Rozdział 51

33 1 13
                                    

Asmodeus sztukę wykaraskania się z ciasnego objęcia opanował do perfekcji. Sztukę tą, wraz z przepisem na wywar z cynamonu pozostawiał na specjalną okazję. Odpowiednio sporządzony zamiast do mdłości, prowadził wyłącznie do nagłej senności, a anyż i pocałunek na fiolce zapewniał, że ów sny były wyłącznie przyjemne. Szatan nie sprawiał problemów. W gruncie rzeczy, Asmodeus mógłby mu podać ciecz w kolorze radioaktywnej zieleni z czaszką na etykiecie i podpisem ,,trucizna" w ośmiu językach, a biały demon wypiłby ją duszkiem i grzecznie podziękował. Przez myśl by mu przecież nie przyszło, że jego miłość zrobiłaby mu krzywdę.

Gdy biały demon zasypiał po wywarze, Asmodeus powoli i ostrożnie zaczynał wyginać ciało, centymetr po centymetrze opuszczając nogi na zimną, kamienną posadzkę. Rozbierał się z lekkiego, satynowego szlafroku, kładąc go Szatanowi blisko głowy, by brak zapachu jego ukochanego nie zaszkodził jego snu.
Nowe ubrania i przede wszystkim buty brał pod rękę, zakładając je dopiero za drzwiami.
Wtedy Asmodeus miał chwilę wolności.
Szatan miał swoje humory, a wśród nich bywał i niezwykle czepliwy. Zazwyczaj Asmodeus był w stanie wymigać się od jego ciągłego towarzystwa jakąś ważną sprawą w jego królestwie, a gdy to nie działało, Lucyfer złamany przez jego maślane oczy wymyślał rozmaite zadania Szatanowi. Czasem jednak nic na białego demona nie działało i tygodniami nie odstępował Asmodeusa na krok.

Strzelajmy W Szczury 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz