Demon odwrócił się, ale dojrzeć zdołał już tylko okrągłą paszczę wysadzoną spiralą ostrych zębów.
Stwór rzucił się na niego, odciągając od Asmodeusa i wgryzł w mięso. Był wielkości ich koni, a jego obrzydliwy wygląd na moment rozproszył wszystkich. Był jak robak. Wielki robak o dziesiątkach odnóży, ostrych i stalowych jak groty ich strzał. Pokrywał go pancerz jakby z kamienia, spod którego z jednej strony wystawał czarny pysk, a z drugiej długi, rozwidlony ogon, który drżał wysadzony cieniutkimi kolcami.
Inny demon rzucił się na ratunek, broń usiłując wbić między płaty pancerza. Wtedy potwór jednak zwinnym ruchem odwrócił się, ciałem okręcając jak wąż i w górę uniósł przednie odnóża, podobne do tych modliszki. Pochwycił nimi demona i w nim znalazł kolejną ofiarę. Piski tego monstrum przeszywały powietrze, wdzierały się do głów, boleśnie umysł rozrywały na kawałki, gdy zęby wtapiała w co tylko najdzie, jak pies ogryzający kość.
Cokolwiek to było, silniejsze było od nich i na moment Asmodeus z Lucyferem przestali być priorytetem. Kto tylko mógł jeszcze stać, rzucił się na bestię, usiłując wedrzeć się za jej pancerz.
Władca wykorzystał to i dźwignął Asmodeusa za sobą.
- Szybko! - syknął na niego i pobiegli w przeciwną stronę, gdy odgłos syków potwora i bojowych okrzyków powoli zostawał za ich plecami.
Nikt z pozoru nie ruszył za nimi, ale nie zwolnili ani na sekundę, póki coś innego nie stanęło im na drodze. Było to ciało innego demona, lub przynajmniej tak mogli zgadnąć. Czerwona plama, a w niej wyłącznie fragmenty dawnej istoty, truchło poszarpane jakby przez całe stado wilków.
Dalej natomiast dojrzeli nieco przyjemniejszą postać.- Azi! - zawołał z widoczną ulgą i oboje doskoczyli do niego. - Jesteś cały?
- Tylko mnie drasnęli - odparł z wymuszonym uśmiechem, ale nie mieli jeszcze czasu na przepychanie się ze sobą.
Edward nie był w końcu sam. Trzymał Szatana, z pozoru na wpół żywego. Jego rękę oplótł sobie wokół szyi i usiłując go podeprzeć, zdołał odejść z nim jedynie kawałek, nim ich nie dogonili.
- Co z nim jest? - zapytał Lucyfera, który prędko przejął białego demona i uniósł na rękach. - Zginie?
- Jak się nie pospieszymy, bardzo możliwe - mruknął i nie czekając na nich ruszył dalej.
Dopiero wtedy, gdy szybkim krokiem podążyli za władcą, Edward faktycznie przyjrzał się białemu demonowi. Jego oczy wciąż były otwarte, ale jakieś... puste, przygaszone. Brwi miał uniesione, usta zamknięte, powieki szeroko rozchylone i jego twarz wydawała się całkowicie zastygnąć w tym stanie. Nie oddychał i nie drgnął odkąd Edward zdołał go dźwignąć na nogi. Ciężko było jednak powiedzieć, że przypominał martwego. Był bardziej jak... maszyna, jak robot, wyłączony wpół ruchu.
Lucyfer jednak tym razem głowy nie miał im niczego wyjaśniać, wciąż rozkojarzony, dużo mniej sprawny przez truciznę płynącą w jego ciele.Wreszcie wydostali się na powierzchnię. Kilkanaście metrów dalej czekały ich konie, Oskar z Darią nerwowo ich wyczekujący i Lucyfer odetchnął cicho do siebie samego. Gdy tylko do nich dotarli, położył Szatana na trawie i dopadł do toreb.
- Co z nim jest? - zapytała Daria i widocznie widok Szatana wprawił ją w podobny stan zaniepokojenia i dyskomfortu co Edwarda.
- Stracił potężną ilość energii. Prawdopodobnie więcej niż jej w ogóle posiadał - mruknął, w spazmatycznych ruchach przeszukując ich bagaż. - Teraz jest w pewnym sensie na minusie.
Potrząsnęła głową, mimo wszystko nie mogąc oderwać wzroku od białego demona.
- Ma ujemną energię?
CZYTASZ
Strzelajmy W Szczury 3
FantasyTo był spokojny czas. Nieidealny może, lecz nadal spokojny, beztroski, na tyle nawet, że śmieli ujrzeć w nim prawdziwy koniec całej tej tragedii. To była jednak jedynie chwila przerwy przed wielkim finałem. Częste i niewyjaśnione przypadki opętań s...