Rozdział dwudziesty drugi

1.4K 211 16
                                    


Zodiac

Słucham jej historii, rozkoszując się jej naturalnym głosem. Nie drży, nie łamie się, mówi o tym tak, jakby podawała mi przepis na swoje ulubione ciasto.

– Gdzie trafiłaś? – pytam z zainteresowaniem.

– Camden w stanie Maine. Nie byłam tam zbyt długo. Może dwa lub trzy miesiące. Najwięcej czasu spędziłam w Chicago.

– I tam zabiłaś tego faceta. – Wskazuję palcem na teczkę z opisem jego zabójstwa.

– Tak.

– Jak to zrobiłaś?

– Naprawdę muszę ci to wszystko mówić? – pyta zirytowana.

– Jestem ciekaw. Chcę posłuchać o wszystkim, ale o tym chyba najbardziej. Znalazłem nawet nagranie. Byłaś na nim ty i on. W jakiejś restauracji. Zostawił torbę, a później zginął. Chciał po nią wrócić?

– Okłamałam go. Był pewien, że ktoś porwał jego żonę. Szukał pomocy. Bał się zgłosić sprawę na policję, czekał, aż porywacze sami się odezwą. Poznałam go zupełnie przypadkiem w barze. Skusiła mnie obrączka i wypchany portfel. Pomyślałam, że to łatwy cel, ale gdy tylko zagadałam, on zaczął opowiadać jak to mu źle na świcie. Kiedy powiedział, że jest gotów zapłacić każdą sumę, pomyślałam, że to idealny cel. Podałam się za policjantkę na urlopie i obiecałam mu pomóc.

– Jesteś bardzo, bardzo złą kobietą, Sky – mówię z pełną aprobatą.

– On też nie był święty. Żona odeszła od niego, bo zdradzał ją przy każdej możliwej okazji. Znalazła faceta, który poświęcił jej czas. Szybko ją zlokalizowałam. Zresztą to nie było trudne. Tak czy inaczej, bawiła się dobrze ze swoim kochankiem w Grecji. Ja natomiast odegrałam rolę policjantki i porywacza. Odezwałam się do niego, że chcę okupu. On natomiast odezwał się do mnie, informując mnie, że porywacze się skontaktowali. Miał zostawić torbę pod stołem i pójść odebrać żonę, która miała czekać na niego w konkretnym miejscu. Poszłam tam, udając, że się martwię. Nie wyczuł blefu. Powiedziałam, żeby poszedł do żony, a ja wyjdę zaraz po nim.

– Jak go zabiłaś?

– Z dachu. Niedaleko była drabina. Wyszłam oknem w łazience, wspięłam się na dach i strzeliłam.

– Celowo wybrałaś miejsce, w którym jest niewiele kamer?

– Tak. Nawet, jeśli ktoś, tak jak ty, doszukałby się mnie, niewiele by mu to pomogło. Zresztą jestem pewna, że na żadnym nagraniu nie byłam zbyt... rozpoznawalna.

– Peruka?

– To były moje prawdziwe włosy. Choć wtedy i tak wyglądałam nieco spokojniej. Ale musiałam uciekać. Stopić się z tłumem i takie tam.

– I tak trafiłaś do Portland.

– Dokładnie. To było moje ostatnie zabójstwo i ostatnia kradzież.

– Dlaczego?

Marszczy czoło i przygląda mi się tak, jakby nie rozumiała pytania. Ono jednak jest proste i zupełnie oczywiste.

– Nie chcę uciekać. Kończą mi się miasta.

– Wiesz, że nie musisz uciekać? Nauczę cię...

– Nie! – Wstaje gwałtownie. – Nie chcę, żebyś mnie czegokolwiek uczył. Nie pójdę siedzieć i nie spełnię twoich chorych fantazji!

– Chcesz tamtego życia.

– Chcę spokojnego życia.

– Spójrz mi w oczy i powiedz, że nie tęsknisz za adrenaliną? Nie chciałabyś poczuć jeszcze raz tego, co wtedy, gdy robiłaś bardzo złe rzeczy?

Sick Game (18+)| ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz