Rozdział trzydziesty piąty

1.1K 162 12
                                    


Skyler

Nie powiem tego głośno, ale to wszystko zaczyna mi się podobać. Świadomość, że mogę być kim zechcę, że być może idę na pewną śmierć. Że jest obok mnie zabójca, którego tak bardzo podziwiam, choć nie chcę tego pokazać. To wszystko sprawia, że w samolocie uśmiecham się szczerze, lecz robię wszystko, by dać popalić Michael'owi. Jeszcze nie skończyłam tej naszej chorej gry.

– Czy coś państwu podać? – pyta nas piękna stewardesa.

Na widok jej naturalnej urody aż mnie skręca. Ja mam na sobie tonę makijażu, bo odwzorowywałam wygląd pieprzonej żywej lalki Barbie ze zdjęcia, które wraz z ubraniami podrzucił mi Zodiac. Dziewczyna natomiast na twarzy ma jedynie odrobinę podkładu, jej rzęsy są wytuszowane, a usta pokrywa bezbarwny błyszczyk.

– Whisky z lodem. Podwójne – rzucam oschle, robiąc minę, jakby jej obecność mnie obrażała, co od razu zauważa, sądząc po wyrazie jej twarzy.

– Oczywiście.

Jej uśmiech nie jest już taki naturalny, a z tego powodu czuję się jakoś dziwnie lepiej. Czyż to nie ludzka próżność przeze mnie przemawia? Powiedzieć coś, by ktoś poczuł się gorzej, tylko po to, by samemu poczuć się lepiej. Wydawało mi się, że jestem ponad to, ale jak widać, niczym się nie wyróżniam. To trochę przygnębiająca myśl. Popracuję nad tym.

– Dla mnie to samo – odzywa się Michael, tym samym zwalniając kobietę na moment od naszego towarzystwa. – Wyglądasz podniecająco – mruczy nagle, muskając mnie po udzie.

– Hej! – Uderzam go w dłoń. – Jesteś moim ochroniarzem. Nie dotykaj mnie.

Bawi go to, ale nie zamierza przestać.

– Wiesz ile bogatych córeczek tatusia ma romans z ochroniarzami? Tak sobie myślę, że to nawet właściwe, by w ten sposób pokazać się innym.

– Zapomnij. Jesteś zbyt biedny dla dziewczyny takiej jak ja. – Unoszę głowę i rzucam mu spojrzenie mówiące „brzydzę się tobą"

Widzę, jak ciężko mu zachować poważny wyraz twarzy.

– Rano mówiłaś coś innego. Czekaj... jak to było? – Pochyla się i szepcze mi do ucha: – Och, mocniej, kurwa, mocniej.

– Jestem pewna, że nie dobrałam słów w ten sposób – odpowiadam zażenowana, choć staram się to ukryć.

Piękna stewardesa przynosi nam nasze drinki, co daje mi jakieś piętnaście sekund na pozbieranie się do kupy. Jasne, dałam się przelecieć, mimo że powinnam trzymać go na dystans, by jeszcze trochę się nad nim poznęcać. Co poradzę, że adrenalina działa na mnie w tak dziwny sposób? Zwykle muszę radzić sobie z podnieceniem, ale przy nim? Jeszcze chwila i będę naprawdę sobą, a wtedy już nic mnie nie zatrzyma.

– Lubię, jak błagasz mnie o więcej – szepcze dalej, ponownie muskając moje udo. – Może usiądziesz na mnie okrakiem i zawstydzimy trochę stewardesę?

Przeklinam pod nosem, uświadamiając sobie, że czeka mnie jakieś pięć godzin lotu z mężczyzną, który za wszelką cenę chce poszerzyć moje granice. Jasne, robiłam wiele złych rzeczy. Mam na koncie kilka wizyt w klubie swingersów, gdzie zaliczyłam odchodzące od normy według społeczeństwa przygody, ale rzeczy, które mogłabym robić z tym mężczyzną zdają się dużo gorsze. I zapewne przyjdzie dzień, w którym runą wszelkie narzucane przeze mnie ograniczenia. Lecz ten dzień jeszcze nie nadszedł.

– Skup się na zadaniu – mówię cicho. – Jest tyle możliwych scenariuszy, na które musimy się przygotować.

– Jestem gotów na wszystkie.

Sick Game (18+)| ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz