Skyler
Nic nie mów bez mojej zgody.
Na nic nie odpowiadaj.
Każde pytanie może cię pogrążyć.
Powtarzam sobie jak mantrę słowa John'a White'a, prawnika, którego zatrudnił Michael. Siedzimy w pokoju przesłuchań, wokół jest pełno uzbrojonych policjantów i jestem przekonana, że za szybą przede mną jest ich również kilku.
– Michael kazał przekazać, że sprawdza, kto zawinił. Wszystko, co należało do pewnego człowieka... to wszystko zostało usunięte – szepcze do mnie adwokat.
Chwilę zajmuje mi poskładanie faktów, ale jestem już pewna, że mówi o dowodach, jakie miał na mnie Giovanni.
– Czy jest źle? – pytam równie cicho.
– Ciążą na pani zarzuty, których nawet ja nie mogę podważyć. Nie wyznaczono kaucji, a więc nie mogę pani stąd wyciągnąć do czasu rozprawy. Jest pani uznana za wyjątkowo niebezpieczną, więc cały proces od aresztowania do rozprawy będzie krótki.
– Bardzo chcą mnie zamknąć – mówię z ponurym uśmiechem. – Albo zabić.
Zaciskam usta, gdy do środka wchodzi policjant. Siada naprzeciwko i się przedstawia, ale nie słyszę jego słów, gdyż w tym samym czasie na stoliku kładzie otwartą teczkę,
– Znajome twarze? – drwi, z pewnością siebie, którą mam ochotę wymazać z jego twarzy.
– Nie uważam, że jest to pytanie na miejscu – wtrąca White.
– Oczywiście. Rozumiem, że wyjaśnił pan klientce, że ma nie odpowiadać na żadne pytania?
– Tylko na te, które mogłyby niepotrzebnie ją obciążyć.
– Zapoznał pan się z aktami?
– Szczegółowo.
– I wciąż uważa pan, że cokolwiek mogłoby obciążyć jeszcze bardziej oskarżoną?
– To tylko poszlaki. Należałoby je najpierw odpowiednio przeanalizować.
– Przeanalizować? – prycha policjant. – Mówimy o tych samych aktach?
– Panie detektywie, z tego co wiem, nie jest to pańska pierwsza sprawa. Kiedyś już się spotkaliśmy. Przesłuchiwał pan też wielu innych oskarżonych, równie pewien o ich winie jak teraz. Dobrze wiemy, że prawda okazywała się inna. Więc tak, uważam, że to poszlaki.
– A ja uważam, że pańska klientka zabiła znacznie więcej ludzi, lecz nie mamy wystarczających dowodów, by jej to udowodnić. – Po tych słowach skupia całą uwagę na mnie. – Gdzie pani była siódmego sierpnia tego roku?
– Nie pamiętam – odpowiadam pewnie, robiąc beznamiętną minę.
– Czyżby? Może odświeżę pani pamięć. Dzień później wylądowała pani na lotnisku w Portland.
– Możliwe. Nie przykuwam uwagi do dat. Nie wiem kiedy dokładnie pojawiłam się w tym mieście. Po prostu pewnego dnia postanowiłam, że kupię bilet.
– Zaraz po dokonanym morderstwie?
– Moja klientka nie będzie odpowiadać na takie pytania! – wzburza się White.
Godzina, dwie, trzy. Później już straciłam rachubę. Niewiele się odzywałam. Mężczyzna przekonany o mojej winie robił wszystko, by wyciągnąć ode mnie choć jedno obciążające mnie zeznanie. Wiedziałam, ze przesłuchanie nie przyniesie żadnego efektu dla żadnej ze stron. Prokurator z pewnością szykował już akt oskarżenia na rozprawę sądową. Ja się nie uwolnię, lecz oni niczego się nie dowiedzą. Wiem, że adwokat zatrudniony przez Michael'a jest świetny w swoim fachu, lecz musiałby być cudotwórcą, by móc mnie stąd wyciągnąć. Chciałabym wierzyć, że będę wolna, ale pozostaje mi się pogodzić z losem.
Siedząc w celi mam wiele czasu na myślenie, co w moim przypadku nie jest dobrym posunięciem. Z trudem powstrzymuję się od ataków paniki na myśl o wyroku. Czuję, że będzie to wyrok śmierci...
Ciężko powiązać mnie ze wszystkimi zabójstwami, których się dopuściłam. Lecz to, co ma na mnie prokurator wystarczy, bym nie wyszła już nigdy na wolność. Wkrótce stanę przed sądem. Nic nie jest w stanie tego zmienić.
Każda godzina spędzona w celi zdaje się trwać pełną dobę. Powoli tracę rachubę. Wczoraj był u mnie adwokat, który ze zmartwioną miną poinformował mnie o dacie procesu. To już za tydzień. Tak, jak się spodziewaliśmy, w moim przypadku wszystkie procedury przeszły niewiarygodnie szybko. Akt oskarżenia był gotowy już po trzecim przesłuchaniu, na którym w dalszym ciągu milczałam, odpowiadając na nieliczne pytania.
Jakby to w ogóle miało mi w czymś pomóc...
White mówił dużo, lecz niewiele zrozumiałam. Tewszystkie prawnicze zwroty doprowadzały mnie do szaleństwa, aż w pewnymmomencie się wyłączyłam. Był wyraźnie zdenerwowany, najprawdopodobniej stresemzwiązanym ze spotkania z Michael'em, które go czekało. Wcale się nie dziwię. Toprzecież nie będzie miłe spotkanie. Tak czy inaczej, zostało mi tylko siedemdni. Po nich zostanę przewieziona na rozprawę sądową, a na niej dowiemsię, czy umrę ze starości w więzieniu,czy trafi mnie szlag na fotelu elektrycznym lub po wstrzyknięciu trucizny.Nawet White nieśmiało przygotował mnie już na taką ewentualność. Ciążą na mniepoważne zarzuty, choć podobno prokurator nie użył nigdzie zwrotu „morderstwo zeszczególnym okrucieństwem", a to z kolei może uratować mnie od prędkiejśmierci. Owszem, chcę się zabić, by nie spędzić reszty życia w celi, lecz niezamierzam pozwalać im odebrać sobie życia. A więc może warto przyznać się dowszystkiego na rozprawie? Okazać skruchę i powiedzieć, że działałam pod wpływemimpulsu? Za późno na staranie się o opinie o mojej niepoczytalności, bo tęewentualność już odrzucono. Lecz gdy uda mi się wywalczyć dożywocie, będę miaławiele czasu na odebranie sobie życia w sposób, który sama wybiorę. Z drugiejjednak strony, wybór wydaje się jednak marny bez dostępu do broni, z którejmogłabym strzelić sobie w łeb.
CZYTASZ
Sick Game (18+)| Zakończona
RomanceDrogi Czytelniku Niech Cię nie zwiedzie początek tej historii. Poznasz bowiem bohaterów, którzy zmuszeni są ukrywać swoje prawdziwe oblicza. Jedno z nich znalazło na to sposób, drugie natomiast tłamsi w sobie zło, z jakim się urodziło, by dopasować...