Rozdział 54

242 17 22
                                    

Prawie wszystko poszło po mojej myśli. Ciocia zgodziła nam się pomóc i Roan zaczął z nią współpracować. Szczerze mówiąc myślałam a raczej byłam pewna że Roan nie zgodzi się na mój pomysł. Ale jak już każdy wie ja nie daje za wygraną i w końcu uległ moim prośbą. Ale najlepsze jest to że Grayson odzyskał przytomność, a Seth mnie właśnie do niego wiezie. Chłopak zatrzymał się przed szpitalem a ja wyskoczyłam z samochodu jak poparzona i biegiem weszłam do windy niecierpliwiąc się. Kiedy z niej wyszłam ze łzami w oczach weszłam do sali w której leżał Grayson. Ku mojemu zdziwiniu nie było go. Zmarszczyłąm brwi  rozglądając się po sali. Gdzie on jest?

-Rafella-usłyszałam jego szpet

Odwróciłam się i go ujrzałam. Stał za mną trzymając rękę na brzuchu w miejscu gdzie znajdywał się opatrunek. Rzuciłam się mu na szyje i zaczęłam płakać. Tak bardzo cieszyłam się że otworzył oczy.

-jeszcze raz mnie tak nastrasz to na naprawdę ci coś zrobię-powiedziałam całując każdy skrawek jego twarzy

Pomogłam usiąść mu na łóżku i podałam mu butelke z wodą. Chłopak opadł spowrotem da łóżku krzywiąc się z bólu.

-bardzo cię boli?-spytałam zmartwiona

-nie moge się przyzwyczaić że mam dziurę w brzuchu-zaśmiał się dotykając ręką mojego policzka-Raf-dodał po chwili bacznie mi się przyglądając 

-tak?

Chłopak przygryzł wnętrze policzka nie wiedząc jak zacząć swoją wypowiedź. Po chwili jednak zdjął rękę z mojego policzka i wydusił to z siebie.

-ja pamiętam wszystko-powiedział-z-wtedy w lesie, pamiętam wszystko co sie stało i to co powiedziałaś-a więc o to mu chodzi, zaśmiałam się cicho co nie uszło jego uwadze-naprawdę jesteś w ciąży?

Nic mu nie odpowiedziałam wstałam tylko i wzięłam jego dłoń kładąc sobie na brzuchu. Nie był on wielki ale jak połowę drugiego miesiąca odznaczał się już na mojej drobnej figurze.

-tak, Gray-pokiwałam głową- będziemy mieli dziecko-uśmiechnęłam się

Chłopakowi na chwile zaszkliły się oczy i zaraz zaczął się śmiać kręcąc głową. Wstał gwałtownie z łóżka nie zwracając uwagi na swój stan. Klęknął przede mną i całował moję ręce. Czułąm jak po moich policzkach spływają pojedyncze łzy szczęścia.

-Rafaello Moon uczyniłaś mnie najszczęśliwszym mężczyzną na całym świecie-mówił między pocałunkami- uczyń mnie jeszcze szczęśliwszym i zostań moją żoną-powiedział patrząc mi w oczy

-żartujesz tak?-patrzyłam na niego jak na wariata-może wezwę lekarza?

Czy ten szaleniec mówi prawdę? Czy to tylko wina środków przeciwbólowych których najadł sie przez ostatnie pięć dni.

-Rafaello Moon, mój najjaśniejszy księżycu który każdej nocy lśnisz coraz piękniej odbierając mi dech w piersiach czy zostaniesz moją żoną i wprowadzisz swój blask do mojego życia oświetlając nam naszą wspólną drogę do szczęścia?-wstał na równe nogi ujmując moją twarz w swoje ręce-wyjdziesz za mnie?

Czyli on mówi na prawdę. On naprawdę chce żebym została jego żoną. I to nie sen. 

Ja która przez prawie całe życie kryłam się przed uczuciami takimi jak miłość odnalazłam szczęście w ramionach chłopaka którego jeszcze niecały rok temu darzyłam nienaiwścią. Prawdą jest to co mówią miłość i nienawiść dzieli cienka linia którą każde z nas może przekroczyć nawet nie zdając sobie z tego sprawy. I my to właśnie zrobiliśy. Przekroczyliśmy tą linie stając się dla siebie kochankami. Przeżyliśmy razem kilka wspaniałych miesięcy upewniając się że to nie tylko chwilowy romans. Staliśmy się kochankami na dobre. On jest moją nocą a ja jego księżycem. Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni, stworzyliśmy gwiazdkę która jeszcze bardziej rozjaśni nasze życie. I może to właśnie ona sprawiła że nawzajem zdaliśmy sobie sprawę z tego że nie umiemy bez siebie żyć. 

Krew nowiu  18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz