Rozdział 38

498 6 0
                                    

*Miesiąc później*
*25 Kwietnia 2023r*

Mój były jednak nie przyjechał,miał być dopiero za kolejny miesiąc bo mu się zepsuł „samochód".
Nolan wyjechał z Val do Hiszpanii aż do maja.

A ja,mój stan się pogorszył.Nie radziłam sobie z narkotykami,sięgałam po coraz gorsze,koszmary mnie nawiedzały każdej nocy,głosy w głowie stawały się częstsze,a na dodatek numer nieznany o którym chciałam już dawno zapomnieć wysłał mi zdjęcie martwych ciał,zabitych w bardzo brutalny sposób,znów mi groził że to nie koniec,a jeśli komuś pisnę słowo to zabije każdą bliską mi osobę.Bałam się i to tak bardzo,że właśnie siedziałam nad biurkiem i wciągałam kreskę amfetaminy.
Na dodatek urodziny Kendall które były 22 kwietnia odbyły się beze mnie,nie nadawałam się by cokolwiek zrobić tamtego dnia i czułam się z tym okropnie,że nie zjawiłam się na urodzinach Kenny.

Poprawiłam rękawy szarej bluzy,opierając głowę o biurko.Nie sądziłam że sytuacja z przed kilku miesięcy może być aż tak kurewsko traumatyczna,wszystkie rzeczy które tam zobaczyłam i wolałabym nie zobaczyć,śniły mi się po nocach.Każdej nocy widziałam jak moja mama umiera,jedynie co mi pomagało choć na chwilę to narkotyki i alkohol.

Czułam spokój gdy sięgałam po drągi,choć nikt nie wiedział że je brałam,to mogli coś podejrzewać.Nie wychodziłam z pokoju,jestem naćpana każdego dnia i nie potrafię zapanować nad sobą gdy po nie sięgnę.Niszczyłam się.

Sypiałam coraz mniej,tak samo jadłam bardzo mało,czasami zapominałam by coś zjeść.Każdy się o mnie martwił,a najbardziej Nicholas który błagał mnie bym coś zjadła.Spojrzałam na godzinę,dobijała piąta rano.

Z patrzenia się w jeden punkt,obudziło mnie głośne pukanie do drzwi.Niechętnie się zerwałam z Krzesła i poszłam do drzwi wejściowych,które szybko otworzyłam.Zobaczyłam Nicholasa w czarnych dresach,zaspany,ale przyszedł.

-Emory...-zaczął,w jego oczach widziałam jak się martwił.-Jadłaś coś?

-Jest piąta rano.-powiedziałam cicho.-I nie jestem Głodna.

-Emory proszę cię.-podszedł bliżej.-Zjedz coś,schudłaś bardzo.-spojrzał na mnie,a ja na niego.-Zrobię ci coś do jedzenia.-Wyminął mnie i zaczął robić śniadanie,gdy zobaczył pustą butelkę po wódce spojrzał na mnie.-Miałaś przestać...

-To nie jest takie kurwa łatwe.-wycedziłam.-Nie potrafię dobra?

-Nie ma mowy.-warknął.-Zostajesz u mnie,dopóki Nolan nie wróci do Los Angeles.

-Nie.-zaprzeczyłam.-Nie mogę.

-Nie możesz czy nie chcesz?-Zmrużył zmęczone oczy.Wyjmując tosty z tostera.-To nie było pytanie,to stwierdzenia,zostajesz u mnie,czy tego chcesz czy nie.

-Nie...-zaprzeczyłam.-Nie.-Podszedł bliżej,opuściłam wzrok,bojąc się że zobaczy moje rozszerzone źrenice.-Nie podchodź,Nicholas.

-Emory.-Chwycił mój podbródek,a nasze spojrzenia się spotkały.-Co ty...ćpałaś?-jego głos się załamał.-Kurwa.-wydarł się.-Czemu?-Odszedł ode mnie i wbiegł do mojego pokoju,zaczął gwałtownie przeszukiwać szuflady,szafki i półki.

-Nicholas.-Załkałam przez łzy.-Nie słuchał mnie.Otworzył szufladę,w której znajdowały się te wszystkie rzeczy.Załkałam głośno,gdy spojrzał na mnie z zawiedzioną miną.Wyrzucał wszystko po kolei-Pigułki,woreczki z amfetaminą.-Kurwa.-podszedł do mnie.-Czemu? Czemu bierzesz?

-Sam bierzesz!-wydarłam się.

-Przestałem ze względu na ciebie,bo tak bardzo ich nie nawidziłaś.-wyznał,zamurowało mnie.-Przestałem bo jak się dowiedziałem jak przeżywałaś to jak twój brat brał to nie chciałem cię martwić.A ty? Sama kurwa bierzesz!

-Nicholas.-jedynie jego imię wydusiłam z siebie.Przytulił mnie mocno,pozwalając bym wypłakała się wtulona w jego ciało.

-Proszę cię..-wyszeptał.-Nie możesz się tak krzywdzić,rozumiesz?-westchnął pod nosem.-Od kiedy..od kiedy bierzesz?

-Od dwóch miesięcy.-zacisnęłam usta w wąską linię.-Wcześniej tak bardziej jak koszmary nawracały,teraz..-uroniłam kolejną łzę.-Teraz biorę prawie codziennie.-wyznałam w końcu.

-Ja pierdolę.-szepnął.-Nie zostawię tego tak.

-Co?-uniosłam lekko brwi.

-Jeśli nie przestaniesz.-zaczął.-Wyśle Cię do psychiatry,zamkną Cię na oddziale psychiatrycznym.

-Nie możesz!-krzyknęłam.-Nicholas..-zacisnęłam oczy,płacząc.

-Obiecaj mi że nie weźmiesz.-wyszeptał.-Już nigdy dobra?

-Ale to nie jest takie łatwe.-rzuciłam oschle.-Próbowałam,ale ja nie daje rady bez tego rozumiesz?

-Wiem że nie jest.-Złapał moje dłonie.-Zrób to dla mnie,dla twojego brata,dla nas wszystkich.-wyszeptał niemal niesłyszalnie.-Zrób to dla siebie,błagam cię.-Zrobił coś czego bym się nie spodziewała,Nicholas klęknął przed mną,błagał mnie bym nie brała tego już nigdy więcej.-Proszę cię,Emmy,błagam.

-Postaram się.-obiecałam cicho.-Ale ja nic nie obiecuję.-Nie mogłam nic obiecać,chciałam postarać się odejść od tego gówna,które ciągnęło mnie na samo dno,lecz nie wiem czy mi się uda.

Fallen for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz