Rozdział 40

3.3K 206 124
                                    

Neil


   Ukucnąłem na dywanie w kształcie jednorożca, czując jak kamień spada mi z serca.
Bałem się, że nie zdążę wrócić do domu przed pobudką dziewczyn, ale na szczęście obie spały jak zabite – Lillian w swoim różowym królestwie, a Olivia tam, gdzie zwykle. Czyli w moim łóżku.
   Pocałowałem pchełkę w czoło i bezszelestnie opuściłem jej pokój, by obrać kurs na własną sypialnię. Stawiałem ciche, ostrożne kroki, przy okazji zgarniając z przedpokoju niespodziankę, po którą wyjechałem o piątej nad ranem.
   Chyba mi odbiło.
  Olivia leżała na brzuchu, a policzek przyciskała do poduszki. Wyglądała tak niewinnie, że aż żal było wyrywać ją ze snu. Nie miałem jednak większego wyboru, bo prezent zaczął wyślizgiwać mi się z rąk.
     – Oli? – rzuciłem wesołym półszeptem.
   W reakcji na mój głos i błysk zapalonej lampki nocnej, uchyliła drżące powieki, jednak nie od razu na mnie spojrzała. W pierwszej kolejności przeciągnęła się na materacu, ziewając rozkosznie i odgarnęła rozczochrane włosy z twarzy. Musiałem przyznać, że jak na szóstą trzydzieści, sprawiała wrażenie całkiem kontaktującej. Gdyby mnie ktoś obudził o tak popieprzonej godzinie, zapewne przekręciłbym się na drugi bok i miał wszystko w dupie.
    – Co się stało, Neil? Gdzie byłeś? – zapytała nieprzytomnie, przecierając twarz dłońmi.
    – W klinice.
  Pokiwała głową i usiadła po turecku, kompletnie nieprzejęta brakiem bielizny.
    – Aha. Tak wcześnie?
    – Mhm. Przytrzymaj go na chwilę. – uśmiechnąłem się, gdy zauważyłem, jak powoli podnosi na mnie swój otumaniony wzrok. – Muszę iść po wodę.
   Nim zdążyła cokolwiek zrozumieć, zastygła ze szczeniakiem na rękach, a ja z trudem pohamowałem głośne parsknięcie. Widok Olivii, której bezwiednie opadła dolna szczęka, był naprawdę cholernie zabawny. Nie odezwała się ani słowem – milczała, chłonąc bliską obecność białej, puchatej kulki.
    – Neil...
    – Jest twój. – zapewniłem, usłyszawszy ten pełen niedowierzania szept.
  Brzmiała, jakby trochę bała się, że zaraz jej go odbiorę.
    – Mój? – trwając w bezruchu przypominała małą rzeźbę stworzoną z samiuteńkich emocji, a kiedy w jej pełnych zachwytu oczach stanęły łzy, coś zakłuło mnie w sercu. – Naprawdę? Może tu mieszkać?
   Psiak zauważył złotą bransoletkę, która zadyndała mu tuż przed nosem i wgryzł się w nadgarstek Olivii, na co ta zareagowała chichotem pełnym zaskoczenia.
Zapomniałem już, jak to jest mieć szczenię w domu, jednak jednego byłem pewien...
    Czeka nas mnóstwo pracy i zabawy.
    – Ależ urósł! – zawołała rozemocjonowanym głosem, gdy spróbowała wstać z łóżka, wciąż przyciskając psa do piersi.
Od naszej ostatniej wspólnej wizyty w klinice minęło trochę czasu, więc miała całkowitą rację.
    – Waży już ponad dwanaście kilogramów. – stwierdziłem, rozciągając wargi w coraz szerszym uśmiechu.
Chyba dopiero teraz zaczęła docierać do mnie irracjonalność tej sytuacji – Olivia Holm i szczeniak w moim łóżku. Olivia Holm. I szczeniak. W moim, kurwa, łóżku. Niby jakim cudem wszystko skończyło się w taki, a nie inny sposób?
    – Będzie naprawdę ogromnym psem.
   Skinąłem głową.
    – Mówiłem ci.
    – A co, jeżeli nie dam sobie z nim rady? – pocałowała biały łepek, zerkając w moją stronę z lekkim zakłopotaniem. – Myślisz, że będę potrafiła go wytresować?
   Eh, Oli, skoro udało ci się wytresować mnie, pies nie będzie żadnym problemem.
    – Poradzisz sobie. – mrugnąłem do kobiety i ruszyłem w kierunku łóżka.
   Słowo daję, miałem zamiar po prostu usiąść na brzegu materaca, ale nim zdążyłem znaleźć wygodną pozycję, ręce i nogi Olivii już oplatały moją sylwetkę, jakby w ułamku sekundy przemieniła się w wygłodniałego boa dusiciela.
    – Dziękuję, Neil. – kiwnęła brodą na drepczącego po pościeli szczeniaka. – Spełniłeś moje marzenie.
   Przesunąłem dłonią po jej gładkim udzie, dosłownie popadając w błogostan. Uwielbiałem dotykać pachnącej skóry Oli, a już zwłaszcza wtedy, gdy miała na sobie tylko moją koszulkę. I nic więcej... Nic, co powstrzymałoby moje palce przed wsunięciem się do środka i...
    – A-a, poczekaj. – przechyliła głowę na bok, patrząc na mnie z cwanymi iskierkami w oczach. – Nie teraz, Neil.
   Opadłem na plecy, wydając z siebie przeciągłe jęknięcie.
    – Dlaczego?
    – Bo dopiero wstałam i nie umyłam jeszcze zębów. To obleśne. – odpowiedziała z całkowitą powagą, a następnie zeskoczyła z moich kolan i sięgnęła po szlafrok. – Zaraz wracam.
    – Niech będzie, ale nie każ mi długo czekać.
  Uśmiechnęła się do mnie przez ramię, w tym samym momencie łapiąc za klamkę.
Chyba otwierała nawet usta, żeby coś powiedzieć, jednak nim zdążyła wyartykułować swoje grzeszne myśli, pisnęła i podskoczyła jednocześnie.
    – Lillian... – wydukałem, robiąc wszystko, by ukryć malujące się na mojej twarzy zakłopotanie, gdy dostrzegłem stojącą w progu drzwi córeczkę. – Już nie śpisz?
   Nie wiem, jakiej odpowiedzi oczekiwałem od pięcioletniego dziecka, które niemalże od razu dostrzegło na łóżku ogromnego, walczącego z poduszką szczeniaka.
    – Piesek! Tato, skąd on się tu wziął?!
   Zakryłem twarz rękoma, by nie oberwać z kolana albo łokcia, gdy Lilly wskoczyła na mnie z rozpędu.
    – To nowy członek Malbatu. – wyjaśniłem, sięgając do pyska tego małego szczyla, żeby wyrwać mu kawałek pościeli z pyska. – Musisz wymyślić mu jakieś imię.
    – Ja?!
    – No pewnie, śmiało.
    – Jest śliczny! Ma siusiaka?
    – Tak, to chłopiec. – Olivia parsknęła śmiechem.
    – W co lubi się bawić?
    – Tego jeszcze nie wiemy...
    – A jaki jest jego ulubiony kolor?
    – Eee... – potarłem skroń. – Cóż, no...
    – Może spać w moim pokoju?
    – Jasne.
    – Nauczymy go sztuczek?
    – Oczywiście, kochanie.
    – I kupimy mu piłki?
    – Całe mnóstwo.
  Pchełka dyszała ciężko, zaciskając piąstki, a ja zacząłem poważnie zastanawiać się nad tym, które popuści z ekscytacji jako pierwsze – szczeniak czy Lillian.
    – Masz jeszcze jakieś pytanie? – zagadnęła Oli z anielską cierpliwością.
  Dziewczynka śmiało skinęła głową.
    – Zabezpieczacie się, czy będę miała rodzeństwo?
   Wytrzeszczyłem oczy i zakaszlałem głośno, kiedy, wskutek nagłego szoku, ślina wpłynęła mi do dróg oddechowych, zamiast przełyku. Prawie wyplułem płuca, ale ani na Olivii, ani tym bardziej Lillian, nie zrobiło to większego wrażenia.
    – Zabezpieczamy się. – odpowiedziała spokojnie kobieta.
    – Aha, okej. – Lilly, jak gdyby nigdy nic, wzruszyła ramionkami. – O, patrz, tatusiu! – wykrzyknęła po chwili, rechocząc w niebogłosy. – Balto sika na prześcieradło!
     – Balto? – zamrugałem zdumiony.
     – Sika na prześcieradło?!


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 05, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

MALBAT TOM 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz