rozszarpana została za pomocą kłów i pazurów, a rany miały identyczny rozstaw i wielkość do tych pozostawionych na ciałach trójki łowców, którzy was tu sprowadzili. Trójki, która w ciemności została zaatakowana przez „jasną istotę".

- Dziwny przypadek. - Lucyfer kiwnął głową i zwrócił się do Szatana. - Wiesz coś o tym?

Biały demon potrząsnął głową z pełnymi ustami i władca znów spojrzał na Adramelek.

- Nic nam o tym nie wiadomo.

Adramelek milczeli moment, przyglądając się im obu na zmianę. Na stołującej platformie byli sami.
Odetchnęli głęboko.

- Wiele rzeczy można o tobie powiedzieć, ale okrutny nie jesteś - rzekli. - Dlatego dam ci szansę to wyjaśnić. Jeśli mnie przekonasz, powiem jej świcie, że padła ofiarą kolejnej bójki. A jeśli ci się nie uda, oddam do ponownego rozpatrzenia waszą sprawę i wszyscy staną po mojej stronie, możesz mi wierzyć.

Lucyfer nie odpowiedział z początku, wpatrując się wyłącznie w dryfującą parę, która ulatywała z kubka ziołowego naparu. Wyprostował się, odwracając do nich wzrok.

- Z jej powodu Aesmadiv wpadł w histerię - tyle powiedział.

Adramelek przytaknęli powoli, wzrokiem lustrując go z góry do dołu.

- A więc ktoś z naszych wyrównywał z nią rachunki - postanowili i bez słowa więcej odeszli.

Łatwo to poszło. Stanowczo za łatwo, ale Lucyfer nie wydawał się zaskoczony. Kierując się na schody, Adramelek Oskara i Darię wyminęli nawet bez przelotnego zerknięcia.

- Miał pan rację! - Daria zatrzymała się przed stołem, a włosy poklejone od błota sterczały jej we wszystkie strony. - Są dwa inne wyjścia. Otóż jedno jest-

- Spokojnie, dziecko. Usiądź najpierw - przerwał i podsunął w jej stronę kubek ziołowego naparu. - Gdzie byliście przez noc?

- Lepszą kryjówkę sobie znaleźliśmy. Wygodniejszą i z daleka od niego. - Oskar wskazał na Szatana. - Faktycznie traktują nas jak powietrze.

Strzelajmy W Szczury 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz