Nie pierwszy raz już piekielne korytarze nawiedzał. Odkąd go siłą Szatan ściągnął ku umownej piwnicy Wszechświata, Edward zdążył do niej przywyknąć.
Te wygięte, nieskończone korytarze poszczególnych pięter, w których ciągle jakiś kształt wisiał mu w kącie oka, a niepokój ciężkim oddechem ściekał po karku. Cały ten przerażający i nieosiągalny dotąd świat teraz stał się już niemal monotonnie znajomy.
Nadal jednak, zbyt długie przebywanie w piekielnych odmętach często przyprawiało go o nudności i bóle głowy, a więc wielkie sale i korytarze pokryte czarnymi kaflami przemierzał możliwie jak najszybszym krokiem.Na nikogo się nie natknął, co było całkiem dziwne. Tamtejsze demony już nauczyły się jego zapachu i momentalnie się zlatywały jak chmara komarów, by się na nim wieszać i dręczyć ciągłymi pytaniami. Ignorował je zazwyczaj, tak jak mu poradzono. Ponoć gdy się raz już ich ciekawość nakarmi, to zawsze wracają po więcej.
Tym razem jednak korytarze były puste, niepokojąco puste, a Edward siłą po raz kolejny wzrok oderwał od niewyraźnej postaci, której odbicie widział ciągle w czarnych płytach ścian.Wiedział, gdzie zmierza. Nie znał co prawda jeszcze rozkładu tego nieskończonego labiryntu, ale sojusznikiem było mu przeczucie. Czuł jak demoniczna energia zamknięta w jego piersi zawzięcie ciągnęła go w stronę reszty. Nie było to niekomfortowe uczucie i nie dręczyło go zbytnio, lecz czuł je nadal, jak realną więź zawiązaną między nimi, jasną smugę za którą nauczył się doskonale podążać.
Poprowadziła go do wąskich, lecz wysokich drzwi, które od reszty ścian odcinał strzelisty portal w kolorze różowego złota. Edward zmarszczył brwi, gdy usłyszał wreszcie nieświadomie utęskniony gwar po drugiej stronie.
Zapomniał o czymś znowu?Otrząsnął się i poprawiając maskę, uchylił lekko drzwi, by możliwie jak najdyskretniej wejść do środka.
Znalazł się w ogromnej sali, gdzie na sięgającej kostek wodzie dywanem dryfowały płatki róż, podrywane raz za razem przez kolorowe cienie. Wiele tam było demonów, większość z nich w postaciach ludzi, pięknych i atrakcyjnych na dodatek. Smukłe ciała o mlecznej karnacji, inne bardziej umięśnione w kolorach bursztynu oraz ciemne i pełne figury, zwinne ruchy pełne gracji, wyraźne piersi, włosy gęste, jakby jedwabne. Kobiety, mężczyźni oraz ci pomiędzy, wszyscy odziani byli w powabne stroje, które nie pozostawiały wiele dla wyobraźni. Powietrze było ciężkie i duszne, jakby nie woda, lecz perfumy rozlane były po podłodze.
Prędko Edwardowi zrobiło się słabo, lecz otrząsnął z siebie ten stan, zgonił hipnozę ich tańca do muzyki śmiechów i raźnych piosenek.
Schylił głowę i przywarł bliżej ściany, wyznaczając ją sobie za przewodnika. Ruszył dalej.Zaskakująco, nie tylko zmysłowe i niepokojąco aż rozkoszne postacie dane było mu ujrzeć. Mroczniejsze istoty były w tym tłumie jak plamy zgniłych płatków w polu barwnych kwiatów. Wiele z nich miało łuski i ogony, a ich skóra błyszczała delikatnie wilgocią. Chętnie oddawały się rozmowom, czy wirowi tańca, z reguły bliżej niż to przyzwoite. Widoki nagości, czy publicznego oddawania się sobie wzajemnie dawno już jednak przestały gorszyć Edwarda.
Dosięgnął wkrótce długi rząd czarnych stołów, okrytych prostymi obrusami w kolorze granatu. Po same brzegi wystawione na nich były butelki alkoholi o każdym kształcie i kolorze. Niektóre wyglądały całkiem kusząco, w krystalicznych barwach, ozdobione owocami, czy płatkami kwiatów. Inne jednak za to sprawiały wrażenie bardziej radioaktywnych, niż zdatnych do picia.
Tam natknął się na nieco odsuniętą parę demonów. Jednym z nich był średniego wzrostu sukub, konkub będąc bardziej precyzyjnym, który siedział na samej krawędzi stołu. Jego lekkie ubranie lepiło się do wilgotnej piersi jednego z morskich demonów, który napierał na niego, łapczywie chwytając jego uda, język pchając do gardła. Konkub wydawał się jednak nie przejmować tak szorstkim traktowaniem, w droczliwym odwecie szarpiąc jego włosy, nogami mocno oplatając go w pasie.
![](https://img.wattpad.com/cover/328812324-288-k299111.jpg)
CZYTASZ
Strzelajmy W Szczury 3
FantasyTo był spokojny czas. Nieidealny może, lecz nadal spokojny, beztroski, na tyle nawet, że śmieli ujrzeć w nim prawdziwy koniec całej tej tragedii. To była jednak jedynie chwila przerwy przed wielkim finałem. Częste i niewyjaśnione przypadki opętań s...