Rozdział 37

2.6K 169 25
                                    

Olivia

Nie mogłam oddychać, ale prędzej sprzedałabym duszę diabłu niż obudziła słodko śpiącą Shelby, która ułożyła łeb i jedną wielką, niedźwiedzią łapę na moim brzuchu. Już jakąś godzinę temu praktycznie przestałam się ruszać, odłożyłam album ze zdjęciami należący do Neila i raz po raz zerkałam w kierunku okna. W pozycji leżącej niewiele byłam w stanie przez nie zobaczyć, ale czekałam na dźwięk otwieranej bramy i charakterystyczny ryk silnika.
I doczekałam się. Nie wiem, jak długo go nie było, ale z całą pewnością więcej niż dwie godziny. Wywnioskowałam to po odgłosach dochodzących z dworu – jakieś piętnaście minut wcześniej usłyszałam Rachel i Astrid, które głośno o czymś dyskutowały, będąc w drodze na kolację Alice i Christiana.
Shelby otworzyła zaspane ślepia. Nie sądzę, by ktokolwiek oprócz Neila miał taką moc, by zbudzić ją z twardego snu. Ostatnio nie miała zbyt wiele siły, ale już samo trzaśnięcie drzwiami od samochodu wywołało w niej tak przeuroczą reakcję, że aż poczułam lekkie ukłucie wzruszenia w okolicy serca. Zamerdała ogonem i podniosła się, ciężko przy tym wzdychając, ale nim zeskoczyła z łóżka, łypnęła na mnie z szerokim psim uśmiechem. Stróżka gęstej śliny zaczęła dyndać z jej siwego pyska.
– Tak, ja też się cieszę, że wrócił. – wyszeptałam wesoło. – Ale nie będę na niego skakać, kiedy wejdzie do domu.
Shelby odpowiedziała mi szczeknięciem, które odebrałam jako „twoja strata" i już po chwili po wielkim psisku w mojej pościeli nie było nawet śladu.
Usiadłam na skraju materaca, a następnie uniosłam ręce, by rozciągnąć zdrętwiałe ciało. Coś strzyknęło mi w kręgosłupie.
Zajebiście. Zdążyłam się zestarzeć pod nieobecność Lewisa.
Odłożyłam album na miejsce, podeszłam do parapetu i poprawiłam włosy, czując przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Byłam tak podekscytowana, że nie mogłam zapanować nad zaciskaniem i prostowaniem palców u stóp.
Cóż. Cokolwiek dla mnie zaplanował, będzie musiał się pospieszyć. Tara i Alberto wychodzili właśnie ze swojego domu, wywabieni zapachem gotowej kolacji.


– Neil, ja tylko żartowałam!
Mój głos brzmiał, jakbym zaraz miała wybuchnąć płaczem. W rzeczywistości jednak nie czułam cholernego smutku, a tak przepotężny wstyd, że aż ściskało mnie w gardle.
Lewis, kompletnie nieprzejęty moim załamaniem nerwowym, stał przed lustrem i zapinał guziki wyprasowanej koszuli. Od czasu do czasu, gdy mówiłam coś, co w jego ocenie było zabawne, posyłał mi bezczelny uśmiech.
– Ja nie mogę. – przełknęłam ślinę i energicznie pokręciłam głową.
– Bo?
Wbiłam wzrok w pudełko i zarumieniłam się jeszcze bardziej, a serce zagalopowało pod moimi żebrami w tak zawrotnym tempie, że przez chwilę walczyłam o złapanie oddechu.
– Ponieważ to... To jest... – nie umiałam znaleźć odpowiedniego określenia.
Tego typu zabawki widziałam tylko w filmach dla dorosłych i to też niezwykle rzadko, bo nie zwykłam takowych oglądać. Filip twierdził, że porno jest szkodliwe. Gadżety erotyczne również. Właściwie tylko jego mały pindolek, sztywniejący o określonych, zaplanowanych w harmonogramie godzinach, był według niego w porządku. No i proszę, do czego doprowadził brak urozmaiceń w naszym życiu seksualnym? To tego, że stałam obok Neila Lewisa z prostokątnym, owiązanym czerwoną wstążką pakunkiem i szargały mną niesamowicie skrajne, zawstydzające emocje. Z jednej strony chciałam rozpłynąć się w powietrzu, a z drugiej zostać, odpakować prezent i dokładnie go obejrzeć.
Zajęta myślami rozpoczęłam żucie dolnej wargi, na co Lewis zareagował jeszcze szerszym uśmiechem.
– Otwórz. – zachęcił luźnym tonem.
– Nie chcę.
W skromnej odpowiedzi otrzymałam złośliwe parsknięcie. Dopiero po dłuższej chwili, gdy przestał zapinać guziki, a jego tors został ukryty pod gładkim materiałem dopasowanej, podkreślającej imponujące mięśnie koszuli, odwrócił się w moją stronę.
– Ciekawość cię zżera, co? – zapytał, nie próbując ukryć rozbawienia. – Po prostu zajrzyj do środka.
– Ale...
– Czego się boisz? Że nawiedzi cię, kurna, tradycjonalistyczny duch czystości?
Zmarszczyłam brwi i skrzyżowałam ręce na piersi, choć musiałam przyznać, że żart Neila był całkiem śmieszny.
– Tak, tego właśnie się obawiam. – odparłam ironicznie.
– Trzeba było myśleć o tym wcześniej. – rzucił równie sarkastycznym tonem, oczywiście nie pozostając dłużnym. – Na przykład zanim zaczęłaś wciskać moją głowę między swoje uda. – puścił mi oko i, jak gdyby nigdy nic, ruszył do szafki, by wyciągnąć z szuflady zegarek.
Posłałam mężczyźnie ostrzegawcze spojrzenie, którego nie omieszkał skwitować bezwstydnym rechotem.
– Dobrze, przyznaję. – mruknęłam, czując, że temperatura mojego ciała gwałtownie wzrasta. Nie potrafiłam jednak określić, co konkretnie spowodowało ten przypływ gorąca. Zażenowanie, złość czy coś zupełnie innego. – Może w ostatnim czasie daleko mi było do wstrzemięźliwości seksualnej, ale...
Neil uniósł głowę, odwracając wzrok od zegarka. Wciąż szczerzył się jak głupi do sera, przez co ciężko było mi kontynuować.
– Daleko?
– Niech ci będzie, panie czepialski. – syknęłam. – Bardzo, bardzo daleko.
– To wciąż lekkie niedopowiedzenie.
Westchnęłam z irytacją i odłożyłam pudełko na kanapę.
– Przestań, Lewis. Przez ciebie mam ochotę zapaść się pod ziemię. – zerknęłam na własne stopy, jakbym dzięki temu naprawdę mogła przeniknąć przez podłogę. – Im głębiej, tym lepiej.
Nim dotarł do mnie sens bezmyślnie wypowiedzianych słów, blondyn już kiwał głową.
– Zdecydowanie, Holm. Im głębiej, tym...
– Neil!
– Dobra, no już. Wyluzuj. – wywrócił oczami. – Jeżeli nie chcesz otworzyć prezentu, nie ma sprawy. Zostaw go na kanapie, a ja oddam go Sonji, czy coś.
Słucham? Chyba się przesłyszałam.
Uniosłam brwi tak wysoko, że aż poczułam ból w górnej części czoła, naiwnie pokazując Lewisowi taką reakcję, jaką chciał zobaczyć. Dupek.
– Zwróć go do sklepu.
– Nie mam paragonu.
– Jasne. – prychnęłam szorstko. – Nie zgadzam się, żeby jakaś obca kobieta używała mojego wibratora.
Neil przechylił głowę na bok, patrząc na mnie z zainteresowaniem i wyraźnym zadowoleniem.
– Przecież go nie chcesz.
– Tak, ale skoro już mi go dałeś, chyba ja powinnam zadecydować, co z nim zrobię.
– Nie bądź dziecinna, Holm.
Uchyliłam usta, lecz zanim ułożyłam w głowie sensowną odpowiedź i pozwoliłam, by rozbrzmiała w salonie, na powrót je zamknęłam. Lewis miał rację. Nie zachowywałam się jak dorosła kobieta.
Przełknęłam gorzki posmak nieuzasadnionego rozczarowania, nieznacznie wzruszając ramionami.
– Masz rację. – przyznałam półszeptem, przenosząc spojrzenie na pudełko. – Oddaj go swojej koleżance.
Neil ściągnął brwi i przejechał językiem po wnętrzu policzka.
– Poczekaj. – rzucił, gdy obróciłam się na pięcie, gotowa, żeby opuścić salon.
Kolacja u Collinsów na pewno trwała już w najlepsze, więc stanie w miejscu i świdrowanie wzrokiem głupiego opakowania z elegancką etykietą luksusowego sklepu erotycznego, uznałam za marnowanie czasu.
Byłam już przy drzwiach wyjściowych, gdy poczułam na sobie dwie dobrze znajome dłonie. Sapnęłam cicho w odpowiedzi na niespodziewany dotyk, a kiedy za sprawą zdecydowanego pociągnięcia moje plecy spotkały się z brzuchem i klatką piersiową Neila, mimowolnie uniosłam kąciki ust.
Okej, przyznaję – myśl, że nie dał mi odejść, zadziałała na mnie wręcz obezwładniająco.
Chciał żebym została, a ja wcale nie miałam ochoty wychodzić bez niego. Co oczywiście nie zmieniało faktu, że niesamowicie działał mi na nerwy.
– Przepraszam. – szepnął, muskając moje ucho ciepłym oddechem. – W skali od jednego do dziesięciu, jak bardzo jesteś wkurzona?
Westchnęłam ciężko.
– Dwanaście.
– Cholera, to sporo. – zaśmiał się i odgarnął mi włosy, a następnie przesunął opuszkami palców po odsłoniętym fragmencie szyi.
Zadrżałam, gdy pobudzający dreszcz przemknął wzdłuż mojego kręgosłupa, pozostawiając za sobą gęsią skórkę. Jeżeli chciałam zachować trzeźwość umysłu, musiałam jak najszybciej się od niego odsunąć. Nie wiedziałam tylko w jaki sposób to zrobić, bo nogi straciły kontakt z otumanionym przyjemnością mózgiem. Nie chciały ruszyć z miejsca.
– Przecież wiesz, że nigdy nie oddałbym twojej zabawki. – mruknął, rozpoczynając powolną wędrówkę pocałunków.
Wydałam z siebie stłumione własną pięścią sapnięcie. Przygryzłam kostki, gdy delikatne usta badały każdy milimetr wrażliwej szyi, obojczyków i prawego barku. Kiedy poczułam ugryzienie, zaczęłam zastanawiać się, czy ubranie obcisłego topu bez ramiączek, było dobrym pomysłem. Gdyby chciał, ściągnąłby go jednym ruchem...
– Neil. – wychrypiałam.
– Tak?
Zacisnęłam uda, na co tylko się uśmiechnął. Nie skomentował tego w żaden sposób, dając mi czas na podjęcie decyzji. Balansowałam na kruchej granicy dwóch całkowicie odmiennych pragnień – zepsuta część Olivii chciała zrzucić z siebie ubranie, sięgnąć po zakazane pudełko i, w pełni akceptując jego zawartość, jakkolwiek skandaliczna by nie była, pozwolić Lewisowi doprowadzić się na wyżyny erotycznych przyjemności... Jednak druga, o wiele rozsądniejsza część, nie miała zamiaru dać mężczyźnie czegoś, na co bezspornie nie zasłużył.
– Ja naprawdę tylko żartowałam, kiedy prosiłam o ten wibrator.
– Nie prosiłaś. – zauważył z rozbawieniem. – Kazałaś mi kupić wibrator i się odwalić.
Ah, no tak. Faktycznie.
Cichy chichot wypłynął spomiędzy moich lekko rozchylonych warg.
– Powiedz, Holm... – ciągnął Neil, przesuwając swoje zwinne, lodowate palce niżej, w stronę bioder. Albo miał problemy z krążeniem, albo skutkiem ubocznym jego aury skurwysyństwa, była wiecznie zaniżona temperatura ciała. – Jak to jest, że najpierw czegoś chcesz, a później tak strasznie się tego boisz?
Dobre pytanie.
Pokręciłam głową, a włosy połaskotały moje odsłonięte i boleśnie napięte ramiona.
– Nie wiem. – odparłam zgodnie z prawdą. – Nie jestem przyzwyczajona do takich rzeczy. Zawsze mnie krępowały.
Dostrzeżenie twarzy blondyna z mojej perspektywy graniczyło z cudem, ale wiedziałam, że się uśmiechał. To chyba jakiś szósty zmysł sprawiał, iż jego uniesione kąciki ust i dołeczki w policzkach, czułam każdym zakończeniem nerwowym. Zwilżyłam wargi językiem.
– Krępowały ciebie, czy Filipa?
Kolejne dobre, wręcz zajebiste pytanie, na które również nie potrafiłam jednoznacznie odpowiedzieć.
– Nie mam pojęcia. – przyznałam. – Ja chyba... Po prostu nie jestem... – wzięłam głęboki wdech, po czym wyrzuciłam z siebie wszystko na jedynym, oczyszczającym duszę wydechu: – Nie jestem gotowa na wibrującego, plastikowego kutasa, który jest tak wielki, że wyjdzie mi gardłem, okej?
Powiedziałam to. I o dziwo, wbrew wcześniejszym przypuszczeniom, wcale nie spłonęłam ze wstydu. Mało tego – ogarnęła mnie ulga. Prawdziwa, słodka ulga, którą poczuć może tylko dorosła kobieta, przyznająca na głos, że boi się sztucznego penisa, bo, dzięki zachowawczemu partnerowi, nigdy nie miała z takowym do czynienia, a te na filmach porno wyglądają, jakby zostały zaprojektowane do zapładniania klaczy. Albo słonicy. No, w każdym razie jakiejś samicy sporego ssaka, mającej zdecydowanie głębszą pochwę od mojej.
W salonie zapanowało milczenie, jednak tak chwilowe, że nie zdążyłam z niego skorzystać, by ponownie zabrać głos. Nim w ogóle uchyliłam usta, brzuch Neila zaczął się trząść, wprawiając w ruch również moje ciało. Dosłownie cała drżałam pod wpływem jego bezdźwięcznego rozbawienia.
Nie wiem, jakim cudem potrafił powstrzymywać śmiech, kiedy wręcz telepało nim na boki. Zgiął się w pół, opuścił dłonie i oparł je na własnych kolanach.
– To nie jest zabawne, dupku. – zmrużyłam powieki, łypiąc na mężczyznę przez wąziutkie szparki. – Mówię poważnie.
– Wiem. – wydusił. – Sorki.
Wzniosłam oczy do sufitu, gotowa, by tym razem naprawdę wyjść z domu. Nie wiem, za które konkretnie grzechy zostałam pokarana Neilem Lewisem, ale Bóg ewidentnie postanowił nie mieć litości, ładując mnie w łapy tego kretyna.
– Dobra, już się uspokajam. – zakaszlał, próbując dostarczyć płucom odpowiednią ilość tlenu. – Daj mi chwilę...
– Twój czas minął.
Zignorował ten lakoniczny komunikach, wciskając twarz w moje włosy. Oddychał ciężko i głęboko. Zaciągał się zapachem szamponu, a równocześnie walczył z rozszalałym tętnem. Czułam, jak wali mu serce i nie mogłam uciszyć wewnętrznego głosu, który podszeptywał mi, że nie tylko rozbawienie było przyczyną tych niegroźnych palpitacji.
– Skąd taki pomysł, Holm?
Uniosłam brwi, zbliżając je do linii włosów.
– Słucham?
– Skąd pomysł, że twoim prezentem jest... – odchrząknął, aby pozbyć się chrypki i zniwelować ryzyko nieumyślnego parsknięcia. – Wielki, plastikowy kutas?
Przyznaję, zaskoczył mnie tym pytaniem. Zamrugałam niepewnie, wzruszając ramionami.
– Nie tak właśnie wyglądają najpopularniejsze wibratory?
Ciepły oddech przesunął się po moim karku, a wszystkie włoski na nim stanęły dęba. Obróciłam głowę w kierunku Neila, wychodząc jego wygłodniałym ślepiom naprzeciw. Żaden mięsień na twarzy mężczyzny nawet nie drgnął, ale oczy zdradzały wszystko, o czym myślał. I nie było to nic grzecznego.
– Chodź. – wziął mnie za rękę.
W momencie, w którym nasze palce zostały splecione, żyłami przepłynął mi prąd, wysyłając impulsy do wszystkich wrażliwych części ciała. Wystarczyła chwila, bym poczuła wilgoć na wewnętrznej stronie ud, a to wszystko przez jedną, głupią zabawkę dla dorosłych. Kawałek sztucznego fiuta, którym mogłabym wyciskać z siebie orgazm za orgazmem. Wisienką, a raczej wisienkami na torcie żenady, były moje twarde sutki, odznaczające się pod skromnym topem.
Neil podszedł do kanapy i chwycił pudełko, a następnie wręczył mi je z niezbadanym wyrazem twarzy. Uśmiechał się, ale jego oczy nie tryskały rozbawieniem. Nie, błyszczały za sprawą rozrywającej go, nieludzkiej żądzy. Przypominał trochę dzikie zwierzę w klatce. A ja byłam tą, która ową klatkę miała zamiar otworzyć.
I nie tylko klatkę, pomyślałam, pociągając za wstążkę.
Moja wewnętrzna nastolatka zapiszczała z ekscytacji. Czułam, jak mokre stringi przyklejają mi się do cipki, ale nie zaprzątałam sobie tym głowy. Zaraz i tak wylądują na podłodze.
– Tak delikatna kobieta, Oli... – zaczął blondyn, kompletnie nieświadomy, iż znów użył mojego ulubionego zdrobnienia. – Zasługuje na delikatny prezent.
Chwyciłam czarną pokrywkę, ozdobioną granatowym, gustownym logiem. To, że nigdy nie robiłam zakupów w sexshopie, wszyscy już wiedzieliśmy, ale nawet gdyby było inaczej, z całą pewnością nie mogłabym pozwolić sobie na gadżet z takiego sklepu.
Ile kosztowała wybrana przez Neila zabawka? Cholera wie, ale sądząc po samym opakowaniu, które wręcz ociekało wysublimowanym luksusem i dobrym smakiem – sporo.
Zajrzałam do pudełeczka, a z mojego gardła wydostało się ciche sapnięcie pełne zaskoczenia.
– Podoba się? – zapytał Neil, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Pokiwałam głową. Nie miałam zielonego pojęcia, na co właśnie patrzyłam, ale słowo daję, chciałam poczuć to w sobie. Tajemniczy przedmiot ani trochę nie przypominał przerażająco długiego fiuta.
– Jest piękny. – zassałam wargę, równocześnie muskając ją językiem. – Co to takiego?
– Twój nowy przyjaciel. – Lewis zbliżył się i odgarnął mi włosy z policzka. Byłam tak zaaferowana trzymaną w dłoniach nowością, iż nawet nie zauważyłam tych kilku niesfornym kosmyków. – Jest na tyle mały, że możesz się nim bawić, kiedy tylko chcesz.
Ślina napłynęła mi do ust, a po plecach przebiegły pobudzające dreszcze.
– Kiedy tylko chcę? – powtórzyłam, unosząc zabawkę niczym cenny, muzealny eksponat.
Obróciłam jajowaty, białoróżowy gadżet w dłoni, przyglądając mu się z ciekawością. Olałam nawet rozbawienie, które wpełzło na twarz Neila. Dopóki jego uśmiech nie był złośliwy, tak naprawdę mi nie przeszkadzał.
– Mhm. – potwierdził skinięciem głowy, po czym rozsiadł się wygodnie na kanapie. – Domyślasz się pewnie, jak działa?
Mój rozochocony wzrok powędrował do małego sznureczka przymocowanego do uroczego, dyskretnego przedmiotu. Gdybym nie dostała go od Lewisa, nie wiedziałabym nawet, że patrzę na gadżet erotyczny.
– Mam... – odkaszlnęłam. – Mam sobie to wsadzić...?
– Tak, Holm. Masz wsadzić sobie tę zabaweczkę w pochwę. Do tego właśnie służy.
O rany. Rany, rany...
– I co dalej? – szepnęłam, jakby sama rozmowa o tak perwersyjnej czynności miała zagwarantować mi miejsce w najgorszym piekielnym kotle.
No tak, bo pozwalanie Neilowi na pieprzenie mnie palcami jest bardziej przyzwoite, do cholery.
– I nic. – rozciągnął wargi w uśmiechu, wzruszając ramionami. – Jajko będzie pocierać wrażliwe miejsca, a ty z czasem nauczysz się odczuwać z tego przyjemność.
– Oh. – przygryzłam opuszkę kciuka i jeszcze intensywniej zbadałam powierzchnię mojego nowego cacka. Nie potrafiłam ukryć zadowolenia, tak bardzo mi się podobało. – Brzmi super.
– Jeszcze jak. – rzucił cwaniacko, od razu skupiając na sobie całą moją uwagę. – Po paru godzinach z jajkiem, sama staniesz pod drzwiami mojej sypialni i poprosisz o orgazm. Więc to prezent dla dwojga, Holm.
Spiorunowałam mężczyznę wzrokiem, chociaż coś podpowiadało mi, że ten fiut mógł mieć rację.
Przejechałam palcem wskazującym po różowej, sylikonowej powłoce i dwóch białych paseczkach.
– To naprawdę aż takie przyjemne? – zagadnęłam, rozmyślając już tylko nad tym, kiedy będę mogła wsunąć w siebie swój prezent.
Neil uniósł jedną brew, a następnie rozłożył ramiona na boki, układając je na oparciu kanapy.
– Wybacz, ale nie pamiętam, kiedy ostatni raz wsadzałem sobie jajko stymulujące do waginy. – sugestywnie spojrzał na własne krocze. – To musiał być cholernie dawno temu.
Zachichotałam pod nosem. Powstrzymałam się przed komentarzem, by złośliwa wymiana zdań z Neilem nie przysłoniła wciąż narastającego we mnie podniecenia.
– Mogę wypróbować je już dziś?
Nieważne, jak bardzo próbowałabym ukryć zniecierpliwienie w głosie – i tak nie dałabym rady go zamaskować. Cała wrzałam, a dolna partia mojego brzucha pulsowała, prawie że skomląc o odrobinę ekstazy w krwioobiegu.
Blondyn zaśmiał się cicho. Był całkiem słodki, kiedy wydobywał z siebie przyjazne dźwięki, a nie standardowe, bezczelne rechoty.
– To twój prezent. Możesz z nim zrobić, co chcesz i używać, kiedy chcesz. Ale miej na uwadze, że i tak go z ciebie wyciągnę, gdy tylko wrócimy do domu po kolacji u Collinsów.
Słowa mężczyzny w błyskawicznym tempie przypieczętowały los jajka, które już zaraz miało znaleźć się w moim gorącym wnętrzu. Nie potrzebowałam więcej zachęt. Tak naprawdę to nie potrzebowałam żadnej.
– Dzięki, Neil. – rzuciłam, mając na myśli różową zabaweczkę, a nie bezpośrednią aluzję do wspólnego spędzenia nocy. – Zaraz wracam.
Neil odprowadził mnie przenikliwym, nienasyconym spojrzeniem pod same drzwi łazienki dla gości.
– Nie mogę się doczekać, aż Lillian pójdzie spać i będę mógł cię zerżnąć. – stwierdził, nim zniknęłam mu z oczu.
Uniosłam dumnie podbródek i wysłałam mu soczystego buziaka.
– Trochę sobie poczekasz. – odpowiedziałam triumfalnie z nutką złośliwej drwiny, bawiąc się powodem mojej chwilowej zadziorności.
Powodem, który sam mi sprezentował, zachichotałam, gdy usiadłam na krawędzi wanny i rozszerzyłam nogi.

MALBAT TOM 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz