Rozdział czterdziesty drugi

1K 127 10
                                    

Zodiac

Nie jestem typem stratega. A już na pewno nie organizuję złożonych akcji, które są w stanie udać się tylko wtedy, kiedy każdy jeden element planu zostanie zrealizowany o określonym czasie. Zmuszony do współpracy z ludźmi, których nie znam, czuję się jak zamknięty w klatce. Muszę zaufać Rosjaninowi, od którego tak naprawdę zależy wszystko.

Tajemniczy haker skontaktował się z Nox'em w środku nocy, o czym poinformował nas podczas śniadania. Byłem wściekły, bo potrafił obudzić mnie o nieludzkich porach z błahych powód, jednak w momencie, w którym czekaliśmy na ważna informację, uznał, że może poczekać. Nie pokazałem po sobie, jak bardzo mnie tym wkurwił, bo sytuacja była i tak napięta. Zresztą ucieszyły mnie dobre wieści. Haker odnalazł ukrywane przez Sanoti'ego dowody obciążające Skyler. Nie chciałem poznawać szczegółów, nie obchodziły mnie. Liczyło się tylko to, że w chwili wykonania przelewu, wszystkie te dane znikną. Za nieco ponad dwadzieścia cztery godziny będzie już po wszystkim.

– Czyżby zły Kat z Portland się denerwował? – Sky stała w progu sypialni.

Przechylam głowę i przyglądam się jej przez przymrużone oczy.

– Nie boję się śmierci – odpieram szalenie poważnie.

Podchodzi wolnym krokiem, ani na moment nie spuszczając ze mnie wzroku. Gdy staje naprzeciwko, palcami prawej dłoni zaczyna sunąć po moim ramieniu. Na jej twarzy maluje się skupienie i ciekawość.

– A więc... – Uśmiecha się subtelnie. – Czego się boisz?

Chwytam jej brodę, przyglądając się, jak krzywi się pod naporem mojego ucisku.

– Ciebie się boję, Sky – mówię przeciągle, na co otwiera szeroko oczy, prosząc niemo o rozwinięcie. – Wszystko kręci się wokół ciebie. Moje życie nabrało kolorów, bo stałaś się ostatnim elementem układanki, którego potrzebowałem, by nazwać własne jestestwo spełnionym. Być może nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wiele zmieniłaś w dniu, w którym zobaczyłem cię po raz pierwszy, ani jak wiele zmieniasz każdego kolejnego dnia, lecz musisz mi uwierzyć, że każdy mój krok uzależniony jest od ciebie.

– To wielka odpowiedzialność – szepcze, kładąc dłonie na moim brzuchu. – Jak do tego doszło? Przecież ty nie masz serca, a twoje wyznanie mówi zupełnie coś innego.

– Miłość – syczę. – Serce nie ma z nią nic wspólnego. Nie wiem, kto wpadł na pomysł, by zwykły organ połączyć z jakimikolwiek uczuciami. – Unoszę dłoń, by dotknąć palcem czoła. – Tu jest narzędzie kontrolujące wszystko, co ma znaczenie. Serce pompuje krew. Mózg odpowiada za uczucia.

– Miałeś rację. Jesteś niepoprawnym romantykiem.

Uśmiecham się przebiegle, po czym łapie kobietę w talii i przyciągam do siebie tak mocno, że nasze ciała zdają się tworzyć jedno. Unosi głowę, by na mnie spojrzeć, a na jej twarzy dostrzegam po raz pierwszy tak wiele emocji.

– Spotykasz się z dwoma mężczyznami. Michael wręczy ci kwiaty, gdy zabierze cię na randkę do ekskluzywnej restauracji. Będzie mówił, jak bardzo mu na tobie zależy, ale tylko wtedy, gdy będziemy wśród innych ludzi, którzy nie mają pojęcia, jak bardzo popieprzeni jesteśmy. Po dotarciu do domu, zobaczysz Zodiac'a. Nie będzie musiał ukrywać twarzy, bo ty przecież dobrze wiesz, kim jest naprawdę. I gdy już zamkniemy za sobą drzwi, uwolnimy nasze demony. Te, które nie wymagają od nas etykiety. Możemy zabijać, kraść i igrać ze śmiercią. Możemy pieprzyć się skąpani we krwi ludzi, którym odebraliśmy życie. Nie ma niczego, czego nam nie wolno.

Przez moment tylko na mnie patrzy. Jej oczy są szeroko otwarte, a usta delikatnie rozchylone. Patrzy, lecz nie dlatego, że nie wie co powiedzieć. Nie potrzebuje słów, by zdradzić swoje myśli. Widzę je w błyszczących oczach. Wyczuwam po reakcji jej ciała. Nic nie może równać się z widokiem, który zarezerwowany jest jedynie dla mnie. Żadna kobieta nie jest w stanie zaskoczyć mnie bardziej, niż Sky, która najwyraźniej zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, jak głęboka jest nasza relacja.

Sick Game (18+)| ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz