Rozdział pięćdziesiąty trzeci

801 125 16
                                    

Skyler

Wszystko dzieje się bardzo szybko, ale cholernie mi się to podoba. Kiedy wskakujemy do samochodu, Zodiac zaczyna się rozbierać, podając mi wcześniej przygotowane ubrania. Wyciągam z papierowej torby zwykłą czarną sukienkę i wręcz nie mogę się doczekać na zrzucenie pomarańczowego kombinezonu. Nox siedzi z przodu, tuż obok rosyjskiego kierowcy, który ukradkiem zerka na mnie w lusterku. Brałam zbiorowy prysznic, więc nawet nie drga mi powieka. Zresztą, niech sobie popatrzy, dopóki ma oczy. Na jego szczęście Michael jest skupiony na zmywaniu makijażu.

– Jaki jest plan? – pytam, wygładzając sukienkę. – Czy zatrzymanie się u ciebie jest na pewno dobrym pomysłem?

– W moim domu znajduje się kilka ukrytych pomieszczeń. Żaden z tych idiotów nie będzie w stanie ich znaleźć. Poza tym wątpię, by ktokolwiek łączył mnie z tym napadem.

– Jak to?

– Sądzę, że założyli już, że jesteś martwa.

– Możesz jaśniej? Trochę się gubię.

Michael kończy zmywać makijaż i prostuje się, po czym wolno odwraca głowę w moim kierunku.

– Vanya domyślił się, że tak duża obstawa ma swój cel. Nikt jednak nie powiązał cię z moim alter ego, więc pozostało już tylko jedno.

– Giovanni zlecił nam przejęcie tego człowieka, by później go zabić – myślę na głos. – Jego także chyba nikt specjalnie nie szukał, najprawdopodobniej dochodząc do wniosku, że jest już martwy.

– I dlatego też nie wiedzą, że żyje – dodaje Nox. – Nie był ważnym przestępcą. Kilka dni prowadzenia sprawy przy biurku i sprawa zamknięta. Szukają ludzi, którzy napadli na konwój, tylko dlatego, że zabito funkcjonariuszy.

– Ty jesteś kobietą – ciągnie Zodiac. – Większości z nich trudno było uwierzyć, że zrobiłaś to wszystko sama.

– Czuję się urażona. – Krzyżuję ręce na piersiach. – Próbowali mi wcisnąć moje i nie moje morderstwa, a jednocześnie nie wierzyli, że dałam radę sama?

– Próbowali cię złamać, byś wydała prawdziwego mordercę.

– Sukinsyny – niemal piszczę. – Prokurator zapłaci za brak poszanowania mojej osoby.

Widzę, jak Michael się uśmiecha i dopiero teraz dochodzi do mnie, że jestem tu z nim. Nieważne, że jedziemy ledwo dyszącym samochodem, który z tyłu ledwo nas mieści. I tak siadam na niego okrakiem i niemal pożeram jego usta.

– Najpierw ktoś inny musi za to zapłacić – odzywa się, gdy przerywam pocałunek.

– Kto?

– Ktoś, komu zawdzięczamy to wszystko. Już niedługo się przekonasz.

Kiwam głową i zacieram ręce w oczekiwaniu na ten moment. Na szczęście jesteśmy już blisko domu. To dobrze, bo wprost nie mogę się doczekać, aż wypatroszę sukinsyna, który skazał mnie na ten los.

Samochód w końcu się zatrzymuje, Vanya i kilku jego ludzi już czekają przed wejściem. Uśmiecham się do Rosjanina, po czym zamieram na widok Chuck'a. Nim dochodzę do siebie, ktoś się na mnie rzuca z tak głośnym piskiem, że czuję, jakby popękało m kilka bębenków.

– Boże! Udało się! Nie wierzę!

Zapłakana Olivia przywiera do mnie z taką siłą, że z trudem łapię oddech.

– Wejdźmy do środka, tak na wszelki wypadek – Michael ciągnie mnie w stronę wejścia, przy okazji ratując od morderczego uścisku.

A więc Oliwia już wie. Wie także jej chłopak i...

– Nico? – szepczę oszołomiona na widok chłopaka stojącego w salonie.

– Cześć, Sky. Miło cię widzieć. Cieszę się, że wszystko się udało.

– A ja chcę w końcu zakończyć sprawę – odzywa się Vanya. – Skyler, kochanie, proszę, dostarcz mi trochę rozrywki.

W pierwszym odruchu marszczę czoło, nie mając pojęcia, o czym mówi mężczyzna, lecz szybko przypominam sobie słowa Zodiac'a.

– Gdzie on jest? – pytam z determinacją.

– W moich skromnych lochach. Zanim jednak tam pójdziemy... – Przechodzi na drugi koniec salonu, gdzie znajduje się niewielki stolik, a na nim nóż, który podarował mi Rosjanin. Sięga po niego, po czym mi go wręcza. – Na szczęście zostawiłaś go u mnie.

Ach, tak. Wszystko zgarnęła policja. Mam ochotę wysadzić w powietrze cały komisariat i wcale nie wykluczam tej opcji.

– Prowadź. – Zaciskam w dłoni sztylet. – Chcę poznać skurwiela, który mi to zrobił.

Idziemy całą grupą. Nawet mi się to podoba, ale obecność Olivii nieco mnie dręczy. Nie wiem ile już wie i nie jestem pewna, czy dobrze to zniesie. Przechodząc przez korytarz odwracam głowę by na nią spojrzeć i przekonuję się, że niczego nie muszę się bać.

Droga do wspomnianych lochów zdaje się ciągnąć w nieskończoność, ale w końcu docieramy na miejsce. Nox otwiera masywne drzwi, po czym odsuwa się, wpuszczając mnie przodem.

– Kochanie, poznaj mojego dawnego przyjaciela. Hugo Meester – Michael wypowiada jego imię w sposób, który nawet mnie przeraża. – Człowiek, który chciał osiągnąć więcej, niż na to zasłużył.

– Policjant, gnida i pieprzony tchórz – dodaje Nox.

– Dlaczego mnie wydałeś? – pytam skulonego w kącie mężczyznę. – I skąd właściwie wiedziałeś kim jestem?

Ten jednak jest zbyt przerażony, by odpowiedzieć. Spędził tu już chyba kilka dni. Siniaki na jego twarzy nie wyglądają na świeże.

– To moja wina – odzywa się Zodiac. – Właśnie on załatwił wszystkie dowody twoich zbrodni, które niegdyś ci pokazałem. Nie spodziewałem się jednak, że kiedykolwiek posunie się do tego, by wykorzystać nas w drodze do upragnionego awansu.

– Ach – szepczę. – A więc ambicje.

– Zapłaci za nie. Właśnie teraz.

– Jak długo już tu jest?

– Kilka dni.

Wzdycham, widząc przerażoną twarz mężczyzny.

– Do tej pory spełniał wszystkie twoje rozkazy?

– Do czego dążysz? – Michael wygląda na zdezorientowanego.

– Odpowiedz.

– Tak.

– A więc zasłużył na szybką śmierć.

– Co?!

Nie odpowiadam. Szybkim krokiem podchodzę do mężczyzny i wbijam mu sztylet w pierś. Mogę przysiąc, że zauważam wdzięczność w oczach, które szybko gasną. Prostuję się i odwracam w stronę ludzi, z których większość wygląda na zupełnie zaskoczonych.

– Skoro był tu kilka dni, wystarczająco się wycierpiał. Poza tym... – Nawiązuję kontakt wzrokowy z Zodiac'em. – Tobie był wierny. A ja? W gruncie rzeczy odpokutował.

– Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać.

– A to dopiero początek. – Podchodzę bliżej i staję naprzeciw Marcow'a. – Słyszałam, że Rosja jest piękna.

– Najpiękniejsza – Rosjanin odpiera z uśmiechem. – I bezpieczna – dodaje znaczącym tonem.

– Cudownie.

Sick Game (18+)| ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz