Rozdzial 25

485 21 5
                                    

Wyszłam z salonu żeby nikt nie usłyszał tego o czym teraz mówił mi ktoś obcy.

-gdzie on jest?-powiedzialam stanowczym głosem ale moje ręce zresztą jak i cała ją trzęsły się ze stresu nie wiem jakim cudem nie upuściłam jeszcze telefonu

-razem ze mną-uslyszalam szmery i głos Graysona

-Rafaella?-tak to był jego głos

Jak do tej chwili myślałam że to jakiś głupi i nieśmieszny żart tak teraz wiedziałam że to prawda. Wstrzymałam oddech zastanawiając się co tak właściwie mam zrobić.

-Grayson coś ci jeste? gdzie jesteś? słyszysz?-mówiłam trzymając się reka brzucha który zaczął mnie wręcz ściskać ze stresu

-narazie nic mu nie jest-znów ten zmodyfikowany i straszny głos-hmm..wiem!-krzyknal jakby wpadł na jakiś pomysł-masz 15 minut żeby zjawić się pod adres który zaraz ci wyśle jeśli spóźnisz się choćby sekundę to nie masz co po nim szukać-parsknął zwycięsko

Zacisnęłam ręce w pięści i zniecierpliwiona wpatrywałam w komórkę czekając na adres.

Mam.
Tak pół godziny drogi stąd niby jak tam mam dojechać. Nie mam nawet samochodu, ciocia i Colin wracają za 3 tygodnie a szofer nie zdąży tu dojechać w 5 minut o ile jest dziś w pracy.

Włączyłam stoper w telefonie i poszłam do korytarza.

-Myles-zawołałam zakładając buty i ubierając się pospiesznie do wyjścia

-co tam?-oparł się o framugę-wychodzisz?-spytal zdziwiony

-Myles proszę cię pożycz mi samochód to sprawa życia i śmierci-złapałam go za ramiona zaciskając na nich swoją chude palce.

-ale..-podrapał cię po głowie zastawiając dogłębnie

On musi się zgodzić inaczej po Geaysonie.

-Myles błagam zrobię co będziesz chciał ale nie mam czasu muszę szybko pojechać w jedno miejsce-poczułam jak załamuje mi się głos co ewidentnie pomogło mu w podjęciu decyzji

-masz-podał mi kluczki do swojego samochodu wzdychając krótko-ale jedź ostrożnie i daj znać czy wszystko w porządku

Pokiwałam głową i pocałowałam w policzek. Pobiegłam do samochodu tak szybko jak umiałam wsiadłam do niego i zapięłam pasy. Spojrzałam na telefon aby sprawdzić ile mam czasu. 13 minut....

Włożyłam kluczki do stacyjki i odpaliłam samochód.

-może dziś nikogo nie potrącę-powiedziałam cicho do siebie zmieniając bieg i wciskając gaz ile wlezie

Mijałam samochodu jeden po drugim a licznik dobijał już prawie do 190.
Adrenalina która teraz czułam była tak silna że dopiero gdy spojrzałam na kierownicę na której z całej siły zaciśnięte były moje ręce, palce zaczęły siwieć. Poluzowałam nieco uścisk nie spuszczając nogi z gazu.

Zostało mi 8 minut a tu jeszcze dwie ulice stąd.

-dam radę-powiedziałam sobie do otuchy

Wcisnęłam pełny gaz a licznik wskazywał już 230 jeśli teraz coś lub ktoś wyskoczyło by albo pojawiło by się drodze to było by i po nim i po mnie. I po Graysonie.

Droga którą mijałam z niewyobrażalną prędkością zaczęła mi się zamazywać a po moich policzkach spływać łzy. W co ten głupek się znowu wpakował.
Skręciłam w ostatnią uliczkę i zaczęłam zwalniać zostały mi 3 minuty. Zaparkowałam gdzieś pod starym blokiem i szybko wysiadłam z auta. Zaczęłam biec wzdłuż chodnika szukając tego samego opuszczonego domu w którym Grayson razem z Drake'iem kogoś zamordowali.

Potknęłam się na schodach i zdarłam kolano ale nie czułam bólu. Nie czułam nic. Biegałam ile tchu żeby zdążyć i aby nic nie stało się Graysonowi.

Otworzyłam drzwi i zaglądałam do pomieszczeń które byly w opuszocnzhm starym domu.
Z drżącymi dłońmi unisoam telefon który pokazywał że jest już 27 sekund po czasie.

Przełknęłam ślinę i na drżących nogach poszłam do ostatniego pomieszczenia.
Na środku leżało ciało przykryte białą narzuta która były cała czerwona od krwi.
Podeszłam do ciała i upadłam na kolana.
Delikatnie podniosłam i zsunęłam narzutę z twarzy... W pomieszczeniu tym jak i w każdym innym było ciemno bo okna były poprzybijane deskami z których wpadywaly niewielkie ilości światła. Spojrzałam na twarz i...

To..to..nie był on.

Nie znałam go. Nie wiem kto to jest.
Ale jego twarz była zmasakrowana.
Na czole miał wycięte chyba scyzorykiem ,,Rapist", w oczy wydłubane a usta...przecięte, i to w taki sposób żeby przypominały Jokera.

Rzuciłam narzutę znów na twarz które przed chwilą odkrywałam i wstałam na proste nogi.

Cofałam się do tyłu wciąż patrząc na ciało leżące na ziemi.

Gdzie jest Grayson? Zabrali go? Czy zabili i leży gdzieś indziej? Co tu jest do cholery grane!

Nagle moje plecy zderzyły się z czym twardym. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam ubranego na czarno mężczyznę na którego twarzy był straszna maska hokeisty która była umazana mam nadzieję farba...czerwona farba...tak.

Chciałam cofnąć się w tył żeby mieć większe pole do popisu jeśli chodzi o uciekanie ale mężczyzna od razu chwycił mnie za rękę i pociągnął do siebie.

Pisknelam upuszcajac telefon który wcześniej niezauważalnie starałam się wyjąć z tylniej kieszeni spodni.
Jego twarz skierowała się właśnie w to miejsce gdzie upadł telefon więc postanowiłam go wykorzystać. Odepchnelam go i zaczęłam biec przed siebie.

Podbieglam do drzwi które zostały zamknięte.
Ani drgnęły. Zmieniłam więc kierunek i zaczęłam biec wzdłuż wąskiego korytarza i wspiąć się po schodach na których ciągle się potykałam patrząc w tył czy mnie nie złapie.

Zamknęłam się w jakimś małym pokoiku i podparłam drzwi całym ciałem chcąc uniemożliwić mu otworzenie ich.

-Rafaella-to był ten sam mężczyzna który do mnie dzwonił to był jego zmieniony przez jakieś coś głos

Mój oddech był głośny i nierównomierny.
Zaczął uderzać pięścią w drzwi które po chwili wywarzył a ja runęłam na na podłogę razem z nimi.
Doczołgałam się do ściany opierając się o nią plecami siedząc na podłodze.

Powolnym krokiem podszedł do mnie a jego ręce złapały za moją szyję. Pociągnął lekko ją w górę przez co ja zostałam zmuszona do wstanie żeby nie zostać podduszona.
Przyszpilił mnie do ściany rękę wplątując w moje włosy aby zaraz pociągnąć je do tyłu.

Delikatnie zadarł maskę w górę aby jego usta były wolne od owej strasznej maski.
Uśmiechnął się ukazując szereg śnieżnobiałych zębów. Ale ja znałam ten uśmiech. Widziałam go wcześniej wiele razy.

Kiedy otworzyłam usta żeby coś powiedzieć ten znów pociągnął mnie za włosy i złączył nasze usta.
Chwilę się temu opierałam ale nie dawał za wygrana. Całowaliśmy się a ja z każdą kolejną sekundą poznawałam go.

Chłopka oderwał się ode mnie a je całkowicie zdjęłam mu z twarzy maskę.

-Grayson?

-Rafaello-uśmiechnął się i znów pocałował

___________
hejka dziś rozdział taki nie za długi ale ważne że jest!! ten system z rozdziałem co niedziele sprawdza się o wiele lepiej tak więc narazie pozostanie
zachęcam do pozostawienie gwiazdek i komentarzy to bardzo mobilizuje do dalszej pracy
buziaczki

Krew nowiu  18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz