Rozdział 16

2.8K 183 39
                                    

Liam

Wysiedliśmy na stacji benzynowej. To znaczy pani Margareta i wujek wysiedli, a ja wyskoczyłem, bo poczułem, że przez zapach rzygów, zaraz znowu puszczę pawia.
– Jesteś skończonym kretynem!
– Nie unoś się, przecież to nie jego wina.
– Niepotrzebnie nażarł się tej cholernej czekolady! – Gustav wyglądał, jakby głowa miała mu eksplodować. Był cały czerwony i przypominał balon, czym trochę mnie rozśmieszył.
Po słowach mężczyzny zerknąłem na brązowe plamy, które ściekały z tylnego siedzenia prosto na podłogę.
Trochę szkoda czekolady, westchnąłem w duchu, ale przynajmniej mój pierwszy plan zakończył się sukcesem – zatrzymaliśmy się.
Obróciłem głowę w kierunku dystrybutorów i zmrużyłem oczy, by dostrzec logo.
No niestety, nie udało mi się trafić. Stawiałem na Circle K, bo ta stacja pojawiała się bardzo często, a poza tym, ich znaczek był prosty do wyskrobania na okrągłym koraliku. Jednak los chciał, że zatrzymaliśmy się na Shellu. No trudno, jeżeli tata znajdzie moją bransoletkę, może wpadnie na to, by sprawdzić najbliższy punkt na mapie.
Nie jest przecież głupi. Jest mądry. I na pewno już pędzi, żeby mnie uratować. Tak, im dłużej o tym myślałem, tym mniej ściskało mnie w gardle.
– Wynocha na stację. – wujek mocno chwycił mnie za obciachowy sweterek i pchnął w kierunku budynku.
Miał tak rozwścieczoną minę, że aż trochę się go przestraszyłem... Ale tylko trochę, żeby nie było.
Na szczęście Margareta pojawiła się między nami, a następnie objęła mnie ramieniem.
– Skończ nim pomiatać. – syknęła jadowicie. Jej też bym się wystraszył, gdyby nie stawała właśnie w mojej obronie. – I nie zapominaj, kim ten chłopiec jest.
Ten chłopiec? W sensie ja?
Uniosłem brew i spojrzałem na starszą kobietę ze zdziwieniem. Nie miałem pojęcia o co jej chodziło, ale najważniejsze, że wujek wiedział. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo po słowach wypowiedzianych przez Margaretę, zluzował gacie.
– Wiem. – mruknął.
– Gdy podrośnie, a ja opadnę z sił i nie będę mogła zajmować się biznesem, pójdzie w ślady Edvarda, przejmie interes i zostanie najważniejszym człowiekiem w Skandynawii. Więc pilnuj się, dobrze ci radzę.
Przejmie interes? Że ja? Wytrzeszczyłem oczy i parsknąłem cicho. Ta baba chyba serio miała nierówno pod sufitem.
– Milcz, Liam. – warknęła.
Cóż, może wyglądała, jak stara, pomarszczona rodzynka, ale najwyraźniej słuch miała bardzo dobry.
– Niech zejdzie mi już z oczu. – wujek machnął ręką, zawrócił do samochodu, wyciągnął plecak, który przewiesił sobie przez ramię, a następnie kiwnął brodą na drzwi wejściowe. – Słyszałeś? Nie chcę cię widzieć. Idź do kibla i doprowadź się do porządku.
Głupek. I dupek. I debil.
– Chodź, kochanie. – Margareta mocno chwyciła mnie za rękę. Nie było w tym ani trochę czułości, bo wiedziałem, że po prostu pilnowała, żebym nie uciekł. – Wejdziemy do środka.
Gustav trzymał się nieco w tyle, więc stwierdziłem, że to idealny moment, by odpalić słodkie oczy i postarać się rozpuścić kobiecie serce.
– Już nigdy nie zobaczę mamy i tatusia? – jęknąłem płaczliwym tonem.
– Nie.
– Dlaczego?
– Ponieważ ich nie potrzebujesz.
– Ale ja kocham moją rodzinę.
– To nie jest twoja...
– Ale... – spróbowałem jej przerwać, jednak zamknąłem się, kiedy poczułem silny ból dłoni, w którą wbiła paznokcie.
– Posłuchaj, Liam. – Margareta pochyliła się, a jej śmierdzący oddech owiał mój policzek. – Nie poruszaj więcej tematu tych ludzi. Zapomnij o Alice, Christianie i innych członkach Malbatu. Jasne?
– Skąd wiesz o Malbacie? – stanąłem jak wryty, nie zważając na to, że wciąż ciągnęła mnie w kierunku stacji.
Przez prawie dziesięć lat żyłem w przekonaniu, że nikt nie wie o naszym istnieniu. No, a przynajmniej nie obce, stare baby. Mama Ashley od zawsze tłumaczyła mi, że musimy być ostrożni i pilnować rodzinnych sekretów, tymczasem jakaś wściekła emerytka tak po prostu była wtajemniczona?
Trochę żenada...
– Wiem więcej, niż ci się wydaje, drogie dziecko.
– Właśnie widzę...
Kobieta zerknęła na mnie, uśmiechając się pod nosem.
– Jesteś taki podobny do swojego ojca... Krnąbrny, ale za to niesamowicie błyskotliwy...
– To fakt. – mruknąłem nieco głośniej niż zamierzałem. – Mój tata jest bardzo błyskotliwy, więc na pewno szybko mnie odnajdzie.
Kurczę. Margareta naprawdę miała świetny słuch, co udowodniła mi, kiedy jeszcze mocniej zaczęła miażdżyć mi kości w dłoni.
Chyba temat Christiana wyjątkowo działał jej na nerwy.
Gdy weszliśmy na stację, dla własnego dobra od razu skierowałem się do łazienki. Nie to, żebym liczył na jakieś okno, przez które mógłbym się przecisnąć. Aż tak naiwny nie byłem, a poza tym, Gustav bez przerwy miał mnie na oku.
– Nie mogę się wysikać, kiedy tak na mnie patrzysz. – rzuciłem, łypiąc na wujka z niekrytą niechęcią.
Chciałem, żeby wiedział, że nie znoszę go tak samo, jak on mnie.
– Masz dziesięć sekund na załatwienie swojej potrzeby, a później odciągnę cię od pisuaru siłą.
Twarz miał strasznie spiętą, a oczy błyszczały mu złowrogo.
– Spoko, najwyżej siknę w samochodzie.
– Nie pogrywaj ze mną, gówniarzu. – zrobił krok w moją stronę, ale zatrzymał się, gdy jakiś facet wszedł do łazienki.
Niestety, minął nas szybkim krokiem, jakby ze wszystkich sił walczył z nadciągającą katastrofą w gaciach i zniknął w zamykanej kabinie.
Drgnąłem nerwowo, kiedy znów zostaliśmy sami.
– Działasz mi na nerwy. – Gustav wycelował we mnie palcem.
– To po co mnie porwaliście?
Zacisnął usta i zawahał się nieco przed odpowiedzią.
– Margarecie zależy, abyś dorastał przy niej. Ma wobec ciebie plany.
– Jakie?
– Srakie. Skończyłeś już?
– Nie. – uśmiechnąłem się niewinnie. – Kiedy dorosnę, przejmę jakiś biznes?
– Być może.
– Więc będę twoim szefem. – pokiwałem głową z zadowoleniem. – Super.
– Czas ci się skończył. – warknął i podszedł, by wywlec mnie z łazienki. – Jeżeli zlejesz się w aucie, będziesz jechał w bagażniku, masz moje słowo.
– Spoko, sikać skończyłem już z pięć minut temu. Na problemy z prostatą przyjdzie czas, kiedy będę w twoim wieku.
Mogłem się powstrzymać i walnąć tym tekstem dopiero po wyjściu z toalety, wtedy być może znowu zostałbym uratowany przez Margaretę, ale niestety niewyparzony język wujka Neila jakimś cudem uaktywnił się u mnie.
– Chodź no tu, mały. – głos mężczyzny był przesiąknięty nienawiścią i prawdziwym złem, jakby w ludzkiej skórze krył się prawdziwy diabeł.
Nie muszę chyba mówić, że od razu pożałowałem swoich słów?
– Zostaw! – krzyknąłem, kiedy złapał mnie za biodra, nim zdążyłem dobiec do drzwi.
– Już nie jesteś taki wyszczekany, co? – syknął.
Opierałem się, ale był silniejszy. Dupek! I debil!
W ułamku sekundy znaleźliśmy się przy umywalkach, Gustav zrzucił swój plecak na podłogę, żeby móc wygodniej unieruchamiać mi ręce przed twarzą i odkręcił kurek z gorącą wodą.
– Nie! Nie, nie, nie! – spróbowałem go kopnąć, ale chyba nie zrobiło to na nim wrażenia, bo jedynie wyszczerzył się złośliwie.
Odczekał, aż nad umywalką zacznie unosić się para, a następnie mocno szarpnął moją ręką, by zbliżyć ją do wrzącego wodospadu.
Zamknąłem oczy i wydałem z siebie cichy jęk, kompletnie oszołomiony faktem, że ktoś próbował zrobić mi krzywdę. Jeszcze nigdy nie spotkało mnie coś równie potwornego, więc szybko, ku rozbawieniu wujka, zacząłem się trząść.
– Nie wstyd ci, Liam? – wyszeptał kpiąco. – Christian był bardziej opanowany, kiedy Linus...
– Puść go, do cholery.
Odrętwiały ze strachu uchyliłem powieki i powiodłem wzrokiem do otwartych na oścież drzwi. W progu stała Margareta i patrzyła na nas z dziwnym wyrazem twarzy. Na mnie jakby z mieszaniną gniewu i poirytowania, na Gustava – karcąco.
Przełknąłem ślinę.
– Rozumiem, kochanie, że dotychczas wychowywany byłeś przez bandę tępych degeneratów... – rzuciła, kipiąc ze złości. – Ale od dziś będziesz przestrzegał nowych zasad. – otwartą dłonią wskazała na Gustava, który wciąż przytrzymywał mnie przy zlewie. – Pierwszą z nich, jest okazywanie nam należytego szacunku. Rozumiemy się?
Wbiłem spojrzenie w szumiącą wodę. Musiała być strasznie gorąca, bo ciepło biło z umywalki, muskając moje zaróżowione policzki. Poczułem się trochę jak w saunie.
– Zadałam ci pytanie. – Margareta zbliżyła się i wsunęła mi dwa palce pod brodę, by siłą unieść głowę. – Rozumiemy się? – powtórzyła, powoli tracąc cierpliwość.
– Tak.
Kobieta uśmiechnęła się zwycięsko i poklepała mnie po włosach. Gdyby Gustav nie przytrzymywał mi rąk, na pewno bym ją odtrącił.
Wujek, który próbował mnie poparzyć również zasługiwał na ochrzan i to nawet większy, przynajmniej moim zdaniem, ale gdy Margareta zbierała się, żeby coś powiedzieć, obcy mężczyzna uchylił drzwi od kabiny, wyprostował plecy i ruszył w naszym kierunku, w celu umycia rąk.
Kątem oka zerknął na wodę, która prawie przelewała się na podłogę.
– Hej, mały łobuzie. Nie baw się kurkami. – Gustav przycisnął mnie do swojego boku i wzruszył ramionami, patrząc na faceta z uprzejmym uśmiechem. – Eh, te dzieci...



MALBAT TOM 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz