Rozdział szósty

1.6K 231 28
                                    


Zodiac

Opieram się o kabinę, pozwalając wodzie spływać po moim ciele. Lubię patrzeć, jak miesza się z krwią moich ofiar i delektować się tym widokiem, dopóki nie będzie znów przezroczysta. Dziś trwa to dłużej niż zwykle, a krwi na mnie także jest więcej. Nie często pozwalam sobie na tak bliski kontakt z ofiarą, ale tym razem było warto. Długo szukaliśmy faceta, który mnie okradł, ale nikt nie jest w stanie się przede mną ukryć. Więc gdy wypruwałem mu flaki, licząc na to, że będzie przytomny jak najdłużej, mówiłem mu o tym, że nie ma przede mną ucieczki. A gdy pojąłem, że już wszystko zrozumiał, zacząłem opowiadać mu o Sky. Nieuprzejmie zemdlał, nie wysłuchując mojej opowieści do końca. Z niewzruszoną miną, wzruszyłem ramionami, dokończyłem dzieła i razem z Nox'em zanieśliśmy go w głąb lasu. A teraz stoję pod prysznicem i czekam, aż mój umysł oczyści się, tak jak woda, która jest już bladoróżowa.

Zawsze fascynowały mnie dzikie zwierzęta. Jak to możliwe, że kilkukrotnie zdarzyło mi się natrafić na watahę wilków, ale nigdy mnie nie zaatakowali? Jakby patrzyli na mnie i wiedzieli, że to ja dostarczam im kilkadziesiąt kilogramów surowego ludzkiego mięsa wystarczająco często, by nie musiały głodować. To mądre zwierzęta. Właśnie dlatego tworzą stado. Wiedzą, że pojedynczo nie mają tak dużych szans na przetrwanie. A ja czuję się jednym z nich. Nie ucztuję z nimi, ale dostarczam pożywienie. Dziś miałem wrażenie, że mnie obserwowały. Czekały, aż odejdę, by odgryźć ręce człowiekowi, który ośmielił się mnie okraść. Sam miałem ochotę odrąbać mu przynajmniej jedną, ale pomyślałem o moich przyjaciołach. Ja załatwiałem im żarcie, a oni pozbywali się dla mnie wszelkich śladów. Byli znacznie skuteczniejsi niż Meester, który z przerażeniem obmyślał plan, co wymyśleć, by nikt nie powiązał mnie ze zbrodnią. A przecież mu, kurwa, płacę.

Wychodzę z kabiny. Jestem już w pełni czysty i mogę w końcu się przespać. Potrzebuję tego, bo przecież mam randkę. Na samą myśl o tym demoniczny uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Wiedziałem, że Skyler będzie moja, ale nie spodziewałem się, że będę musiał bardziej się postarać. Mój wyćwiczony schemat musiał zostać ulepszony. Zwykle zagadywałem kobietę, a ona dawała mi się uwieść. Zabrałem ją na randkę czy dwie, by poczuła złudną nadzieję na normalny związek, a później zacząłem izolować ją od świata. Warunek na przetrwanie naszego związku był jeden – nikt nie mógł się o nim dowiedzieć. Większość nie rozumiała, zadawały zbędne pytania, a moja odpowiedź była zawsze taka sama.

Nikt nie zrozumie miłości, która nas połączyła. Ktoś prędzej czy później będzie chciał nas rozdzielić, kochanie. Nie możemy na to pozwolić. Prawda? Wiesz przecież, że nie potrafię bez ciebie żyć. Nie mów nikomu, że się spotykamy, bo tylko tak możemy być razem aż do śmierci.

I wierzyły. Wierzyły w każde wyszeptane im do ucha słowo. Dlaczego miałyby nie wierzyć? Święcie przekonane, że jestem tylko ich, oddawały mi siebie w całości. Dawały więcej niż tak naprawdę były w stanie i to je łamało. Raz za razem. Uwielbiam obserwować zmiany w ich oczach. Tracą zmysły, jasność umysłu...Tracą dusze i wszystko, co niegdyś miały do zaoferowania. Ich ciała są pustymi pojemnikami. Bez duszy. A wtedy pozwalam im odejść. Każę odejść.

Tak, jestem potworem.

Nie jestem taki, bo chciałem.

Mój umysł zawsze był pokręcony i nikt nie potrafił zatrzymać tego, kim się stawałem. Nikt nie chciał tego zrobić. Gdyby było więcej takich jak ja, świat byłby lepszy. Mój świat. Nie ludzi, którzy zmuszeni byliby w nim żyć. Ale jestem sam i muszę sobie jakoś radzić. Oczywiście, jest jeszcze Nox, ale nie jest tak pokręconym mechanizmem jak ja. On się taki nie urodził. To ludzie go takim stworzyli. Niegdyś wątły i poniewierany chłopiec mieszkał na ulicy i każdej nocy musiał walczyć o przetrwanie. Ilekroć był bliski śmierci, kształtował swoje alter ego. Nim ono się jednak obudziło, wiele musiał przeżyć. Lata, w których był krzywdzony, na zawsze pozostawiły piętno na jego duszy. Zemścił się. W najbardziej popieprzony sposób, jaki mógł wymyślić. Zrobił to zaraz po tym, gdy stanął na mojej drodze. Był pierwszym i jednym człowiekiem, któremu darowałem życie. Z przyjemnością patrzyłem, jak świecą mu oczy, gdy opowiadał, co zrobi z każdym, kto skrzywdził go choć trochę. Najgorsze piekło planował zapewnić tym, których spotkał jako dziecko. Mały chłopiec, zmuszany do rzeczy, których nie chciał robić... Znalazł ich wszystkich. Robił co w jego mocy, by tych najgorszych zostawić przy życiu jak najdłużej. Trzy tygodnie. Tyle umierał ostatni – jego ojciec...

Sick Game (18+)| ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz