Rozdział siódmy

1.6K 220 14
                                    


Skyler

Jest południe, a ja już siedzę z piwem w dłoni. Wszystko przez Olivię, która wparowała tu godzinę temu i zamiast powiedzieć cokolwiek, wyciągnęła dwie butelki z lodówki. Od tej pory siedzimy w salonie, a ja próbuję zrozumieć, co właściwie się wydarzyło.

– Ale jestem idiotką – łka Oli, jakby to miało mi wszystko wyjaśnić.

– Nadal nie rozumiem. – Biorę głęboki wdech. – Przespałaś się z nim i uciekłaś?

– Zachowałam się jak dziwka. Kurwa, nie pierwszy raz. Czasami myślę, że naprawdę nią jestem. Ale ja po prostu lubię seks. Związków jednak nie lubię. Rozumiesz?

– Rozumiem.

To wiedziałam od początku. Zresztą popieram kobiety, które nie potrzebują faceta na stałe, by się bzykać. Kto to w ogóle wymyślił, że kobieta musi mieć stałego partnera? Mężczyzna oczywiście nie musi. Każdej nocy może mieć inną i nikogo to nie gorszy. Wściekam się już na samą myśl, bo odkąd pamiętam, ta niesprawiedliwość nie dawała mi spokoju. Zresztą nie tylko ona. Teraz jednak wracam do Olivii, która z zamiarem kontynowania, skupia na mnie całą swoją uwagę. Może tym razem wyjaśni mi swoje nerwy w bardziej logiczny sposób.

– Naprawdę nie chciałam iść z nim do łóżka od razu. Chciałam poflirtować i pokazać mu, że jestem fajną dziewczyną. Po raz pierwszy od pięciu lat miałam ochotę na prawdziwy związek. Ale nie dałam rady. On jest taki... – Zaciska przez moment oczy. – A ja jestem dziwką.

– Nie jesteś.

– Mówisz tak, bo nie wypada ci inaczej. Poza tym nieważne. Chodzi o to, że uciekłam, nim się obudził. Nie chciałam widzieć w jego oczach, że też tak o mnie myśli. Na pewno uznał, że jestem laską na jeden dzień. Powinnam trzymać się Nico. On jest słodki i...

– Daj mu spokój – wtrącam, nim zdążę przemyśleć swoje słowa.

– Czyżby ktoś poczuł coś więcej? – pyta drwiąco.

– Nie. Po prostu jest miły i bardzo go lubię, ale bardziej jak brata.

– Tak myślałam.

Opiera się o kanapę, wzdychając ciężko i zapewne zastanawia się, co by było gdyby. Sama często tak robię, więc obserwuję ją w ciszy i czekam, aż dojdzie do wniosku, że to już nie ma znaczenia. Często próbujemy wyobrazić sobie scenariusz naszego życia po podjęciu innej decyzji, ale po co? Przecież nie cofniemy czasu i prawie na pewno nie poczujemy się lepiej, bo nasza podświadomość będzie podsyłała nam te lepsze wizje.

Ciszę przerywa pukanie do drzwi. Nieco zaskoczona podchodzę i otwieram je. Unoszę brwi, widząc dziwnego mężczyznę.

– Mam przesyłkę. Pani Crawford?

– To ja – odpowiadam niepewnie.

Od kiedy kurierzy ubierają się w ten sposób? Może nie ma na sobie garnituru, ale elegancka marynarka i czarne jeansy z pewnością nie są uniformem żadnej firmy kurierskiej. Nie ma żadnych papierów, które mogłabym podpisać, co również wydaje mi się nieco dziwne. Największy szok nadchodzi jednak, gdy pochyla się w bok i unosi ogromny bukiet czarnych róż. Tak, czarnych. Niemal wciska mi go w ręce i odchodzi, jakby bał się, że zacznę zadawać pytania. Miałam jedno! Kto to, do cholery, nadał!? Serce podskakuje mi do gardła, bo moja pierwsza myśl jest prosta, ale przerażająca.

Przeszłość do mnie wróciła.

Kto jednak mógłby to zrobić? Kto chce się zabawić moim kosztem, nim wyjawi moją tożsamość? Cholera, to nie może się skończyć?

Sick Game (18+)| ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz