Rozdział 29

567 9 2
                                    

*miesiąc później*

Grudzień,a to oznaczało pierwsze święta które będą wyglądać inaczej.Będą bez mamy.Dzisiaj postanowiłam polecieć do Orlando,sama bo Nolan wyleciał z Val do Hiszpanii.Upewniłam się że w walizce mialam najpotrzebniejsze rzeczy i poszłam do samochodu.

***

Było już po dwudziestej drugiej,Blask lamp które stały przy drodze oświetlały mi drogę do domu rodzinnego.Gdy tylko dojechałam,poczułam zimne powietrze które muskało moją skórę.Bardzo dawno tu nie byłam,z jednej strony się cieszyłam że wreszcie odwiedzę grób mojej mamy,ale z drugiej strony czułam się w tym domu dziwnie,czułam się obserwowana,zignorowałam to uczucie i ruszyłam w stronę mojego pokoju.Szybkim ruchem zdjęłam z siebie bluzę i opadłam swobodnie na moje stare łóżko.Przymknęłam ciężkie powieki,pozwalając sobie na sen.

Obudziło mnie uczucie dotyku,czyjegoś dotyku.Otworzyłam gwałtownie oczy.Zamarłam widząc jak obcą mi osoba,z chustą na twarzy i kapturem na głowie przykłada mi pistolet do czoła.

-Jeśli coś powiesz.-zaczął przerażającym głosem.-Zastrzelę cię kurwa i się nie zawaham.-Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa.Mężczyzna szarpnął mnie gwałtownie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę domu.

-Zostaw mnie.-wydusiłam z siebie szeptem.Spojrzał na mnie mrocznym wzrokiem.Popchnął mnie do samochodu,a usta zakleił.Zaczął związywać moje nadgarstki.Spojrzał na mnie jego mrocznym wzrokiem.Na oczy nałożył mi chustę,nic nie widziałam.Przełknęłam ślinę,czując jak moje serce biła tak szybko jakby miało zaraz się wyrwać z mojej klatki piersiowej,czułam jak pojedyczne łzy spływają mi po policzku.

-Nie rycz kurwa!-warknął po czym poczułam jak odjeżdżamy.

Po kilkunastu minutach zostałam popchnięta na jakąś podłogę.Było strasznie zimno.Powoli ściągnęli z moich oczu chustę,zaczęłam widzieć.Zaczęłam się rozglądać dookoła,gwałtownie kręcąc głową.Jedynie co mnie otaczało to mrok,pustka i ciemność.

-Jutro będziesz miała gościa.-Powiedział jeden z nich,po czym gwałtownym ruchem związał moje nadgarstki do jednej z rury.Odszedł,byłam sama w zimnym,ciemnym miejscu.Poczułam łzy które spływały mi po policzkach.

Przymknęłam powieki,cicho szlochając pod nosem.Zasnęłam z przemęczenia.

***

Obudził mnie szloch,jakiejś kobiety.Otworzyłam powoli powieki,wciąż było ciemne więc z początku nie wiedziałam kto to był.Wbijałam wzrok w każdą osobę,która wykonywała ruch.Skupiłam wzrok na kobiecie,była mocno osłabiona.Kogoś mi przypominała,ale z wyniku ciemności nie mogłam dokładnie dostrzec.

Była naprzeciwko mnie,osłabiona i zmęczona.Na jej ciele znajdowały się siniaki i różne rany.Światło się zapaliło,na co gwałtownie przymknęłam na kilka sekund powieki.Gdy je otworzyłam,zamarłam.Czułam jak moje serce rozrywa się na kawałki.Zaszlochałam.

Moja mama.

Ona żyła,a ci ludzie zgotowali jej piekło.Była osłabiona,a jej nogi i ręce były całe pokryte siniakami.Patrzyła na mnie z wymuszonym uśmiechem i łzami w oczach.

-Wypuść mnie!-krzyknęłam głośno.-Mamo.-zaszlochałam,próbując się wydostać.Bez skutku.-Proszę was tylko o jedno,dajcie mi się do niej przytulić proszę.-Błagałam.

-Na pięć minut.-odezwał się ostrym głosem,odwiązał moje ręce.Odrazu upadłam na kolana,zanosząc się płaczem.Przytuliłam mamę,zrobiła to samo,powoli jakby nie miała na to siły.

-Emmy.-wyszeptała.-Przepraszam.

-Mamo.-wydusiłam z siebie przez łzy.-Tak bardzo cię kocham.-zaszlochałam.Skierowałam wzrok na dwóch mężczyzn.-Wypuście ją,błagam.-Powiedziałam cicho.-Co wy jej zrobiliście?

-Nie dramatyzuj.-warknął po czym gwałtownie,przywodził mnie do ściany i dał mi szklankę wody i suchej bułki.Mamie dali to samo.-Jedz kurwa!-krzyknął na mnie.Załkałam i niechętnie zjadłam bułkę.

Znowu związał moje nadgarstki.Tak mocno że bolało.Nic z tego nie rozumiałam,czemu tu trafiłam i czym moja mama sobie zasłużyła na tyle siniaków.Zacisnęłam powieki,nie ważne jak bardzo się starałam,wciąż płakałam.Oparłam głowę o ręce.Po chwili spojrzałam na mamę,była w okropnym stanie.To nie była ta sama osoba która była szczęśliwa,była wyprana z emocji i na tyle osłabiona by cokolwiek zrobić.

Minęła pierwsza godzina,a ja ciągle płakałam,zapewne moje oczy były spuchnięte,a nos był cały czerwony.Czułam ukłucie w sercu.Spojrzałam gwałtownie na mężczyznę który wszedł do ciemnego pokoju.

-Nie płacz do cholery.-spojrzał na mnie.-To dopiero początek,kurwo.-Warknął,wypalając dziurę w moim ciele jego wzrokiem.-Gdzie twój brat?-zapytał oschłym głosem.

Nie powiem mu,nie mam zamiaru,nie mogę dopuścić by Nolan tu trafił,był szczęśliwy i to było najważniejsze.

-Nie wiem.-wyszeptałam.Poczułam jak moja głowa gwałtownie poleciała w bok i mocny ból na poliku.

-Kłamiesz!-krzyknął.-Mów do cholery!

-Nie wiem.-Załkałam.Kolejne uderzenie.-Proszę.-wychrypiałam.-Przestań,jedynie wiem że Nolan gdzie wyleciał ale gdzie to nie wiem.-Skłamałam,bo dobrze wiedziałam gdzie był.

Mężczyzna bez słowa odszedł i zniknął za drzwiami.Podciągnęłam kolana i oparłam o nie czoło,zanosząc się płaczem.

-Kocham cię mamo.-wyszeptałam po czym spojrzałam na pozbawioną czegokolwiek moją mamę.Płakałam jedynie ze względu jak wyglądała,pozbawiona wszystkiego,emocji.Nie zasługiwała na to,na ten ból napewno nie.Charlotte to wspaniała kobieta i zasługuje na wszystko co najlepsze,zasługiwała na szczęście,które jej brutalnie odebrano.

Skuliłam kolana i ponownie oparłam o nie czoło.Przymknęłam powieki,gdy zobaczyłam że moja mama spokojnie śpi.Ile musiała przeżyć skoro była tu od czerwca a mamy grudzień.Przełknęłam ślinę i cicho westchnęłam.

Chciałam uciec,zabrać ze sobą mamę i na nowo zacząć żyć,chciałabym by Charlotte miała życie na które zasługuje,a teraz była w jakiejś piwnicy,cała w siniakach i osłabiona.

Zacisnęłam szczękę,było mi nie wygodnie bo byłam zmuszona do pozycji siedzącej.

-Niedługo nas przeniosą..-powiedziała szeptem mama.-Do pokoju,będziesz mogła iść spać,na materacu.-wychrypiała.-Kocham cię córeczko wiesz?-Posłała mi słaby uśmiech,który ledwo widziałam przez ciemność.

-Obiecuję.-zaczęłam ale płacz mi nie pozwolił bym dokończyła.Przez kilka sekund milczałam.-Jak uda mi się uwolnić,wydostaniemy się mamo.-W jej oczach nie widziałam nadziei i to mnie przerażało,dlaczego straciła jakąkolwiek nadzieję?

-Nie ma ucieczki z tego miejsca słońce.-Wyszeptała.-Próbowałam uciec,nigdy nie zauważyłam chociażby wyjścia z tego przeklętego miejsca.-Na jej słowa przełknęłam głośno ślinę.Oparłam głowę o ścianę,która znajdowała się za mną.-Może tobie się uda,ale mi nie.

-Nie mów tak mamo.-załkałam.-Proszę,nawet nie mów tak.

***

Mama miała rację.Przenieśli nas do niewielkiego pokoju,ciemne ściany i podłoga,brak okien,jedynie co się tu znajdowało to niewielki materac i duży koc.Oparłam głowę o ramię mamy i się w nią wtuliłam.Poczułam jak kolejne łzy spływają mi po policzkach.

-Już dobrze.-wyszeptała,wycierając kciukiem łzy z moich policzek.Była tak osłabiona że prostu ruch reków wymagał od niej dużo siły.

-Tak bardzo tęskniłam.-wyszeptałam przez łzy.-Tak bardzo cię kocham mamo,nie mogę cię stracić drugi raz.-Nie usłyszałam odpowiedzi,nie wiedziałam czemu ale postanowiłam już nie pytać o to.

Tej nocy zasnęłam wtulona w mamę.Znowu poczułam jej ciepło i dobroć.Mimo ze została pozbędziemy wszystkiego,Charlotte ostatnie siły wykorzystywała dla mnie.

Fallen for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz