Rozdział 40

421 25 1
                                    

-to co mówisz nie ma sensu-powiedziałam po chwili ciszy-naprawdę myślisz że twój brat zrobił to tylko dlatego że nie był trzeźwy?

Chłopak nic nie odpowiedział tylk szedł dalej w las a ja razem za nim.

-Roan on zgwałcił i pobił szesnastolatkę-chłopak zatrzymał się i szybko do mnie podszedł

-nie myślał racjonalnie-wysyczal przez żeby

-byłeś tam? jesteś w stu procentach pewny że gdyby myślał racjonalnie to by tego nie zrobił?

-Rafello nie pojmiesz tego bo jesteś ślepo zakochana w Graysonie, i zawsze będziesz trzymać jego stronę, według ciebie to ja jestem tym złym a on tym dobrym

-a nie jest tak?

Zaśmiał się i przerzucił mnie przez ramię, powtórnie zaczął iść w głąb lasu.

-co ty robisz! puść mnie!-krzyczalam

-zaraz będziemy na miejscu-odpowiedział

Szarpałam się ale to na nic bo był za silny. Kiedy dotarliśmy na miejsce postawił mnie na ziemi. Poprawiłam sobie sukienka które przez moje szarpanie się podwinęła się odsłaniając co nie co.

W środku lasu stała mała drewniana chatka do której weszliśmy.

-usiądź-wskazał na małą szarą sofę

Nie posłuchałam go i nadal stałam obok niego.
Pokiwał głową i z komody wyjął wielką czarna teczkę.

-zobacz jaki święty jest twój ukochany-podał mi ją

Otworzyłam teczkę a ze środka wyleciało mnóstwo papierów i zdjęć.
Opadłam na kolana zaczynając je zbierać.
Podniosłam pierwsze kartkę na której pisało:

,,Jace Spellman 20lat sprzedawał nieletnim narkotyki"
Do tego przyczepione było zdjęcie zamaskowanego mężczyzny którym był zapewni Grayson który nachylony był na ciałem chłopaka"

Podnosilam kolejne kartki których było mnóstwo, na każdej był opisany chłopak co robił, byli też tacy którzy nie zrobili nic a do każdego dołączone zdjęcia.

-Jace sprzedawał narkotyki nie dlatego że chciał nie miał wyboru, jego matka była chora na raka potrzebował pieniędzy żeby ją uratować-prychnął-ale Grayson go zabił a jego matka zmarła z rozpaczy i wycieńczenia chorobą

Mój świat się właśnie zawalił. Moje serce przestało bić. Moje płuca zastygły.

Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Czy Grayson naprawdę to wszystko zrobił? Czy on zabił nic nie winnego człowieka..

-widzisz-uklękła przy mnie-to nie ja jestem zły, ja chce pomścić braci i tych wszystkich nie winnych...-wyciągnął rękę chcąc mnie dotknąć ale mu się nie dałam

-nie dotykaj mnie-wstałam szybko na nogach z waty-on tego nie zrobił, kłamiesz!

-dlaczego miałbym cię kłamać?

-chcesz żebym zostawiła Graysona chcesz go zranić za wszelką cenę czy nie tak mówiłeś chwilę temu?

-słusznie..ale nie chce skrzywdzić ciebie-wstal i stanął naprzeciwko mnie

-co? czego ty do cholery chcesz! nic już nie rozumiem nie wiem w co mam kurwa wierzyć!

-tamtego dnia..-położył ręce na moich policzkach, znowu-kiedy stanęłaś przed lufą mojego pistoletu z tak harda uniesioną głową, wtedy zrozumiałem że jesteś taka sama jak, bez problemu mogłabyś oddać życie dla tych których kochasz, gdybyś to nie ty tam stała a ktoś inny nacisnął bym za spust, ale zobaczyłem w twoich oczach coś czego nie dokonca rozumiałem i wtedy to poczułem, zostaw go i dołącz do mnie oszczędzisz sobi..

Krew nowiu  18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz