Po wyjściu na powierzchnię, Edwardowi nie zostało już wiele czasu na dojście do siebie i przyzwyczajenie wzroku do mętnych kolorów i gładkich krawędzi śmiertelnego świata. Jako swój portal do piekieł używali jeziorko w lesie, oddalone od domu na tyle, by chłód wczesnej zimy mógł do czerwieni pokąsać jego skórę. Nadal jednak, nawet przy ciepłej i słonecznej pogodzie, Edward zawsze biegł niemal do najbliższego ukrycia.
Było co prawda jeszcze bardzo wcześnie i w teorii nikt nie miał ochoty na spacer po zabłoconym lesie, lecz ryzyko nadal istniało. A w takim wypadku, takowy spacerowicz otrzymałby niesamowitą okazję ujrzenia swojego zdziwaczałego księdza, który o niebotycznie wczesnej godzinie paraduje po lesie w czerwonej szacie i diabelskiej masce.
Z pewnością zarówno Edward, jak i oni mogli się bez tego obejść.Szedł więc szybko, nie zwracając uwagi na to jak Asmodeus został w tyle, znacznie mniej przejęty, gdyż do jego aparycji wszyscy byli już przyzwyczajeni. Można nawet rzec, że zdobył swoją sławę we wsi.
Wielu ich sąsiadów zwracało się do niego „Deus", a konwersowali sobie z demonem o codziennych sprawach, jakby uczęszczali razem do podstawówki, a potem szkoły średniej, wybierając jeden kierunek studiów, gotowi poświęcić własne aspiracje w imię przyjaźni, którą w dzieciństwie przypieczętowali paktem krwi, gdy uścisnęli sobie dłonie rozcięte kawałkiem szkła. Dopiero w środku takowej rozmowy Asmodeus orientował się, że w sumie to nie ma pojęcia kim do cholery jest jego rozmówca.Tak czy inaczej, doskonale już wszyscy akceptowali fakt, że mieszkał razem z Edwardem na drugiej plebani. Jedyną osobą, prócz Bogdana, która do takiego stanu rzeczy miała problem, był sam Asmodeus.
Nie potrafił do końca stwierdzić dlaczego. W końcu odkąd pamięcią sięgał, spełniał się w roli kochanka, który znaczącą część swojego życia spędzał chowany przez swoich partnerów pod łóżkami, czy w szafie. Tym razem jednak ten koncept uwierał go jakoś specjalnie.
Temat apostazji Edwarda był jednak takim, którego demon czelności nie miał tknąć kijem. Nie chciał ryzykować burzenia ich spokoju, a więc dostosował się w milczeniu, tak jak zawsze to robił.Edward po powrocie miał niecałą godzinę na przebranie się i zjedzenie szybkiego śniadania, gdyż demon nie pozwalał mu już wychodzić za drzwi z pustym żołądkiem. Tak samo zmuszał go też do noszenia prostych, czarnych rękawiczek bez palców, chociaż dawno już skóra na kostkach Edwarda była szorstka i różowa od blizn. Na to ksiądz jednak znalazł zastosowanie, a mówiąc dokładniej to na niewielką kieszonkę, którą rękawiczki posiadały na zewnętrznej części.
Chował tam niewielkie kapsułki, wściekle czerwone w kolorze i nieco większe niż zwyczajne leki. Nie łykał ich jednak, lecz łamał, na co z zewnątrz buchała gęsta chmura krwawego dymu.
W postaci cienkiej smugi, jak myślące stworzenie, wślizgnął się mu pod powieki. Była to niekomfortowa sensacja, jak stado mrówek wchodzących mu do oczu, a na to wyobrażenie zagryzł mocno język. Jednak razem z nieprzyjemnym szczypaniem przeminął również czerwony kolor jego oczu, spłynął gdzieś w dół, znów pozostawiając po sobie zielone tęczówki, z którymi Edward się urodził.Akurat kończył ostatni kęs tosta z miodem, gdy Asmodeus powrócił z wygnania do łazienki, gdzie zmuszony został zmyć z siebie gorzkawy odór alkoholu. Ręcznikiem ścierał jeszcze wodę z włosów, gdy wesoło za nim dreptał lucyfer, uparcie łapiąc zębami za sznurek jego dresowych spodni. Całe szczęście Asmodeus zdołał się już przyzwyczaić do tego psiaka. Nadal co prawda chował się za Edwardem, gdy napotykali gdziekolwiek jakąś inną bestię, ale lucyfer po takim czasie zaskarbił sobie ten tytuł wyjątku od jego fobii.
– Możesz powiedzieć swojemu psu, żeby przestał mnie rozbierać? – spytał, po raz kolejny odtrącając pysk lucyfera.
Edward jednak tylko przepłukał suche gardło łykiem ciepłej bawarki.
CZYTASZ
Strzelajmy W Szczury 3
FantasyTo był spokojny czas. Nieidealny może, lecz nadal spokojny, beztroski, na tyle nawet, że śmieli ujrzeć w nim prawdziwy koniec całej tej tragedii. To była jednak jedynie chwila przerwy przed wielkim finałem. Częste i niewyjaśnione przypadki opętań s...