Rozdział trzydziesty dziewiąty

1K 144 10
                                    

Skyler

Czuję się jak więzień czekający na wyrok. Staram się wyglądać pewnie, ale w środku drżę. Napędza mnie adrenalina i strach. To, co przed chwilą zrobiłam, obudziło we mnie kolejną uśpioną część. Wcale nie żałuję. Pozbyłam się skurwiela, który nie powinien chodzić po tej ziemi. Z pewnością uratowałam także kilka niewinnych dziewczyn. Nie mam wyrzutów sumienia, bo nie zabijam niewinnych. Może Zodiac nie jest jak Robin Hood, ale wątpię, by kiedykolwiek zabił kogoś, kto nie miał strasznych czynów na sumieniu. Przecież tacy ludzie nie zwracają na siebie uwagi i nie zasługują na wyrok śmierci. Być może kiedyś o to zapytam, by upewnić się, że mam rację, ale teraz mam zupełnie inne rzeczy na głowie.

Prostuję się, widząc barmankę idącą w naszym kierunku. Jest spięta, lecz to pewnie efekt spotkania twarzą w twarz z człowiekiem o bardzo złej reputacji. Rosyjski mafioso nie jest króliczkiem wielkanocnym...

– Pan Markow zaprasza was do siebie – informuje nieco drżącym głosem. – Zaprowadzę was.

Podążamy w ciszy za kobietą. Przechodzimy przez całe kasyno, wspinamy się po schodach i pokonujemy długi korytarz, na którego końcu znajdują się drzwi strzeżone przez dwóch mężczyzn w czarnych garniturach.

– To tutaj – mówi kobieta. – On już na was czeka.

Po tych słowach odchodzi, a my idziemy dalej. Zatrzymujemy się przy drzwiach, a jeden z mężczyzn otwiera nam drzwi. Przez jedną krótką sekundę dziwię się, że nie odebrali nam broni, ale gdy wchodzimy do środka, już wiem, dlaczego o to nie zadbali. Piętnastu uzbrojonych po zęby mężczyzn czeka na nas z groźnymi wyrazami twarzy. Pomiędzy nimi, przy masywnym biurku, sierdzi krótko przystrzyżony mężczyzna, o zaskakująco ostrych rysach twarzy i oczach w odcieniu najbardziej zimnego błękitu, jaki kiedykolwiek widziałam.

– Wasza wiadomość wzbudziła moją ciekawość – odzywa się, a rosyjski akcent przyprawia mnie o ciarki. – Zodiac? Kat z Portland? – prycha pod nosem. – Czym zasłużyłem sobie na bycie celem jednego ze sławniejszych zabójców w Stanach Zjednoczonych? Rodzi się także kolejne pytanie: czemu nie wykonałeś zadania? – Mruży oczy, dokładnie nam się przyglądając. – I dlaczego jesteście mokrzy?

– Tak wiele pytań – mruczy Michael. – Od czego by tu zacząć? – Zerka na mnie, ale jestem zbyt zestresowana, by wziąć udział w tej grze. Za mało praktyki, bym z uśmiechem patrzyła śmierci w twarz. – Jesteśmy po wykonaniu jednego zlecenia, a z pewnością dobrze wiesz, jak ciężko zmyć krew z ubrań. Trzeba to najpierw zaprać.

Nie wierzę, że humor się go trzyma...

– Twoje zabójstwo zlecił nam Giovanni Sanoti – z trudem włączam się do rozmowy. – Nie znamy powodu, ale ty chyba wiesz, skąd u niego ta chęć pozbycia się ciebie.

– Kim, do diabła, jest Sanoti?

Odwracam głowę, by spojrzeć na Michael'a, ale on jest równie zaskoczony co ja.

– Nie wiesz, kim jest człowiek, który zlecił twoją śmierć? – pyta po chwili, po tonie jego głosu wnioskuję, że tego się nie spodziewał.

– A czy wyglądam na kogoś, kto wiedziałby cokolwiek? Znam ciebie, choć muszę przyznać, że nie spodziewałem się takiej odwagi. Czy to rozsądne, pokazywać mi swoją twarz? – odpiera Rosjanin.

– Jestem... zdesperowany.

Markow przygląda nam się z dużą rezerwą. Zapewne nie ma pojęcia czy mówimy prawdę. Kurwa, sama się już gubię! Mam ochotę pieprznąć to wszystko w cholerę, wyjść i zaszyć się na wsi, gdzie nikomu nie przyjdzie do głowy mnie szukać. I nie, nie kieruje mną strach. Jestem po prostu zmęczona. Nie tego oczekiwałam...

– Wyjdźcie – Vanya zwraca się do swoich ludzi. Jeden z nich mówi coś do niego w ojczystym języku, ale zamyka się na warknięcie szefa i razem z resztą opuszcza pomieszczenie. – Kocham stany zjednoczone – odzywa się, gdy zostajemy we trójkę. – Naprawdę. Wy, Amerykanie, to ciekawy naród. Za każdym razem, kiedy tu jestem, dzieje się coś ciekawego. Myślałem, że tym razem załatwię swoje sprawy, spotkam się z kilkoma pośrednikami i wrócę do ojczyzny. A tu proszę bardzo! – Klaszcze w dłonie po czym sięga po szklankę stojącą przed nim, domniemam, że to wódka, ale facet pije ją jak wodę. – Nie wiem, skąd nagłe zlecenie mojego zabójstwa, ani co wasza dwójka chce mi zaoferować, ale proszę, rozgośćcie się i opowiedzcie mi trochę o sobie.

Niepewnie siadam naprzeciwko Rosjanina, podczas gdy Michael rozsiada się wygodnie obok.

– Nie lubię, jak ktoś mi grozi i szantażuje. A jeszcze bardziej nie lubię, gdy tyczy się to mojej kobiety. – Zodiac kładzie dłoń na moim udzie, a wzrok Markow'a na moment ucieka właśnie w to miejsce. – Nie mam zamiaru zabijać nikogo z jego polecenia. Ty byłeś na końcu listy, a więc domyślam się, że miałem zginąć, próbując cię zabić. Sanoti nie mógł przewidzieć twojej wyprawy do Stanów. A jeśli nawet miał na ten temat informacje, nie spodziewał się, że dojdzie do naszego spotkania dużo przed czasem.

– A więc chciał, żebyś zabił w jego imieniu kilku ludzi, a na koniec sam zginął? – Zrobił pauzę, patrząc na mnie. – Żebyście zginęli – poprawia z wyczuwalną aprobatą w głosie, co wywołuje we mnie dziwne emocje.

– Po drodze mieliśmy także odbić i zabić pewnego człowieka, którego niedługo mają przewieść do innego więzienia. David Nort.

Ku mojemu zaskoczeniu, Rosjanin zaczyna rzucać pod nosem przekleństwami w ojczystym języku. Nie musiałam go znać, by wiedzieć, że to bardzo brzydkie słowa. Minęła chwila, nim się uspokoił. I właśnie w tym momencie dzieje się coś dziwnego. Twarz mężczyzny ze wściekłej robi się przyjazna w ciągu jednej krótkiej sekundy.

– Moi przyjaciele... Pozwólcie, że wam pomogę.

– Naprawdę? – pytam zaskoczona, bardziej jego nagłą zmianą nastroju niż odpowiedzią.

– Oczywiście. Wiem, kogo macie odbić i przysięgam, że gdybyście to zrobili, z pewnością musiałbym was odnaleźć i zabić własnoręcznie za pozbycie się jednego z moich najlepszych amerykańskich łączników.

– A więc jednak jesteś powiązany z całą sprawą – stwierdzam zamyślona.

– Na to wygląda. – Na jego twarzy pojawia się cień przebiegłego uśmiechu. – Ten cały... Sanoti... Jest już trupem.

– Poczekaj! Nie możesz go zabić. Jeszcze nie teraz – odzywa się Michael.

– Nie mogę? – Vanya unosi brew.

– Wygląda na to, że musimy opowiedzieć ci o całej sprawie od początku.

Wzdycham. To będzie długa i bardzo emocjonująca noc...

Sick Game (18+)| ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz