Rozdział 28

25 5 0
                                    

Nerwowy i sztywny był jego krok, gdy maszerował przy akompaniamencie dzwonienia złotych łańcuszków, okalających jego postać. Warczał coś ciągle pod nosem, przemierzając białe korytarze z marmurowych kafli, z których jak potężne drzewa wyrastały złote kolumny. Miały mocną budowę, podtrzymując sufit zdobiony rozetami, rzeźbami kwiatów, lwów, ryb i pawi, które swe pnącza wyciągały ku podłodze, uginając się pod swoim własnym ciężarem, jakby w każdej chwili miały się zawalić. A jednak, mimo tego całkiem realnego zagrożenia, ni jednego spojrzenia demon nie skierował na sufit podczas swej drogi. Niczym nie rozproszony, dopadł wreszcie do jednych z drzwi. Były ciemne, jak plamy na jasnych ścianach, zakończone półokręgiem na górze i z kołatką w kształcie pyska dzikiej bestii. Szarpnął za mosiężne koło i wściekły wpadł do środka.

- Ile można na was czekać!? - wrzasnął na trójkę innych demonów.

Pokój nie był duży, w całości wyścielony beżowym dywanem i ścianami przysłoniętymi ażurowymi dekoracjami w kolorze złota. Po lewej stało łóżko okryte białą pościelą, po prawej wysoka, elegancka szafa, a zaraz przy niej jedyna w pokoju kolumna i to tam właśnie rozgrywał się cały dramat. Trójka demonów otaczała to miejsce jak wybitnie marni łowcy, gdy jeden z nich trzymał lekką, liliową suknię w dłoniach.
Pan spojrzał w róg pokoju, gdzie w ciasną wnękę między ścianą, kolumną, a szafą wciśnięty był drżący, biały kształt.

- Czemu on nie jest jeszcze przebrany!?

- Buntuje się! - obronił się jeden z demonów, ale Pan zbył go tylko prychnięciem.

- To przeklęte dziecko! Trójka żołnierzy z małym chłopcem sobie poradzić nie potrafi!?

- Jak taki mądry jesteś, to sam go przebieraj! - odkrzyknął demon z suknią, którą następnie wcisnął mu w dłonie. - Serdecznie dość już mam tego gówniarza - syknął pod nosem, a że demony z reguły słynęły z miłości do konfliktów, pozostała dwójka prędko udała się za nim.

Pan westchnął ciężko, głowę odrzucając, gdy drzwi zatrzasnęły się za nimi. Czuł już wtedy jak mu się krew gotuje w żyłach. Suknię przerzucił przez ramię i podszedł, kucając przed wnęką.

- Słuchaj ty nędzny szkodniku - wycedził przez zęby. - Nie mamy czasu się z tobą użerać. Karim na nas czeka, a jak się zniecierpliwi, to uwierz mi, nie będzie taka milutka jak my. Przestań więc strzelać fochy i przebieraj się!

Z tym sięgnął w stronę niewielkiego chłopca, by go wyszarpać na środek pokoju. Duch nie poddał się jednak tak łatwo. Nagle odsunął swój welon, odsłaniając wyłącznie usta i wargi obciągnął jak wściekły pies. Syknął na niego wrogo.
Pierwszy raz wtedy Pan ujrzał jakiekolwiek szczegóły jego twarzy. Miał całkiem wyraźne rysy w kształcie serca i oliwkową cerę, usta najdelikatniej zaróżowione, choć im teraz przyjrzeć się było najtrudniej.

Bardziej jednak Pana zaskoczyła, niż przestraszyła ta obrona, a więc jeszcze raz sięgnął po niego. Chłopiec jednak widocznie nie żartował.

Ledwo co zdążył go chwycić i z sykiem demon znów wyszarpał dłoń. Otrząsnął ją i spojrzał, oglądając jak po jej zewnętrznej stronie ścieka ciemna krew.

- Ty... - prychnął z niedowierzaniem - ty mnie naprawdę ugryzłeś?

Chłopiec znów syknął jak gad, mocniej wciskając się w swoją niewielką kryjówkę.

- Kto ci takie zęby wyhodował? - ciągnął, przez swoje oszołomienie nabierając trochę spokojniejszego usposobienia.

- ...Eri - odparł, choć wciąż niechętnie.

Strzelajmy W Szczury 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz