Rozdział dziesiąty

1.6K 215 12
                                    


Zodiac

– Dlaczego wróciłeś do domu sam?

Nox patrzy na mnie, myśląc pewnie, że nie udało mi się zaciągnąć dziewczyny do łóżka. Wczoraj byłaby moja, ale nie z powodów, na których mi zależało. Poza tym w mojej głowie narodził się zupełnie inny plan.

– Sky pozna Zodiac'a – informuję poważnie.

Mam wrażenie, że z twarzy mojego przyjaciele zeszła cała krew. W ciągu sekundy zrobił się biały. Podchodzi do mnie, siada naprzeciwko i patrzy tak, jakbym poinformował go, że jutro lecę w kosmos.

– Co ty, kurwa, pierdolisz?

Wygląda tak, jakbym powiedział mu, że wybiłem połowę Portland. To zabawne, bo moje słowa nie powinny go dziwić.

– Chcę coś sprawdzić.

– Nie rób tego. To bardzo głupi pomysł. Każdy, kto pozna twoją tożsamość jest niemal skazany na śmierć.

– Nie mam zamiaru odbierać jej życia. Nie chcę też, żeby wiedziała, że to ja.

– Wyjaśnij mi więc, co planujesz zrobić i skąd ten pomysł.

– Już mówiłem: chcę coś sprawdzić – powtarzam wolno, bardzo znudzonym tonem.

– To nie jest satysfakcjonująca mnie odpowiedź.

Wygląda na spiętego. Wcale mu się nie dziwię. Owszem, mógłbym od razu wyjaśnić mu wszystko, ale wtedy nie byłoby zabawy. Lubię patrzeć, jak się denerwuje. To jedyny rodzaj tortury, który mogę mu zapewnić bez jakichkolwiek konsekwencji. A Nox potrzebuje adrenaliny. Tak, tak to sobie tłumaczę. Prawda jest prostsza: lubię od czasu do czasu wywołać w nim skrajne emocje i patrzeć, jak sobie z nimi radzi. Albo nie radzi.

– Założyłeś, że rzuci mi się na szyję, bo będzie zbyt przerażona filmem, podczas gdy przez cały seans nie zwracała na mnie uwagi. Była tak kurewsko zafascynowana widokiem krwi i przemocy. Wiedziałem, że to będzie mój ulubiony projekt, ale nie spodziewałem się, że aż tak bardzo.

– Dziewczyna z przyjemnością oglądała horror, więc postanowiłeś przedstawić jej siebie?! – Patrzy na mnie jak na wariata. – Zanim zrobisz cokolwiek, zastanów się, czy gra jest warta ryzyka. Bo ono jest ogromne.

– Ta gra... – Na samą myśl na mojej twarzy pojawia się uśmiech szaleńca. – Ta gra będzie kwintesencją mojego jestestwa, przyjacielu.

– Oszalałeś.

– Wieki temu. Poza tym, jeśli pamięć mnie nie myli, sam sugerowałeś mi, że powinienem rozejrzeć się za kimś jako Zodiac.

Zaciska usta, które tworzą jedną cienką linię. Czyżby zapomniał, że sam sugerował mi tak ryzykowny krok? Zapewne widział to inaczej, ale jakie to teraz ma znaczenie?

– Dobrze – wzdycha z rezygnacją. – Co dokładnie planujesz? Jak chcesz to zrobić?

– Spróbuj dowiedzieć się czegoś więcej o niej. Czegoś, czego nie znalazłeś za pierwszym razem. A ja zajmę się resztą... Muszę znaleźć się na jej drodze wtedy, gdy będzie sama, z dala od wszelkich budynków.

– A jeśli taka okazja się nie trafi?

– Zrobisz wszystko, by to zmienić. Przecież potrafisz.

– Potrafię. – Niechętnie kiwa głową. – Skoro jest warta ryzyka, dowiem się, kim jest.

– Na to liczę.

Unosi rękę, prostując palec wskazujący. Po jego minie wnioskuję, że wpadł na dobry pomysł.

Sick Game (18+)| ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz