Rozdział 22

28 5 2
                                    

Edward kilka razy w ciągu swojego życia mógł się przekonać, że najlepszy plan w jego wypadku, to brak planu. Bo ile razy zdążył już poukładać sobie plan działania z najmniejszym nawet szczególikiem dokładnie na swoim miejscu, tylko po to, by przez jego konstrukcję los przesłał tornado, wszystko burząc i zsyłając na kierunek południowy? A więc tym razem nawet się nie starał, zmierzając w ich stronę bez ani jednej myśli kołotającej się w głowie, bo każda mogła być potencjalnie iskrą, która wznieciłaby w nim na nowo płomień paniki.

Gdy był już zaledwie kilka kroków od nich, Daria go spostrzegła, siedząc do niego bokiem, lecz jej reakcja nie była zbyt gwałtowna. Lekko tylko uniosła brwi, spojrzała na Oskara, który nadal krzyczał jakieś nonsense, po czym znów na Edwarda. Ruch ten wreszcie wyrwał mężczyznę z amoku i odwrócił się gwałtownie, by z Edwardem stanąć twarzą w twarz.

- Hej - zaczął ksiądz, gdy Oskar patrzył na niego, jakby to on był demonem. - Słuchajcie, bo... trochę słabo wyszło.

Oskar milczał moment, dłonie opierając na biodrach, po czym obejrzał się na Darię.

- Słyszysz go? - spytał. - Trochę słabo wyszło.

- Ciężko się nie zgodzić.

Z przytaknięciem Oskar znów zwrócił się w stronę Edwarda.

- Zamknąłeś nas w swojej sypialni - powiedział z uśmiechem, a gdy uniósł ręce, bardzo wyraźnie drżały. - Zaraz po tym jak gonili nas jacyś pieprzeni pscychole i... - Otworzył usta, ale ciągłe osłupienie widocznie słów nie wpuszczało na jego język. - Co to, do kurwy nędzy, było?

- Wiem, że musicie być... oszołomieni - odparł Edward, ściskając jego dłonie zarówno w próbie uspokojenia, co i upewnienia się, że nie rzuci się zaraz do ucieczki. - Wszystko wam wyjaśnię, ale dla waszego dobra muszę to zrobić stopniowo. Wróćmy najpierw do domu. Usiądziecie, ochłoniecie i wtedy porozmawiamy.

- Nie odpowiadasz mi na pytanie Edward!

Ksiądz zagryzł język, zerkając na Darię, która ciągle siedziała tylko z głową opartą na dłoni, a teraz jej mina wydawała się być po prostu znudzona. Tylko oczy zdradzały jej zagubienie. Szeroko otwarte, z wąskimi źrenicami.

- Zobaczyliście anioła - odpowiedział więc. - ...Byłego anioła.

- O kurwa, powiem ci, kamień mi z serca spadł - parsknął, wyrywając ręce. - Czy ty mi jakieś dragi wsypałeś do kawy?

- Nie. To co widzieliście było realne - odparł spokojnie. Szczerze powiedziawszy, niegdyś już zastanawiał się co by powiedział, gdyby ktoś się dowiedział o jego zdolności. Teraz czas nadszedł wywlec te scenariusze na wierzch. - Na tym świecie jest ich wiele i pewnie nie był to pierwszy, z jakim mieliście styczność. Problem polega na tym, że gdy są w swoich... bardziej nieludzkich formach, nie powinniście ich widzieć.

- Co?

- Coś jest nie tak i muszę uzgodnić co, ale w tym celu musicie wrócić ze mną do domu.

- Edek... - wtrąciła się Daria, zerkając na niego z dołu - co to znaczy „były anioł"?

Edward zagryzł język. Szczerze powiedziawszy miał nadzieję, że ten dodatek umknie ich uwadze. Najrozsądniejsza decyzja jaka napatoczyła mu się w tamtej chwili, to zignorować to pytanie.

- Czeka na nas mój stary przyjaciel, Raziel. On też jest aniołem.

- Czy ty sobie wsypałeś dragi do herbaty? - Oskar zmarszczył brwi.

- Proszę was, po prostu chodźcie ze mną - naciskał, czując jak bezradność wkrada się do jego głosu. Oskar nadal wydawał się zbyt wytrącony z równowagi by cokolwiek zrozumieć, a więc rozpaczliwie błagalne spojrzenie Edward złożył na Darii.

Strzelajmy W Szczury 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz