Neil
Ukucnąłem na dywanie w kształcie jednorożca, czując jak kamień spada mi z serca.
Bałem się, że nie zdążę wrócić do domu przed pobudką dziewczyn, ale na szczęście obie spały jak zabite – Lillian w swoim różowym królestwie, a Olivia tam, gdzie zwykle. Czyli w moim łóżku.
Pocałowałem pchełkę w czoło i bezszelestnie opuściłem jej pokój, by obrać kurs na własną sypialnię. Stawiałem ciche, ostrożne kroki, przy okazji zgarniając z przedpokoju niespodziankę, po którą wyjechałem o piątej nad ranem.
Chyba mi odbiło.
Olivia leżała na brzuchu, a policzek przyciskała do poduszki. Wyglądała tak niewinnie, że aż żal było wyrywać ją ze snu. Nie miałem jednak większego wyboru, bo prezent zaczął wyślizgiwać mi się z rąk.
– Oli? – rzuciłem wesołym półszeptem.
W reakcji na mój głos i błysk zapalonej lampki nocnej, uchyliła drżące powieki, jednak nie od razu na mnie spojrzała. W pierwszej kolejności przeciągnęła się na materacu, ziewając rozkosznie i odgarnęła rozczochrane włosy z twarzy. Musiałem przyznać, że jak na szóstą trzydzieści, sprawiała wrażenie całkiem kontaktującej. Gdyby mnie ktoś obudził o tak popieprzonej godzinie, zapewne przekręciłbym się na drugi bok i miał wszystko w dupie.
– Co się stało, Neil? Gdzie byłeś? – zapytała nieprzytomnie, przecierając twarz dłońmi.
– W klinice.
Pokiwała głową i usiadła po turecku, kompletnie nieprzejęta brakiem bielizny.
– Aha. Tak wcześnie?
– Mhm. Przytrzymaj go na chwilę. – uśmiechnąłem się, gdy zauważyłem, jak powoli podnosi na mnie swój otumaniony wzrok. – Muszę iść po wodę.
Nim zdążyła cokolwiek zrozumieć, zastygła ze szczeniakiem na rękach, a ja z trudem pohamowałem głośne parsknięcie. Widok Olivii, której bezwiednie opadła dolna szczęka, był naprawdę cholernie zabawny. Nie odezwała się ani słowem – milczała, chłonąc bliską obecność białej, puchatej kulki.
– Neil...
– Jest twój. – zapewniłem, usłyszawszy ten pełen niedowierzania szept.
Brzmiała, jakby trochę bała się, że zaraz jej go odbiorę.
– Mój? – trwając w bezruchu przypominała małą rzeźbę stworzoną z samiuteńkich emocji, a kiedy w jej pełnych zachwytu oczach stanęły łzy, coś zakłuło mnie w sercu. – Naprawdę? Może tu mieszkać?
Psiak zauważył złotą bransoletkę, która zadyndała mu tuż przed nosem i wgryzł się w nadgarstek Olivii, na co ta zareagowała chichotem pełnym zaskoczenia.
Zapomniałem już, jak to jest mieć szczenię w domu, jednak jednego byłem pewien...
Czeka nas mnóstwo pracy i zabawy.
– Ależ urósł! – zawołała rozemocjonowanym głosem, gdy spróbowała wstać z łóżka, wciąż przyciskając psa do piersi.
Od naszej ostatniej wspólnej wizyty w klinice minęło trochę czasu, więc miała całkowitą rację.
– Waży już ponad dwanaście kilogramów. – stwierdziłem, rozciągając wargi w coraz szerszym uśmiechu.
Chyba dopiero teraz zaczęła docierać do mnie irracjonalność tej sytuacji – Olivia Holm i szczeniak w moim łóżku. Olivia Holm. I szczeniak. W moim, kurwa, łóżku. Niby jakim cudem wszystko skończyło się w taki, a nie inny sposób?
– Będzie naprawdę ogromnym psem.
Skinąłem głową.
– Mówiłem ci.
– A co, jeżeli nie dam sobie z nim rady? – pocałowała biały łepek, zerkając w moją stronę z lekkim zakłopotaniem. – Myślisz, że będę potrafiła go wytresować?
Eh, Oli, skoro udało ci się wytresować mnie, pies nie będzie żadnym problemem.
– Poradzisz sobie. – mrugnąłem do kobiety i ruszyłem w kierunku łóżka.
Słowo daję, miałem zamiar po prostu usiąść na brzegu materaca, ale nim zdążyłem znaleźć wygodną pozycję, ręce i nogi Olivii już oplatały moją sylwetkę, jakby w ułamku sekundy przemieniła się w wygłodniałego boa dusiciela.
– Dziękuję, Neil. – kiwnęła brodą na drepczącego po pościeli szczeniaka. – Spełniłeś moje marzenie.
Przesunąłem dłonią po jej gładkim udzie, dosłownie popadając w błogostan. Uwielbiałem dotykać pachnącej skóry Oli, a już zwłaszcza wtedy, gdy miała na sobie tylko moją koszulkę. I nic więcej... Nic, co powstrzymałoby moje palce przed wsunięciem się do środka i...
– A-a, poczekaj. – przechyliła głowę na bok, patrząc na mnie z cwanymi iskierkami w oczach. – Nie teraz, Neil.
Opadłem na plecy, wydając z siebie przeciągłe jęknięcie.
– Dlaczego?
– Bo dopiero wstałam i nie umyłam jeszcze zębów. To obleśne. – odpowiedziała z całkowitą powagą, a następnie zeskoczyła z moich kolan i sięgnęła po szlafrok. – Zaraz wracam.
– Niech będzie, ale nie każ mi długo czekać.
Uśmiechnęła się do mnie przez ramię, w tym samym momencie łapiąc za klamkę.
Chyba otwierała nawet usta, żeby coś powiedzieć, jednak nim zdążyła wyartykułować swoje grzeszne myśli, pisnęła i podskoczyła jednocześnie.
– Lillian... – wydukałem, robiąc wszystko, by ukryć malujące się na mojej twarzy zakłopotanie, gdy dostrzegłem stojącą w progu drzwi córeczkę. – Już nie śpisz?
Nie wiem, jakiej odpowiedzi oczekiwałem od pięcioletniego dziecka, które niemalże od razu dostrzegło na łóżku ogromnego, walczącego z poduszką szczeniaka.
– Piesek! Tato, skąd on się tu wziął?!
Zakryłem twarz rękoma, by nie oberwać z kolana albo łokcia, gdy Lilly wskoczyła na mnie z rozpędu.
– To nowy członek Malbatu. – wyjaśniłem, sięgając do pyska tego małego szczyla, żeby wyrwać mu kawałek pościeli z pyska. – Musisz wymyślić mu jakieś imię.
– Ja?!
– No pewnie, śmiało.
– Jest śliczny! Ma siusiaka?
– Tak, to chłopiec. – Olivia parsknęła śmiechem.
– W co lubi się bawić?
– Tego jeszcze nie wiemy...
– A jaki jest jego ulubiony kolor?
– Eee... – potarłem skroń. – Cóż, no...
– Może spać w moim pokoju?
– Jasne.
– Nauczymy go sztuczek?
– Oczywiście, kochanie.
– I kupimy mu piłki?
– Całe mnóstwo.
Pchełka dyszała ciężko, zaciskając piąstki, a ja zacząłem poważnie zastanawiać się nad tym, które popuści z ekscytacji jako pierwsze – szczeniak czy Lillian.
– Masz jeszcze jakieś pytanie? – zagadnęła Oli z anielską cierpliwością.
Dziewczynka śmiało skinęła głową.
– Zabezpieczacie się, czy będę miała rodzeństwo?
Wytrzeszczyłem oczy i zakaszlałem głośno, kiedy, wskutek nagłego szoku, ślina wpłynęła mi do dróg oddechowych, zamiast przełyku. Prawie wyplułem płuca, ale ani na Olivii, ani tym bardziej Lillian, nie zrobiło to większego wrażenia.
– Zabezpieczamy się. – odpowiedziała spokojnie kobieta.
– Aha, okej. – Lilly, jak gdyby nigdy nic, wzruszyła ramionkami. – O, patrz, tatusiu! – wykrzyknęła po chwili, rechocząc w niebogłosy. – Balto sika na prześcieradło!
– Balto? – zamrugałem zdumiony.
– Sika na prześcieradło?!
CZYTASZ
MALBAT TOM 4
Mystery / Thriller"Ile jesteś w stanie poświęcić, by ocalić swoją kobietę i ukochaną przyjaciółkę?" - takie pytanie mogli zadać sobie członkowie Malbatu, gdy Alice została poważnie ranna. Nie mieli wiele czasu do namysłu, ale w jednym byli wyjątkowo zgodni - zrobią...