Rozdział 12

624 24 10
                                    

Podałam Caitlin herbatę która wcześniej jej zrobiłam. Dziewczyna siedziała oparta na łokciach wyklinając pod nosem chłopaka którego sama zaczepiła do tańca. Nie sądziła chyba że nie winna prośba o taniec skończy się próba gwałtu.
Otarła resztki łez i zmytego w połowie makijażu i upiła łyk gorącej herbaty.

-dziękuję Rafaella-złapała mnie za dłoń i mocno ścisnęła-chroniłaś mnie

Również zacisnęłam swoją dłoń na jej.

-i zawsze będę jesteś przecież moją przyjaciółką-posłałam jej ciepły uśmiech

-nie sadzialam ze ten palant będzie usiłował mnie skrzywidzi-westchnęła-ciekawe czy już jakaś dziewczyna nieszczęśliwie na niego trafiła

-naszczescie już nikomu nie zrobi krzywdy-poprawiłam włosy opadające na moje policzki

-na tak..-zacięła się-bo nie żyje

Nie żyje.
Śmierć. To bardzo różnorodne i inaczej rozumiane słowo. Bo czym jest śmierć?
Co jest w niej takiego strasznego?
Każdy rodzi się by potem umrzeć.
Ale nigdy nie wie się kiedy to nadejdzie.
Tak jak dziś jestem pewne że ten koleś nie wiedzial że to jego ostatni dzień kiedy chodzi po mieście mając wszystko i wszystkich gdzieś. Mając błagania biednych dziewczyn wysoko w poważaniu.

-Rafi to ty?-uslyszalam melodyjny głos cioci wchodzącej do kuchni

-tak ciociu-uśmiech wpełzł na moją twarz gdy zobaczyłam ciocię w czerwonym satynowym szlafroku z wałkami na głowie i maseczce na twarzy.

-dobry wieczór pani-pomachała brunetka

Ciocia tupnęła głową i założyła ręce na piersi.

-ja ci dam pani!-oburzyła się,wiedziałam że żartuje ale Caitlin wydawała się speszona-nie mam nawet 40!

-ja..-zaczęła wystraszona

-ciociu nie strasz mi przyjaciółki-zaśmiałam się

Już wystarczy strachu na dziś.

-spokojnie to żarty-ciocia siadła obok nas-płakałaś?-wlozyla kosmyk brazowych włosów Caitlin za ucho posyłając jej zmartwiony uśmiech

Ciocia zawsze taka była. Zawsze próbowała pomóc jak najbardziej tylko mogła.

-to nic takiego-zaprzeczyła

-ciociu to..-zaczęłam

-to przez chłopaka?-przerwała mi i spojrzała na niebieskooka

Tak.

-w pewnym sensie..-powiedziała i odrazu na mnie spojrzała

Ciocia kiwnęła głową i odeszła od stołu.
Podeszła na barku gdzie Collin trzyma wytrawne wina które zawsze są podawane do obiadów albo kolacji. Otworzyła jedno z nich i podała nam kieliszki.

Caitlin rozszerzyła oczy i wlepiła we mnie.

-niech frajer goni-ciotka uniosła kieliszek w górę

Oj goni się, goni...tylko w piekle.

Ja i Caitlin odrazu zrobiłyśmy to co ciocia i zaczęłyśmy plotkować kończąc butelkę wina.

Krew nowiu  18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz