Kochany Czytelniku!
Przez ostatnie błędy Wattpada i brak powiadomień, nie jestem pewna, czy przeczytałeś/łaś poprzedni rozdział :)
Jest on na tyle istotny, że wolę wspomnieć o nim teraz, zanim zabierzesz się za rozdział 11.
W rozdziale 10 Neil zdradza Lillian, że jest jej tatą. Jeżeli ten fragment jest Ci obcy, proszę, cofnij się o jeden rozdział <3
Olivia
Wpadłam na lotnisko, jakbym była spóźniona na wymarzony, wakacyjny lot.
– Dzień dobry. – wysapałam przy okienku.
Pani za ladą popatrzyła na moją pobladłą, a równocześnie spoconą twarz z niepokojem i odsunęła się odrobinę na krześle, jakby myślała, że postradałam zmysły, lub nie chciała załapać ode mnie jakiegoś choróbska.
A może jedno i drugie? Oba warianty doskonale pasowały do mojego stanu. Wiedziałam, że zwariowałam ze strachu oraz zdawałam sobie sprawę, iż dopadła mnie grypa. Czułam to całą sobą. Dreszcze, ból głowy, opuchnięte, niesamowicie piekące gardło, światłowstręt i gorączka... Wszystkie plagi egipskie zaatakowały w najmniej odpowiednim momencie.
– Dzień dobry. – kobieta uśmiechnęła się współczująco. – W czym mogę pomóc?
– Potrzebuję bilet lotniczy. – wychrypiałam. – Jak najszybciej muszę dostać się do Bodø.
– Oczywiście, już sprawdzam połączenia. Dobrze się pani czuje?
Wyprostowałam plecy, gdy dotarło do mnie, dlaczego nagle o to zapytała. Ledwo trzymałam się na nogach i prawie upadłam, jednak w ostatniej chwili mocno chwyciłam się krawędzi blatu jej stanowiska.
– Tak. To nic takiego. – machnęłam ręką dla uwiarygodnienia własnych słów. Palący ból mięśni zaatakował moje ciało. – Przeziębienie.
– Nie wygląda pani zbyt dob...
– Błagam... Znajdź mi lot na północ.
Pokiwała głową i skupiła się na pracy, mrucząc coś pod nosem.
– Bodø, tak? – stukała palcami o klawiaturę. – Przykro mi, ale nie mamy żadnych wolnych miejsc...
– Niemożliwe.
– Niestety. Proszę zerknąć.
Kobieta przekrzywiła ekran, bym popatrzyła na jakieś tabelki, jednak nie miałam czasu się na nich skupić.
– Muszę dostać się do tego cholernego miasta najbliższym lotem. Nie mogę czekać.
– Wszystkie bilety zostały wykupione.
Nie, to nie dzieje się naprawdę.
Przyłożyłam drżącą dłoń do ust, próbując wpaść na jakikolwiek pomysł. Byłam na siebie wściekła – moje ciało nie chciało ze mną współpracować, zdawało mi się, że robiło mi na złość.
Ucisk w skroniach utrudniał podjęcie jakiejkolwiek logicznej decyzji.
– Co z innymi lotniskami w okolicach Sztokholmu?
– Już patrzę... – delikatnie przygryzła wargę, po chwili cmokając z zawodem. – Również wyprzedane.
– To jakiś żart?
– Bynajmniej. – westchnęła, jakby naprawdę chciała mi pomóc, lecz w temacie braku biletów była tak samo bezradna, jak ja. – Wszystkie poszły w tym samym czasie, ale mogę jeszcze spróbować...
– Słucham? – ożywiłam się na tyle, na ile pozwoliło mi fatalne samopoczucie. – Jak to „poszły w tym samym czasie".
– Ktoś chyba wykupił wszystkie wolne miejsca. – głos kobiety nie był ani trochę podejrzliwy czy zdziwiony. – To pewnie jakaś zorganizowana wycieczka.
Nie. To nie była wycieczka.
Serce podeszło mi do gardła, a oczy napełniły się łzami.
Co za skurwysyn.
– Jest pani w stanie sprawdzić loty na terenie Norwegii?
– Oczywiście, mam możliwość skontaktowania się z zagranicznymi lotniskami. Sandefjord Torp? Oslo – Gardermoen?
– Obojętnie. – zakasłałam, czując jeszcze mocniejsze zawroty głowy. – Byle szybko.
– Naturalnie.
Próbowałam stać prosto, żeby nie zwracać na siebie uwagi, ale wilgotne dłonie ześlizgiwały mi się z gładkiej powierzchni.
– Przykro mi... – zaczęła, po kilku minutach, lecz nie dałam jej dokończyć.
– Nienawidzę go. – syknęłam pod nosem. – Nienawidzę...
– Oh, chodzi o mężczyznę? – kobieta poruszyła sugestywnie brwiami i uśmiechnęła się delikatnie.
Absurd.
– Chodzi o dziecko.
– Jest pani w ciąży?
Jeszcze większy absurd.
– Jestem wściekła. – odpowiedziałam, wsuwając palce we włosy.
Myśl, myśl...
Furia krążyła w moim krwioobiegu, zapędzając się w przeróżne zakątki ciała, a tam, gdzie kumulowało się jej najwięcej – występowały nieprzyjemne dreszcze.
Pierwszy raz w życiu czułam równocześnie obezwładniającą niemoc i przepotężną siłę. Emocje osiadły mi na ramionach, próbując zwalić mnie z nóg, a motorem napędowym do działania, był strach o Lillian.
Poprzysięgłam sobie, że jeżeli spadnie jej choć włos z głowy, zabiję Neila Lewisa i całą ich parszywą brygadę bez mrugnięcia okiem. Jednak, żeby tego dokonać, musiałam wiedzieć, gdzie się ukrywają.
Przymknęłam powieki, biorąc głęboki wdech.
– Ma pani może telefon? – jęknęłam zażenowana.
– Mam. Chce pani zadzwonić?
– Nie. – z trudem przełknęłam ślinę, a nadwrażliwe gardło wysłało bolesny impuls do uszu, w których aż mi zapiszczało. – Posiadam własny, ale nie mam dostępu do Internetu.
Kiedy wyciągnęłam z kieszeni stary model komórki z klapką, którą wcisnął mi Filip przed wyjściem z domu, zalała mnie fala wstydu i upokorzenia.
Mój telefon został w parku, a mężczyzna ani myślał, by na czas podróży pożyczyć mi swojego iPhone'a.
– Rozumiem. Jak mogę pomóc?
– Proszę sprawdzić... – głos lekko mi się załamał. – Proszę sprawdzić trasę ze Sztokholmu do Bodø. – uniosłam na skonsternowaną kobietę błagalne spojrzenie. – Samochodową, oczywiście. – dodałam, aby nie miała żadnych wątpliwości.
– Chwila... Chyba nie chcesz prowadzić pojazdu w takim stanie?
A mam wybór?
– Więc jak wygląda trasa? – udałam, że nie słyszałam jej pytania.
Łypnęła na mnie nieprzychylnym wzrokiem. Nie brzmiała już tak miło i serdecznie, jak przed chwilą i ciężko było się jej dziwić, bo siedząc za kółkiem, byłam realnym zagrożeniem dla innych.
Działałam skrajnie nieodpowiedzialnie, ale desperację tłumaczyłam sobie przymusem, który na mnie spadł.
Nie mogłam się poddać.
Nie mogłam liczyć na policję.
Nie mogłam kupić biletów lotniczych.
Co więc mi pozostało?
– Proszę. – westchnęła, pokazując mi wynik wyszukiwania. – Ponad szesnaście godzin ciągłej jazdy, tysiąc dwieście siedemdziesiąt pięć kilometrów.
Jezu... Nogi się pode mną ugięły.
– Rozumiem. – wymamrotałam. – Dziękuję.
– Widzisz? – kobieta oparła głowę na dłoni i zmarszczyła czoło. – To nierealna podróż.
Pot spłynął mi po plecach, powodując zimne, bezlitosne dreszcze.
Zdążę. Jeżeli Neil Lewis wykupił jutrzejszy, poranny lot, to zdążę dojechać na lotnisko. Złapię go na miejscu. Uda mi się.
– Gdzie dostanę mapę Szwecji? Taką papierową, samochodową?
– Chyba sobie pani żartuje. – rzuciła z niedowierzaniem.
Zdecydowanie. Umieram ze śmiechu.
– Proszę odpowiedzieć.
Zacisnęła pięści i zaklęła tak cicho, że nie byłam w stanie jej dosłyszeć.
– Kiosk przy restauracji. Po lewej stronie.
– Dziękuję. – wyszeptałam, odepchnęłam się od lady i posłałam kobiecie ostatni, wdzięczny uśmiech.
Z trudem doczłapałam się w wyznaczone miejsce. Nie miałam wiele czasu, ale wiedziałam, co chcę kupić, więc wybieranie produktów szło mi całkiem sprawnie, jak na fakt, że gorączka torturowała mój wymęczony organizm.
Chwyciłam napoje oraz mapę, a przy kasie poprosiłam jeszcze o opakowanie silnych leków przeciwbólowych.
Kasjerka omiotła wzrokiem dziesięć puszek energetyków i uniosła brew, ale nic nie powiedziała.
Byłam gotowa do drogi.
CZYTASZ
MALBAT TOM 4
Mystery / Thriller"Ile jesteś w stanie poświęcić, by ocalić swoją kobietę i ukochaną przyjaciółkę?" - takie pytanie mogli zadać sobie członkowie Malbatu, gdy Alice została poważnie ranna. Nie mieli wiele czasu do namysłu, ale w jednym byli wyjątkowo zgodni - zrobią...