Rozdział osiemnasty

1.3K 197 15
                                    


Zodiac

Wczorajszy wieczór spędziłem w gabinecie Nox'a, obserwując wgląd z kamer speluny gangu motocyklowego.

Czy jej pilnowałem?

Owszem.

Czy już doszczętnie mi odjebało?

Cóż... to niestety nie jest wykluczone.

Sky była jednak grzeczna. Spławiła każdego, kto do niej podszedł, uśmiechając się przy tym, jakby dawanie kosza było dla niej formą rozrywki. Kręcił się przy niej młody chłopak, z którym przyjechała i który odwiózł ją do domu, lecz ich relacje w ogóle mnie nie martwią. Na pierwszy rzut oka widać, że nie łączą ich takie stosunki. Mimo wszystko czekałem, aż Sky wróci do domu, a gdy tak się stało, zacząłem żałować, że nie zdecydowałem się na zamontowanie kamer w jej mieszkaniu. Choć jednej małej kamery. Na przykład w jej sypialni. Z idealnym wglądem na łóżko, na którym prędzej czy później będę ją pieprzył. Oby, kurwa, prędzej, bo kończy mi się cierpliwość. Powinienem zadzwonić po jedną z luksusowych dziwek, z których usług do niedawna jeszcze korzystałem. To na nic, bo mój kutas pragnie tylko jednej kobiety. Raz posmakowana odbiera apetyt na wszystkie inne. Jest jak najbardziej uzależniający narkotyk, który już po pierwszej dawce wprowadza w stan, z jakiego nie chce się wychodzić. Trzeźwienie po takiej dawce jest kurewsko bolesne. Pragnę kolejnej działki. Tylko o tym myślę od godziny.

Tak więc – mam przejebane.

Chciałbym do niej pójść. Nieważne czy jako Michael czy też Zodiac. Jako ten pierwszy przynajmniej będę mógł spróbować zaciągnąć ją do łóżka. Ten drugi nie może tego zrobić. Jeszcze nie teraz.

Gdy mam zamiar wstać z łóżka, rozlega się pukanie, a po sekundzie Nox otwiera drzwi na oścież.

– Mam dwie kaczki.

Marszczę czoło, rozkładając na czynniki pierwsze jedno krótkie zdanie.

– Co masz? – pytam ociężałym głosem.

Ten uśmiecha się przebiegle.

– W twoim labiryncie.

– Ach. Takie kaczki.

Od razu wstaję z łóżka.

– Miałem ich sprzątnąć, ale pomyślałem, że będziesz chciał się rozerwać.

Idę do łazienki, a Nox podąża za mną.

– Co zrobili?

– Dilerzy. Próbowali mi wcisnąć towar, wmawiając, że ich szefem jest sam Zodiac.

Wyprostowałem się przed lustrem i spojrzałem w jego odbiciu na przyjaciela.

– Nie wiedziałem nawet, że mam towar – rzuciłem rozbawiony. – Tylko dwóch? Nikt więcej nie próbuje zarobić na moim dobrym imieniu?

– Jeszcze to sprawdzam, ale wygląda na to, że tylko dwóch kretynów wpadło na ten pomysł.

– Daj mi dziesięć minut i przygotuj broń.

Kiwa głową, po czym wychodzi, a ja korzystając z chwili biorę szybki prysznic, po którym wskakuję w dresy, zostawiając nagi tors, by nic nie krępowało mi ruchów. Strzelanie pod takim kątem bywa czasami problematyczne.

Wchodzę do pustego pomieszczenia, kierując się prosto do ogromnego okna, przy którym stoi już Nox. Obok niego znajduje się niewielki stolik na kółkach, a na nim ustawiona jest broń. Od najmniejszej do największej. Od razu sięgam po ostatnią, po czym odszukuję naszych dilerów. Są nieprzytomni, leżą dokładnie na samym środku labiryntu.

Sick Game (18+)| ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz