Rozdział dwudziesty siódmy

1.9K 219 19
                                    


Rozdział dwudziesty siódmy

Skyler

Łączę fakty. Robię to już dobre osiem godzin, z przerwą na krótki sen. Zasnęłam tylko na chwilę, ale mi się przyśnił... Skończony skurwiel. A ja jestem idiotką.

Zodiac to Michael.

Michael to Zodiac.

Krążę po sypialni, myśląc tylko o tym.

Spałam z nim.

Nie mogę uwierzyć, że nie rozpoznałam faceta, z którym wylądowałam w łóżku! Sukinsyn nieźle się kamufluje. Nie wiem, czy mi zaimponował, czy wkurwił jeszcze bardziej, ale ta złość... słabnie.

Właśnie przez wielogodzinne rozmowy ze samą sobą wyciągnęłam wnioski, o które się nie posądzałam. Jeśli jednak Michel potrafi udawać biznesmena, robiąc te wszystkie straszne rzeczy, być może mówił prawdę. Gwarantuje mi bezpieczeństwo, a ja tak bardzo chcę z niego skorzystać. Przyznaję, że na początku chciałam go zabić, późnej wystarczyło mi, bym już więcej go nie oglądała, ale teraz coś się zmieniło. Ukoiłam nerwy. Nie mam zamiaru pojawić się przed jego domem i powiedzieć, że chcę spróbować. Teraz czas na mnie i na moje zasady.

Zabawię się z nim w jego grę i tym razem wygram.

Rezygnując ze śniadania, ubieram się szybko i wychodzę z mieszkania. Przechodzę przez chodnik, wysyłając wiadomość do Olivii z odwołaniem naszego spotkania. Zasłaniam się ważnym zleceniem i rozmową online z klientem, który ma czas tylko wieczorem. Oli oczywiście mi wierzy. Spotkam się z nią, gdy tylko załatwię swoje sprawy i spróbuję tego, czym tak zachęcał mnie Zodiac. Zakazane życie jest na wyciągnięcie ręki.

Moim pierwszym przystankiem jest salon fryzjerski. Czuję ulgę, gdy tylko siadam na fotelu. Nie potrzebuję niczego, oprócz zmiany koloru, więc wybieram miejsce, w którym nie ma zbyt wielu ludzi. Obsługuje mnie fryzjerka w średnim wieku, przekonując co rusz do jasnego blondu, jakby czerń miała zepsuć moją duszę.

Niespodzianka, już jej nie mam...

Półtorej godziny później wychodzę w pełni usatysfakcjonowana. To dziwne, ale mając ten kolor, czuję się o wiele silniejsza. Jakbym na nowo się narodziła. Cholernie mnie to kręci.

Zaglądam jeszcze do sklepu fryzjerskiego i kupuję kilka zielonych doczepów, które planuję wpiąć sobie we włosy z nadzieją, że będą wyglądać tak dobrze, jak zapewnia mnie ekspedientka. Najchętniej po prostu pomalowałabym kilka swoich pasm, ale znajomość z niebezpiecznym mężczyzną czegoś mnie nauczyła. Zieleń będzie należeć tylko do mojego alter ego.

Wracam do mieszkania. Wrzucam mrożoną pizzę do piekarnika, przechodzę do sypialni i zaglądam do szafy, w której wciąż znajduje się kilka ubrań z życia, za którym tęskniłam. Sunąc dłonią po czarnym gorsecie zdaję sobie sprawę jak bardzo. Od razu go odkładam. Sięgam także po czarną rozkloszowaną spódnicę w tym samym kolorze, kabaretki i glany, o których już niemal zapomniałam.

Zostawiam wszystko, bo to nie czas na przebieranki. Jeszcze nie.

Po posiłku wypijam trzy piwa dla rozluźnienia. Pomagają mi tyle nie myśleć. Przypływ adrenaliny jest jednak wyczuwalny. Na sobą myśl czuję się podekscytowana i muszę przyznać, że może się z tym równać tylko pierwsze spotkanie z Zodiac'em. Skoro mam spróbować żyć jak kiedyś, muszę także przestać wmawiać sobie, że ten facet wywołuje we mnie więcej negatywnych niż pozytywnych emocji. Owszem, działał mi na nerwy, lecz nie chodziło o to, co robił. Tylko o to, co próbował tym osiągnąć.

Sick Game (18+)| ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz