Coś kojącego dało się odnaleźć w nabieraniu i ponownemu zlewaniu z drewnianej łyżki mięsno-ziołowego wywaru, oglądając jak pęcherzyki tłuszczu rozbijają się na mniejsze, po czym znów łączą ze sobą. W swojej palącej potrzebie odwrócenia uwagi potrafiła znaleźć w tym zjawisku element hipnotyzujący, na moment zapominając o całym otaczającym ją świecie. Potem podnosiła wzrok. Ta, nadal tam byli.
Słońce zawisło już w zenicie, lśniąc tylko białą poświatą przez puchatą warstwę szarych chmur. Wiatr dął w nich dojmującym zimnem, gdy zatrzymali się po pięciu godzinach drogi, by rozruszać kości i zjeść coś ciepłego.
- Ja nie potrafię tak dobrze gotować nawet we własnej kuchni - przyznała pod nosem.
- Dużo praktyki - odparł krótko Lucyfer.
Daria przytaknęła, nabierając do ust kolejną porcję.
Z każdą chwilą coraz bardziej zaczynała wierzyć w teorię Lucyfera odnośnie Centrum oraz tych relacji. Tyle się w końcu nasłuchała już biblijnych odpowiedzi, wychowywała się z księżami od dziecka, a teraz przy władcy piekieł czuła się aż... niepokojąco komfortowo. Być może był to fakt, że nie fałszował żadnej sympatii, jak by zapewne się spodziewała. W gruncie rzeczy całkiem jawnie dawał im do zrozumienia, że nie są jego wymarzoną kompanią i ta właśnie niewielka szczerość szczególnie koiła jej nerwy.
Oskar natomiast kompletnie nie wydawał się przestraszony. Żadnego z tej trójki. Traktował ich bardziej jak starych znajomych, z którymi nigdy się za specjalnie nie lubił. Może z wyjątkiem Szatana. Do niego podchodził raczej z ostrożnością, z jaką traktuje się ćpuna z nożem w ciemnym zaułku.Nim ta krótka konwersacja mogła przejść ponownie w napiętą ciszę, w trawie rozległ się szelest, kroki zbliżające się w szybkim tempie. Skrywając coś w dłoniach, Asmodeus przeskoczył nad wymierającym już ogniskiem i z gracją miejsce zajął koło Edwarda, który przez ostatnie kilka minut zabijał czas zwijaniem warkoczów ze źdźbeł trawy. Bez słowa demon ostrożnie odsłonił skrywany przedmiot, podsuwając go bliżej. Edward zerknął na niego, brwi unosząc wysoko, po czym wzrok podniósł na samego Asmodeusa.
- Medal chcesz?
Demon zmieszał się widocznie.
- A nie?
Edward spojrzał tylko na niego tępo, czekając aż wycofa się z tego śmiertelnie poważnego podejścia do sprawy, ale jak zwykle, przeliczył się.
Obruszony demon odwrócił się do niego plecami i zamiast tego przedmiot zniżył w stronę psa.- A ty co myślisz? - spytał, gdy lucyfer nos przystawił do jego dłoni. - Nie! Tego się nie je!
- Co to jest? - zainteresował się wreszcie władca, wzroku nie odrywając jednak od resztek trzaskających płomieni
- Żabę znalazł - westchnął ciężko Edward.
- Upolowałem - poprawił dumnie demon. - Obiad niewdzięcznikowi przyniosłem jak prawdziwy pan domu.
- Od kiedy to ty jesteś panem domu?
- Jestem większy, litenov, to oczywiste, że ja jestem mężczyzną w tej relacji.
Edward milczał moment, bo ciepły posiłek rozleniwił go trochę i znużył jego umysł.
- A ja kim jestem?
- Bezbronną niewiastą, rzecz jasna.
Znów zmarszczył wyraźnie brwi, a nawet nos, patrząc na niego, jakby ten mu kazał rozwiązywać równania na osiem linijek.
- Ty wiesz jak działają homoseksualne związki?
- Lisie, ja wynalazłem homoseksualizm - odparł z tą samą arogancją. - Nie ucz ojca jak się dzieci robi.

CZYTASZ
Strzelajmy W Szczury 3
FantasyTo był spokojny czas. Nieidealny może, lecz nadal spokojny, beztroski, na tyle nawet, że śmieli ujrzeć w nim prawdziwy koniec całej tej tragedii. To była jednak jedynie chwila przerwy przed wielkim finałem. Częste i niewyjaśnione przypadki opętań s...