Rozdział 25

2.1K 132 44
                                    

Olivia

Stanęłam przed lustrem, by ponownie przyjrzeć się swojemu odbiciu.
Dolna partia seksownego body opinała moje ciało, podkreślając biodra i pośladki, z kolei górna – uwydatniała piersi.
Jasna cholera.
Przygryzłam opuszkę kciuka, obróciłam się, zerkając przez ramię na odsłonięte do połowy plecy oraz zaokrąglony tyłek, a następnie zacisnęłam wargi, aby pohamować nagromadzone w kącikach oczu łzy. Pierwszy raz w życiu nie mogłam oderwać wzroku od własnej figury.
Czułam się pięknie, jak nigdy wcześniej. Kobieco, atrakcyjnie i ani trochę nie wulgarnie, choć koronkowa kreacja była grzesznie skromna.
Odchyliłam kawałek zasłony.
– Neil? – szepnęłam, wychylając głowę przez szparę.
Mężczyzna odwrócił czujne spojrzenie od Lillian, która jechała już ósmą rundę na karuzeli.
– Słucham?
– Gdzie ta pani?
– Która? – zerknął raz w jedną, raz w drugą stronę.
Wywróciłam oczami, doskonale wiedząc, że tylko się ze mną droczy.
– Ta, która jeszcze przed chwilą pomagała mi zakładać te cacka, odpinała zamki na plecach, kiedy nie mogłam ich dosięgnąć, proponowała rozluźniającą lampkę jakiegoś zajebiście drogiego szampana i trzymała przysłowiowego palca w dupie, tylko po to, żebyś ogołocił tu swoją kartę.
Lewis uśmiechnął się pod nosem, a w jego oczach błysnęło rozbawienie.
– Po pierwsze, ten szampan wcale nie jest zajebiście drogi, po drugie – nie ogołociłbym swojej karty, nawet jeżeli zechciałabyś wykupić cały asortyment, a po trzecie, babka poszła zrobić mi kawę, ale mogę ją zastąpić i wykonać wszystkie należące do niej obowiązki, łącznie z wsadzeniem palca w dupę, jeżeli tylko mnie o to życzliwie poprosisz.
Zmarszczyłam brwi, imitując przy tym odruchy wymiotne.
– Weź spieprzaj, Neil.
– To nie było życzliwe, ale dobrze, niech ci będzie. Zgadzam się mimo wszystko.
Prychnęłam cicho i ostentacyjnie zasłoniłam kotarę, po czym, całkowicie ignorując głupi żart Lewisa, mruknęłam:
– Kiedy wróci, poproś ją, żeby do mnie zajrzała, dobrze?
Spróbowałam dosięgnąć małego zameczka. Cholera, body może i piękne, ale okropnie niepraktyczne, skutkiem czego zaczęłam wyginać się we wszystkie strony świata, dwa razy uderzając łokciem w ścianę przebieralni, a raz zaplątując kostkę o długi materiał zasłony wiszącej tuż za mną.
Cóż, właśnie dlatego ludzie tacy jak ja, nie powinni wchodzić do sklepów takich jak ten.
– Wszystko gra? – usłyszałam zaniepokojony głos Neila.
Zassałam wargę i lekko ją przygryzłam.
– Tak, ja tylko... Mam problem z zamkiem na plecach.
– Chyba z mózgiem. Przestań się wygłupiać, Holm.
Typowy facet. Typowy, kurwa, samiec, który nigdy nie zrozumie damskich problemów.
Przymknęłam powieki i odetchnęłam głośno.
– Nie wygłupiam się. Po prostu nie mogę zdjąć pieprzonego body, kumasz? Miałeś tak kiedyś?
– Nie? – burknął zniecierpliwiony.
Mówiłam? Mężczyźni...
– Dobra, wyłaź już. Czas wracać do domu. – kontynuował. – Ile można siedzieć w przebieralni?
– Nie wyjdę stąd, dopóki pani ekspedientka mi nie pomoże.
– Jesteś jakaś upośledzona, że nie potrafisz sama się rozebrać? Ruchy, Holm. Lillian jest już zmęczona i marudna.
Odchyliłam głowę, jęcząc cicho z frustracją, a następnie po raz kolejny wbiłam spojrzenie w swoje odbicie. Gdybym mogła, w ogóle nie ściągałabym tego cacka, ale nie wiedziałam nawet, ile takie koronkowe body może kosztować. Nie pogięło mnie na tyle, by nadużywać karty Lewisa na tak... rozbrajająco zmysłowe rzeczy.
Rozbrajająco zmysłowe... Nie, to mało powiedziane. Wyglądałam, jak bogini seksu.
– Zaraz cię tu zostawię. – na dźwięk poddenerwowanego głosu blondyna, wywróciłam oczami. Groził mi, niczym małemu dziecku, które nie chce opuścić placu zabaw. – Wrócisz sobie autobusem.
– Może zamiast marudzić, po prostu byś mi pomógł, do cholery? – wycedziłam.
– Nie jestem twoim służącym.
Niewiarygodne. Rany, co moja przyjaciółka w nim widziała? Przecież gdyby poszła do łóżka z kimkolwiek innym, dziś nie musiałabym użerać się z największym fiutem, który kiedykolwiek zamieszkiwał naszą planetę. To jakiś wybryk natury, bo ludzie z reguły nie są aż tak wkurwiający, prawda?
– Zamknij oczy, wejdź tutaj i rozepnij mi zamek. – syknęłam władczym tonem.
Być może nie powinnam była tego robić, a wręcz wykazać wdzięczność za wydanie na moją skromną osobę kilkudziesięciu tysięcy koron, ale ten palant znów wyprowadził mnie z równowagi i wcale nie miałam zamiaru bić mu pokłonów.
Odpowiedź była tak przewidywalna, że aż parsknęłam suchym śmiechem:
– Chyba cię pogięło, Holm. Nie wiem, za kogo ty się masz, ale jeżeli myślisz, iż możesz mi rozkazywać, to jesteś, kurwa, w ogromnym błędzie. Za pół minuty zabieram Lillian i idę do samochodu, niezależnie od tego, czy wyleziesz z tej pieprzonej przymierzalni, czy nie, bo...
– Zgoda. – rzuciłam, przerywając mężczyźnie, a następnie, napędzana narastającym gniewem, rozsunęłam zasłonki, wyszłam z garderoby i, jak gdyby nigdy nic, minęłam Lewisa, który stanął jak wryty, momentalnie wstrzymując powietrze.
Nie wiem, czy to irytacja pchnęła mnie do tak nieobliczalnego zachowania, czy może bezwstydne body i szalejąca mi w żyłach pewność siebie, jednak mniejsza z tym. Czułam się świetnie. Kto mógł zabronić mi chodzenia choćby i nago po galerii? No dobra, ktoś pewnie mógłby i raczej znalazłby się na to jakiś paragraf, ale na tamtą chwilę miałam to głęboko w dupie.
Nie było obok Filipa, a zdanie Lewisa najmniej robiło na mnie wrażenie.
Przecież nie chciałam wychodzić poza sklep. I tak zawyłyby bramki antykradzieżowe, a poza tym jeszcze nigdy w życiu niczego nie ukradłam. Po prostu z racji tego, iż towarzyszący mi kretyn, Neil, nie był skory do współpracy, sama zamierzałam odszukać ekspedientkę.
Co on sobie wyobrażał? Że nie dam rady bez jego łaskawej pomocy? Śmieszne.
– Holm! – wykrztusił. Żałowałam, iż znajdował się za mną. Ciekawe, jaką miał minę. – Co ty robisz, do cholery?
Nie odpowiedziałam. Szłam dalej, pewnym krokiem, a żeby podkreślić, jak bardzo byłam wolna i niezależna, wygładziłam dłonią materiał na pośladkach, uniosłam wysoko podbródek i... I tyle z mojej wolności, kurna. Ale przez te dziesięć sekund bawiłam się przednio, naprawdę.
– Puść mnie, Neil! – warknęłam, gdy moje stopy oderwały się od ziemi, a pod brzuchem poczułam twarde, męskie ramię.
Wisiałam głową w dół, ale miałam całkiem niezły widok na jego szerokie, umięśnione plecy.
– Do reszty zgłupiałaś?!
Zachichotałam cicho, obserwując, jak pospiesznie stawia kroki.
Ależ narzucił tempo. No, normalnie włączył tryb turbo-zapierdalający. Tuptał, jak wkurzona kaczka, stąpając trochę nierówno, bo zaczęłam się wiercić.
– Odstaw mnie na ziemię. – parsknęłam, odgarniając włosy z twarzy.
– Z czego ty rżysz, Holm? – spełnił moją prośbę, gdy tylko wpadliśmy do przebieralni.
Neil pociągnął kotarę tak agresywnym ruchem, że prawie wyrwał ją wraz z karniszem, a następnie odsunął kawałeczek materiału palcem i łypnął w kierunku Lillian.
Kontrola rodzicielska na pełnych obrotach, dwadzieścia cztery godziny na dobę, nawet, kiedy para leciała mu uszami.
– A ty? O co się tak wściekasz? – skrzyżowałam ręce na piersi.
Gdy miał już pewność, że córeczka grzecznie siedzi na pikowanej kanapie, wbił we mnie mordercze spojrzenie. Chyba liczył na to, iż padnę trupem ze strachu, ale niestety, moja reakcja była zgoła inna – odchyliłam głowę i wybuchłam śmiechem jeszcze głośniejszym, niż planowałam.
Trochę się nawet oplułam. Lewisa przy okazji również.
– Bawi cię to?! – złapał mnie za ramię, jakby atak głupawki, którym go zamęczałam, nie dawał jasnej odpowiedzi.
– Nie. – przycisnęłam dłoń do ust, ponownie zanosząc się niekontrolowanym chichotem.
– Holm... – wyszeptał ostrzegawczo.
Złość błyszczała w jego jasnych oczach, a klatka drżała przy każdym gwałtownym, uspokajającym wdechu. Miałam szczerą nadzieję, iż ta praktyka głębokiego oddychania przyniesie pozytywne skutki, bo ostatnie, czego wszyscy potrzebowaliśmy, to afera w sklepie z bielizną.
– Wyluzuj, Lewis. Niby co takiego się stało?
Przejechał językiem po dolnych zębach, mocno zaciskając usta.
– Naprawdę nie wiesz? – syknął po chwili, celując palcem w zasłonę. – Wyszłaś stąd półnaga!
– No i? – kąciki ust uciekły mi ku górze. – Przecież jesteśmy jedynymi klientami.
– Mam to w dupie. Pomyślałaś, do cholery, co by było, gdyby jakiś facet wszedł tu na zakupy?
Zmieniłam pozycję. Tym razem podparłam dłonie o biodra i przechyliłam głowę, nie spuszczając wzroku z Neila. Naprawdę wyglądał na wkurzonego. A mnie naprawdę zaczęło to intrygować... Podobało mi się to. Jezu! Podobało. Mi. Się. To.
– Nawet, gdyby ktoś tu wszedł i zobaczył kawałek moich cycków i tyłka, to co? – zdecydowany ton, który zaskoczył naszą dwóję, zadźwięczał w garderobie.
Nie wiem, jaki demon mnie opętał, ale mogłam tylko przypuszczać, iż tak łatwo nie opuści dotychczas czystej duszy Olivii Holm. Najpierw musiał ją zabrudzić...
Lewis uniósł palec.
– Słuchaj. Nie zachowuj się, jak...
– Jak kto? – zmrużyłam powieki. – Powiedz to.
Dziwka? Nazwie mnie dziwką?
Zacisnęłam pięści, by w razie potrzeby użyć ich na Neilu, jednak dość szybko okazało się, iż nawet gdybym bardzo chciała, nie mogłabym wykonać żadnego ciosu. Ani nawet ruchu.
Nie zdążyłam pisnąć, a mój policzek już dotykał chłodnej ściany przymierzalni. Mężczyzna obrócił mnie tak raptownie, że pewnie ciężko byłoby mi zachować równowagę, gdyby nie trzymał swojego kolana między moimi nogami i nie opierał dłoni na moich biodrach.
Ja chrzanię. Mimowolnie wstrzymałam oddech, a przez całą długość kręgosłupa przebiegł przyjemny dreszcz, który, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu i jeszcze większemu niezadowoleniu, skumulował się w dole brzucha, wysyłając impulsy do kobiecości. Ugięłam kolana, czując na rozgrzanej, wewnętrznej stronie ud materiał spodni Neila. Nie przestawał na mnie napierać, a kiedy niespodziewanie przesunął palce po moich plecach, wydałam z siebie ciche, lekko zachrypnięte westchnięcie.
Czy to już czas, by zapaść się pod ziemię ze wstydu?
Mój mózg wrzeszczał. Kazał mi natychmiast przestać, odetchnąć i zapomnieć o tym, co właśnie miało miejsce. Nie dopuszczał do siebie faktu, iż naprawdę mogłabym poczuć podniecenie tą spontaniczną chwilą zbliżenia w ciasnej garderobie i nie ukrywam, byłam mu za to wdzięczna, ponieważ istniał cień szansy, że za parę godzin po prostu wyprę się tych wspomnień.
Niestety... Umysł to jedno, serce, które bądź co bądź wciąż należało do Filipa – drugie, a podstępne, zdradzieckie ciało... trzecie.
Wciągnęłam powietrze. Tętno pulsowało mi w skroniach, przytłaczając mnie rytmicznymi uderzeniami.
Dłoń Neila przesunęła się w kierunku lędźwi. Delikatnie poruszał palcami. Jego ruchy nie były gwałtowne i nieskoordynowane. Powiedziałabym bardziej, iż przemyślał każde muśnięcie, jakby od tego, który milimetr mojego ciała zapłonie pod wpływem jego błogo rozgrzewającego dotyku, zależały losy świata.
Drgnęłam, chcąc wygiąć plecy w łuk, jednak wciąż nie byłam w stanie się poruszyć. Mój płytki oddech uderzał w ścianę, a im bardziej miękły mi kolana, tym intensywniej odczuwałam obecność Lewisa między drżącymi udami.
– Holm, nie rób tego.
Powietrze o smaku mocnej kawy owiało mój spocony z nadmiaru doznań kark. Chciałam je poczuć jeszcze intensywniej, zbliżyć twarz do twarzy mężczyzny. Nie poznawałam samej siebie.
– Czego? – z trudem przełknęłam ślinę. – Powiedz, czego mam nie robić?
Walenie serce zagłuszyło zdrowy rozsądek, który prawdopodobnie zdzierał sobie gardło, krzycząc, bym skończyła tę zabawę, nim na dobre zdążyła się rozpocząć.
Jak mogłam do tego dopuścić? Byłam na siebie wściekła, a równocześnie nieustannie walczyłam z rosnącą pokusą.
Pociemniało mi przed oczami.
– Prowokujesz mnie. – szepnął i złapał za zamek, powoli go rozpinając. – Ale nie jestem głupi. Wiesz o tym, prawda?
Spróbowałam odwrócić twarz w stronę blondyna, a gdy już prawie na niego patrzyłam, mocno chwycił moje policzki, na powrót umieszczając głowę w poprzedniej pozycji. Chłód lodowatych palców kontrastował z rozgrzaną, zaczerwienioną skórą, przynosząc mi pewnego rodzaju ukojenie.
Ciepło mieszało się z zimnem. Ból z przyjemnością. Rozsądek z szeptem, który wabił mnie na stracenie.
– Wiem... – odpowiedziałam cicho.
– Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co robisz, Holm. – uśmiechnął się, muskając wargami płatek mojego ucha.
Zrobił to tak delikatnie, że zamiast narobić rabanu i dołożyć wszelkich starań, by wyswobodzić przyciśnięte do ściany ręce, zapragnęłam więcej.
– Nie rozumiem... – sapnęłam, przymykając powieki.
– Myślisz, że owiniesz mnie sobie wokół palca? – parsknął, przejeżdżając kciukiem wzdłuż rozpiętego już zamka, na co zareagowałam gęsią skórą i niemrawym pomrukiem przyjemności. – Nie zawrócisz mi w głowie, Holm. Nieważne, jak długo będziesz próbować, Lillian i tak zostanie ze mną.
Otworzyłam oczy, momentalnie sztywniejąc. Cholera, geniusz. Pieprzony Neil jest geniuszem.
Uniosłam kąciki ust, nieoczekiwanie poddając się uldze kolosalnych rozmiarów. Lepszego usprawiedliwienia nie mogłam sobie wymarzyć. Jakim cudem sama na to nie wpadłam?
Zawstydzenie i zażenowanie uleciały, niczym dym z komina.
– Rozgryzłeś mój plan. – zassałam wargę, nie przestając się uśmiechać.
Kłamstwo gładko przeszło mi przez gardło.
– W naszej małej wojnie o Lilly masz tylko jedną, jedyną przewagę, Holm. – nabrał powietrza, a następnie wypuścił je z płuc przez usta, nieświadomie pieszcząc moje plecy swoim ciepłym oddechem. – Może i budzisz we mnie pożądanie, ale pamiętaj, że ja potrafię nad sobą panować.
Uchyliłam usta. Naprawdę to powiedział?
Byłam gotowa powtarzać w głowie słowa mężczyzny jeszcze przez długie minuty, jednak bez ostrzeżenia obrócił mnie jednym, silnym ruchem, tak że teraz opierałam o ścianę przebieralni plecy, nie policzek. Ramiączko body zsunęło się z mojego barku, ale żadne z nas nie popatrzyło w jego kierunku.
Neil nie odrywał wzroku od moich błyszczących, rozemocjonowanych oczu.
– Twoje prowokacje w niczym ci nie pomogą. – rzucił zachrypniętym półszeptem.
Gdybym była w stanie wydobyć z siebie głos, parsknęłabym drwiąco, bo jego głodny, rozochocony wzrok sugerował coś zgoła innego.
Uniosłam kącik ust. Lewis również delikatnie się uśmiechnął.
Miałam go w garści...
... A może nie? Może to on miał mnie?
– Jeszcze zobaczymy. – rzuciłam, odzyskując zdolność artykułowania myśli i skrzyżowałam ręce, jednocześnie zasłaniając piersi, które okrywał jedynie skromny fragment koronkowego materiału. – A teraz, skoro już pomogłeś mi z zamkiem... Chciałabym się rozebrać. – uniosłam głowę, posyłając mężczyźnie figlarne spojrzenie.
– Śmiało.
– Na osobności.
Przewrócił oczami i chwycił brzeg kotary, ostatni raz zerkając na mnie z rozbawieniem.
– Za pięć minut przy kasie. – rzucił, nim zniknął za zasłoną.
Pięć minut w zupełności by mi wystarczyło. Ba, nawet trzy... Ale nie mogłam się powstrzymać.
– Za dziesięć. – odpowiedziałam kategorycznym tonem.
Lewis milczał przez parę sekund, po czym odkaszlnął i mruknął niechętnie:
– Za dziesięć minut przy kasie.
Spojrzałam w lustro, mrugając wesoło do własnego odbicia.
Dobra robota.


Gdy tylko zaparkowaliśmy na podjeździe, Lillian wyskoczyła z samochodu jak oparzona, a następnie pobiegła do willi Masona i Nancy, żeby pokazać im jedną z wielu nowych zabawek.
Wyglądała przeuroczo, kiedy z lalką Rose pod pachą i wielkim jednorożcem, którego taszczyła oburącz, maszerowała przez podwórko, zupełnie jakby mieszkała w tym miejscu od zawsze.
– Zadowolona z zakupów? – zapytał Neil, otwierając bagażnik.
Chwycił kilka siatek, resztę zostawiając sobie na następną turę.
– Byłam cholernie zadowolona, dopóki nie zobaczyłam paragonu z ostatniego sklepu. – na samą myśl o tej kosmicznej kwocie, zakręciło mi się w głowie. – Mogłeś mnie uprzedzić.
Lewis parsknął głośno, sięgnął do kieszeni po klucz i otworzył drzwi.
– Daj spokój. Ile jeszcze będziesz to przeżywać?
– Wydałeś niebotyczną sumę na cholerne stringi, które przecież praktycznie nie mają materiału! To tylko kilka cienkich pasków...!
– Sama takie wybrałaś. – odparł, uśmiechając się pod nosem.
Co fakt, to fakt.
– Nie wiedziałam, że zapłacisz aż tyle za głupią bieliznę. Następnym razem sama uszyję sobie majtki.
Neil odstawił reklamówki na kuchenny blat i zarechotał jeszcze głośniej, niż parę sekund temu.
– Trzymam za słowo.
– Ale to nie był żart. – wzruszyłam ramionami.
Podeszłam do pierwszej lepszej torby, by wyjąć jej zawartość. Natrafiłam na przepiękną, elegancką sukienkę ze złotymi guziczkami.
– Filip aż tak bardzo ogranicza ci dostęp do forsy, że musisz szyć sobie gacie?
Łypnęłam na mężczyznę z irytacją, po czym wróciłam do podziwiania zakupionych, modowych perełek. Jeszcze nigdy nie widziałam tak ślicznych kreacji i aż mnie korciło, by przymierzyć każdą nową rzecz przed lustrem w sypialni.
– Potrafię obchodzić się z igłą, nicią i maszyną do szycia. – palnęłam mimochodem, gładząc opuszkami palców miękki materiał. – W końcu jestem krawcową, nie?
– Co?
– Co? – ponownie spojrzałam na Lewisa, którego zdziwiony ton głosu ściągnął mnie na ziemię.
Nie miałam nawet pojęcia, o co pytał, więc uniosłam wyczekująco brwi, opierając pośladki o kant uchylonej szafki kuchennej.
– Jesteś krawcową?
– Tak. – uśmiechnęłam się. – Nudy, wiem. Nie handluję dragami i nie zabijam na zlecenie... Ale mogę zeszyć ci dziurę w skarpetce, albo zasugerować, jak dobierać kolory ubrań. – omiotłam zdumionego Neila rozbawionym spojrzeniem, nie mając pojęcia, dlaczego mój zawód wywołał w nim aż takie zaskoczenie. – Ubierasz czasem coś, co nie jest białe lub czarne? – zachichotałam.
Podrapał się po skroni, przez cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
– Rzadko.
– Bardzo dobrze wyglądasz w koszulach. – stwierdziłam szczerze. – Możesz też spróbować z pastelowymi kolorami.
Otworzył szerzej oczy, jakby właśnie usłyszał coś niesamowicie dziwacznego.
– Kurwa, jakimi kolorami?
– Pastelowymi. Na przykład delikatny błękit. Podkreśliłby barwę twoich oczu.
– Beznadziejny pomysł, Holm.
Machnęłam ręką na ten niewybredny komentarz, właściwie nie spodziewając się po Lewisie niczego innego. W sumie to nawet mnie tym rozśmieszył.
Znów zaczęłam grzebać w torbach, nie mogąc uwierzyć, że te ubrania naprawdę będą wisieć w mojej szafie, gdy nagle zauważyłam coś, czego dla własnego dobra nigdy nie powinnam była zauważyć...
Serce podeszło mi do gardła, a nogi zadrżały ze strachu wymieszanego z ekscytacją.
– Ej, słyszysz?
Obróciłam się przez ramię, robiąc to tak gwałtownie i nerwowo, że Lewis od razu zauważył zmianę w moim zachowaniu. Musiałby być chyba niewidomy, by nie zwrócić uwagi na moją spiętą twarz i nienaturalnie sztywne ruchy ciała.
– Słucham? – wydukałam, zasłaniając pistolet Neila jedną z reklamówek.
– Pytałem, czy mogłabyś zrobić dla mnie drobną przysługę, która wymaga zdolności krawieckich. – mruknął, marszcząc brwi. – Wszystko gra?
Skinęłam głową. Bałam się, że jeżeli zabiorę głos, od razu pozna, że coś jest nie tak... Choć przecież już to przypuszczał. Nic zresztą dziwnego. Musiałam wyglądać, jakbym zobaczyła ducha.
Nagle poczułam niesamowite duszności i uderzenie gorąca, a cały świat zwolnił. Byliśmy tylko my – ja, Neil i Lillian.
Kluczyki od samochodu wciąż tkwiły w stacyjce. Kartę od bramy trzymał w kieszeni spodni.
– Holm, co jest? – zapytał powoli, mierząc mnie intensywnym wzrokiem.
Czy ja właśnie dostałam szansę od losu? Wystarczyło sięgnąć po broń, postrzelić Lewisa i uciec wraz z Lilly, korzystając z momentu największej paniki. Nim ktokolwiek zorientowałby się, że to ja go zabiłam, byłybyśmy już poza rezydencją Malbatu. Byłybyśmy wolne.
Wstrzymałam oddech. Popatrzyłam mężczyźnie prosto w oczy.
Nie... Nie mogę tego zrobić.
Płuca rozbolały mnie z niedotlenienia, a broda zaczęła drżeć.
Muszę... Muszę to zrobić.
Koniec zabawy. To nie serial młodzieżowy, nie film romantyczny. Nie bajka. Tu nie ma miejsca na szczęśliwe zakończenie.
Wyglądał niesamowicie dobrze, gdy wodził po mojej twarzy przerażonym spojrzeniem. Już raz poddałam się jego diabelnemu urokowi... Więcej nie popełnię tego błędu.
Czym jest chwila zapomnienia, zakupy, parę wspólnie spędzonych dni, w porównaniu do bezpieczeństwa Lillian?
Mała zapomni, że kiedykolwiek spotkała swojego biologicznego ojca. Mamy szansę na szczęście. Filip czeka na nas w domu. Damy radę.
Nie miałam pojęcia, iż miłość do dziecka potrafi być tak silna. Nic nie było w stanie mnie powstrzymać... Nawet jego oczy... I uśmiech, identyczny do tego, który codziennie widywałam u Lilly.
Dość szybko zorientował się, o co chodzi. Pojął, że nie ma przy sobie broni w momencie, gdy po nią sięgnęłam. Ręce drżały mi ze strachu i przepotężnego stresu.
Wycelowałam mu w nogę. Nie wiem, dlaczego nie głowę.
Chciałam odzyskać Lillian. Tylko tego pragnęłam.
Nacisnęłam na spust...
... A następnie przełknęłam ślinę. Spluwa nie wystrzeliła.
Jezu... Tylko nie to.
Przykryłam usta dłonią, wpadając w niekontrolowaną histerię. Czułam na sobie jego rozbawione, cyniczne spojrzenie. Podpuścił mnie. Znowu.
– Mała, naiwna Holm... – zaśmiał się złowrogo. Podszedł do blatu leniwym krokiem, nie przestając kręcić głową z niedowierzaniem. – I po co ci to było?
– Neil, przepraszam.
Mój głos brzmiał żałośnie, gdy słowa przerywały spazmy szlochu.
– Myślałaś, że naprawdę zostawiłbym giwerę w kuchni, landryneczko?
– Ja nie...
– Ciii. – ujął moją zapłakaną twarz, by po chwili zetrzeć kilka łez kciukami. – Nie płacz.
Zamrugałam zdezorientowana. Było mi niedobrze, traciłam grunt pod nogami.
– Nie chciałam. – wydukałam z trudem.
– Chciałaś, Holm. Sama sięgnęłaś po mój pistolet, prawda? – nie przestawał patrzeć mi prosto w oczy. – Próbowałaś mnie zabić.
Dotyk jego dłoni był delikatny i kojący. Naiwnie myślałam, iż niesie za sobą przebaczenie.
– Więcej tego nie zrobię. Przysięgam...
Uśmiechnął się podle, przesuwając dziesięć palców na moją szyję.
– O, w to nie wątpię. – parsknął szyderczo. – Z wielką chęcią dopilnuję, żebyś zrozumiała swój głupi błąd.
Nim zdążyłam odpowiedzieć i rozpocząć żenujący pokaz błagań, zacisnął dłonie, odcinając mi dopływ tlenu, a ostatnią rzeczą, którą jakimś cudem dosłyszałam, nim popadłam w obłęd, przeplatany atakiem paniki i nierówną walką o przetrwanie... Był brzdęk metalowych kajdanek.

MALBAT TOM 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz