Rozdział czterdziesty

1K 139 12
                                    


Zodiac

Po wyjściu z kasyna w moim umyśle wyryła się jedna myśl: Nigdy nie zwierzaj się Rosjaninowi, gdy na stole stoi wódka.

– A więc do zobaczenia. – Mężczyzna otwiera drzwi czekającej na niego limuzyny, ale zanim wchodzi do środka, obdarza nas jeszcze jednym spojrzeniem. – Naprawdę lubię Amerykanów, a wy jesteście moimi ulubionymi.

Kiedy samochód odjeżdża, Skyler niemal syczy.

– Nie jestem jego pieskiem.

– Daj spokój, mała. Rosjanie tak już mają.

– Wielu ich znasz, że wiesz, jak już mają?

Uśmiecham się szeroko, widząc jej buntowniczy wyraz twarzy.

– Wracajmy do hotelu. Mamy lot za osiem godzin, a ja muszę pozbyć się alkoholu krążącego w mojej krwi.

Wiele się spodziewałem, ale nie takiego obrotu spraw. Vanya i wezwany przez niego człowiek – podobno jego najbliższy pracownik – dokładnie wysłuchali naszej opowieści o tym, jak wszystko się zaczęło. Sky nie była zachwycona zwierzeniami obcemu mężczyźnie, ale wyglądało na to, że nie mamy wyjścia. Musiał wiedzieć o wszystkim. Takim jak on mówi się całą prawdę, albo nie odzywa się w ogóle. Dzięki tym wszystkim opowieściom poznaliśmy cel Sanoti'ego. Można powiedzieć, że nawet mi zaimponował, o ile rzeczywiście na wszystko wpadł sam. Mężczyzna, którego mieliśmy przejąć i zabić jest jednym z najważniejszych łączników Markow'a. Zajmuje się przerzutem ton narkotyków, a co za tym idzie, zasila konto Rosjanina na ogromne sumy. Wpadł za posiadanie i miał odsiedzieć pół roku, na co Vanya mógł się zgodzić. Po powrocie Nort ma wrócić do pracy. Został mu ostatni miesiąc odsiadki, a sama decyzja o jego nagłym transporcie wydaje się dość podejrzana. Pozbycie się go wiele kosztowałoby Rosjanina, ale jednocześnie otworzyło nowe możliwości przed ludźmi, którzy pragną wzbogacić się na sprzedaży prochów. Santiago mógł wyczuć w tym niezły interes. Szybko zastąpiłby człowieka, którego mamy zabić, lub znalazł kogoś, kto stanie się głównym łącznikiem i zacznie wzbogacać jego kieszeń. Sam nie ma jednak możliwości dostania się na szczyt piramidy narkotykowej. Nikt nie lubi, jak podkrada mu się towar i ludzi, a igranie z kimś pokroju Markow'a jest pewną śmiercią.

– Już dawno tak się nie ubawiłem – odzywam się dopiero, gdy wchodzimy do pokoju.

Zaczynam się rozbierać już w progu. Potrzebuję zmyć z siebie zapach alkoholu i krwi. To drugie nie specjalnie mi przeszkadza.

– Nox się odzywał?

Skyler wchodzi do łazienki i ściąga swoje ciuchy, po czym od razu odkręca wodę w wannie.

– Nie.

– Myślisz, że coś się stało?

– Wtedy by się odezwał. Panuje nad sytuacją. – Podchodzę do niej, kładąc rękę na miękkim policzku. – Wiem, że jeszcze się uczysz, a więc musisz mi zaufać. Brak wieści od Nox'a to tylko potwierdzenie, że wszystko jest w porządku.

– Dużo ma na głowie, może...

– Sky – niemal warczę. – To, co teraz się dzieje, nie jest dla nas pierwszą poważną sytuacją. Kiedyś opowiem ci o wszystkich i wtedy zrozumiesz, dlaczego teraz jestem spokojny.

– Nox nie był spokojny – rzuca pod nosem, ale wystarczająco głośno, bym ją usłyszał.

– On zawsze taki jest – wyjaśniam z szerokim uśmiechem. – Adrenalina go nakręca, tym się od nas nie różni. Lecz kiedy robi się naprawdę gorąco, jego mózg zaczyna pracować na wysokich obrotach. Jest wtedy w swoim świecie. To też niedługo zrozumiesz.

Sick Game (18+)| ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz