Rozdział 49

442 7 4
                                    

Zdziwiłam się,Nicholas właśnie zabrał mnie na plażę,przyszykował piknik...i od rana chodził lekko zestresowany,poprawiłam moją czarną spódniczkę którą idealnie pasowała do czarnego topu,wiązanego na plecach...nie wiedziałam również czemu Nicholas miał na sobie koszulę i czarne jeansy i cholernie dobrze pachniał,nawet włosy ułożył.

Nicholas właśnie związał mi oczy opaską,tak że nic nie widziałam,nic mi nie mówił dlatego też się stresowałam,czy on zamierzał mi się oświadczyć?I dlatego przygotował to wszystko?

Powoli chwycił moją dłoń,była taka lodowata.Głośno przełknęłam ślinę i wstałam na nogi.

-Otwórz oczy.-wyszeptał,niepewnie chwyciłam za czarną opaskę i zaczęłam ją rozwiązywać,gdy tylko poczułam że opaska się rozluźnia,zacisnęłam powieki i wciągnęłam powietrze do płuc,opaska spadła na ziemię,a ja uchyliłam powieki.
Nie wierzę.

Nicholas klęczał,z czułym uśmiechem na twarzy,a w jego dłoniach...był pierścionek.On.Mi.się.Oświadcza.Nicholas Walker właśnie mi się oświadcza,czułam jak moje serce wyrwie się z klatki piersiowej,oddech mój przyspieszył na ten widok,a moje policzki były całe czerwone od wypieków.

-Emory Sinclair.-zaczął drżącym głosem.-Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu,nie wyobrażam sobie bez ciebie życia,chcę być przy tobie zawsze,na zawsze być z tobą,nie potrafię żyć bez ciebie nawet pieprzonej sekundy,jesteś moim tlenem Emory,powodem dla którego wstaje rano z uśmiechem,powodem dla którego się uśmiecham,jesteś powodem dla którego potrafiłem znowu poczuć,od śmierci matki nie pokochałem nikogo,ty to zmieniłaś Emory,pokochałem cię,mimo że wcześniej nie potrafiłem tego doświadczyć,czuję się przy tobie jakbym śnił,jesteś najwspanialszą kobietą na świecie i moją kobietą,będę cię kochać do końca mego życia,jesteś moim jedynym skarbem i dowodem że miłość Istnieje,dzięki tobie uwierzyłem że sytuacja z Victorem minie,a złe chmury odejdą,nauczyłaś mnie wiele,pomagałaś nawet jeśli sama sobie nie radziłaś,lub nie dawałaś rady,byłaś przy mnie,wspierałaś i okazywałaś mi zaufanie i miłość.-wyznał,a ja z łzami w oczach wsłuchiwałam się w każde jego słowo.-Kocham cię Emory i nigdy nie przestanę.Czy...wyjdziesz za mnie?

-Tak!-krzyknęłam i rzuciłam mu się w ramiona,wybuchając płaczem...spowodowany szczęściem,wtuliłam się w niego a on to odwzajemnił,spojrzałam na niego z płaczem i pocałowałam,namiętnie i czule,owinęłam ręce wokół jego karku,a ludzie dookoła nas zaczęli bić brawo,bo widzieli całe zdarzenie.-Kocham cię Nicholasie,tak bardzo cię kurwa kocham.-wyszeptałam,mocno go uciskając.

-Też cię kocham moja maleńka.-wyszeptał,składając pocałunek na moim policzku.Po chwili Nicholas chwycił moją dłoń i wsunął srebrny pierścionek z diamencikiem,był prześliczny.-Podoba ci się?-zapytał nerwowo.

-Bardzo.-Odparłam uśmiechnięta.-Podoba mi się.-cmoknęłam go czule w wargi.Nicholas odgarnął czarny kosmyk włosów z mojego czoła i pomógł mi wstać.

***

Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu różnych bajek Disneya...które oczywiście kończyłam płaczem,nawet sama nie wiem dlaczego,bajki mnie zawsze wzruszają nawet jeśli zakończenie jest szczęśliwe-to ja i tak zawsze będę płakać na nich.

-Ooo Charlie.-mruknęłam z uśmiechem na twarzy,po czym pogłaskałam kota po plecach,był taki milusi,jak zawsze.-Stary się już trochę zrobiłeś.

-Ja?-zmarszczył brwi Nicholas,patrząc na mnie jakby go to uraziło.

-Co?Nie-zaczęłam się bronić.-Charlie,trochę wielki się zrobił,pamiętam jak był malutką kuleczką.

-No ten sierściuch to rzeczywiście trochę się zestarzał.-prychnął,na co rzuciłam go poduszką.-Ej! A to za co?

-Za Charliego.-zmrużyłam oczy.-Jednak trochę stary się robisz Nicholasie.-prychnęłam.-Nie sądzisz?Ja natomiast młodziutka lala.

-Jesteś młodsza o dwa lata,duża kurwa różnica.-wywrócił oczami.-Kiedy zrobimy dzidziusia?-zapytał,a jego wzrok się zmienił,błagał mnie maślanymi oczami.

-Niedługo.-uśmiechnęłam się.-Aż tak bardzo podoba ci się opiekowanie nad małą Lily?-zapytałam.-Nie mogę uwierzyć że Lily już od tygodnia ma trzy latka.

-No nie?-pokręcił głową.-Chce mieć małego mnie,takiego malutkiego Nicholasa biegającego po domu.

-Oo nie.-zaprzeczyłam.-Ciekawe czy też byłby takim fuck boyem jak ty wcześniej.-parsknęłam śmiechem,lecz czarnowłosemu nie było do śmiechu,wcale.

-Wychowałbym dobrze syna.-Wysyczał.-Ciekawe czy nasza córeczka by była taka irytująca jak ty czasami bywasz.

-By była zajebista,po mamusi.-uśmiechnęłam się zadziornie.

-Tak.-uśmiechnął się lekko.-Kiedy wracasz do pracy?To że masz pracowników,profesjonalnych trenerów to nie znaczy że najlepsza trenerka już nie będzie uczyć.

-Mogłabym powiedzieć to samo o tobie.-Westchnęłam.-Masz swoją firmę,to że zarządzasz dwiema najlepszymi restauracjami w mieście i zarabiasz Jebane kokosy,to nie znaczy że nie będziesz zwalać całej roboty na innych.

-Wcale tak nie robię.-spojrzał na mnie morderczym spojrzeniem.-Dobrze o tym wiesz,Emory Walker.

-Nicholas...-uśmiechnęłam się.-Jeszcze nie jestem Walker.

-Pasuje ci moje nazwisko.-uznał po czym usiadł na kanapie,koło mnie i założył nogi na stół kawowy.

-Nie zaprzeczę.-mruknęłam.-I nogi ze stołu,bo zaraz będziemy Sinclair i będziesz Nicholas Sinclair.

-O Boże tylko nie to.-wyszeptał.-Nicholas Sinclair,brzmi brzydko i nie chce tego samego nazwiska co Nolan.-prychnął.-Za dużo by było tych Sinclair,nie uważasz?
Uważam.

-Yyy,nie,wcale tak nie uważam.-zaśmiałam się.-Ty byś je nosił,ja i nasze dziecko,rodzina mojego brata,ja pierdolę za dużo jednak.

-No widzisz?-uśmiechnął się cwianiacko.-Walker,to nazwisko będziemy nosić i nasze dziecko.

Fallen for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz