Rozdział dwudziesty dziewiąty

1.5K 190 18
                                    


Skyler

Jest jeszcze wcześnie rano, gdy przechodzę przez korytarze domu Michael'a. Szukam wyjścia? Chyba tak. Choć fakt, że wciąż mam na sobie jego koszulkę, świadczy o czymś zupełnie innym. Dziwnie czuję się w tym miejscu. Gdzieś tu znajduje się pomieszczenie, z którego widać labirynt, gdzie zabiłam tych ludzi... Co ze mną jest, kurwa, nie tak, że nie mam wyrzutów sumienia? Próbuję coś poczuć. Cokolwiek. Nic z tego.

Czy to możliwe, że ludzie rodzą się po prostu źli? Wpływ dzieciństwa może nie mieć wiele wspólnego z tym, co dzieje się w naszych głowach. Mój otwarty umysł przestaje tu prawidłowo działać.

– Głodna?

Podskakuję na dźwięk głosu Nox'a. Odwracam się i widzę, jak stoi oparty ramieniem o ścianę. Uśmiecha się przebiegle, lustrując mnie spojrzeniem. W dłoni trzyma filiżankę, którą przykłada do ust, ani na moment nie spuszczając ze mnie wzroku.

– Nie wiem – odpowiadam autentycznie zdezorientowana.

Nox obija się od ściany, po czym kiwa głową.

– Chodź, nakarmię cię.

Idę za nim, ale nie wiem, czy dobrze robię. Do wczoraj byłam pewna, że jest pracownikiem Zodiac'a, lecz teraz patrzę na niego zupełnie inaczej. Wchodzimy do kuchni, a ja nie mogę przestać myśleć o tym, co mu zrobiono w dzieciństwie. Gdyby nie dziwna sytuacja, w której się znalazłam, zapewne zapytałabym go o przeszłość. Teraz jednak obserwuję, jak ten facet przygotowuje mi jajecznicę.

Pięć minut później mam przed sobą talerz pełen jedzenia i kubek gorącej kawy.

– Dziękuję – mówię nieco zaskoczona całą tą sytuacją.

– Do usług. – Puszcza do mnie oczko. – Jak się spało?

Kącik jego ust unosi się nieznacznie, ale rozbawienie dokładnie widać w oczach.

– W porządku.

Nie mogę powstrzymać się od podobnej reakcji.

– To dobrze. A więc zostajesz?

– Tego nie powiedziałam. Kwestia do przemyślenia. – Wzruszam ramionami. – nie decyduję w tym momencie, co zjem na obiad, więc...

– Kurczaka – wtrąca, robiąc poważną minę.

Mimowolnie się uśmiecham.

– Skąd ta pewność?

– Bo to dziś będzie na obiad.

– Nie planuję tak długo tu zostać.

Poważnieje, po czym odkłada swoją filiżankę i podchodzi bliżej. Staje naprzeciwko, opierając się o blat wyspy.

– Kwestia do przemyślenia, o której mówisz, jest jakby... już przemyślana.

– Nie jestem typem osoby, za którą można decydować.

– A jednak siedzisz tutaj. Spędziłaś noc w tym domu i przyjechałaś do niego dobrowolnie. A wczoraj uczestniczyłaś w czymś, co odmieniło twoje życie. Zabiłaś trzech mężczyzn – mówi to tak, jakby uznał, że zapomniałam o tym, co zrobiłam. – Weszłaś do tego życia i tym samym przyjęłaś zasady panujące w tym domu. I tu, droga Skyler, nie ma już odwrotu.

To się jeszcze okaże.

– To takie mocne słowa... A ja wciąż jestem wolnym człowiekiem.

Prostuje się z uśmiechem na twarzy, po czym odwraca i przechodzi na drugą stronę kuchni. Obserwuję, jak wyciąga talerz i nakłada na niego resztę jajecznicy z patelni.

Sick Game (18+)| ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz