-76-

304 23 13
                                    

- Lepiej zrób to samo co Lucyfer.- powiedziałaś, jednak twój głos był lekko załamany przez twój pobity telefon, który wciąż mocno trzymałaś w rękach.

- Zachowujesz się teraz niedorzecznie.- stwierdził, gdy tylko wyślizgnęłaś się z jego uścisku.

- Ja? To ty masz jakieś sekrety, nie ja.- odparłaś odkładając zepsutą komórkę na komódkę obok łóżka.- jak ty nie wyjdziesz, to ja to zrobię.- dodałaś patrząc mu głęboko w oczy.

- Ależ ty uparta..- stwierdził.

- Albo to wyjaśnimy jak dorośli, albo będę musiał zastosować trochę bardziej..- przerwał na chwilę.- brutalne środki.

- Co ty pierdolisz?

- Słownictwo, kochanie. Wyrażaj się.- powiedział trochę przerażającym tonem, po czym obleciał cię wzrokiem od góry do dołu.

- To jak?- spytał, nawiązując do jego wcześniejszej "propozycji".

- Po prostu mnie zostaw..- odparłaś trochę już znudzona tą całą sytuacją.

Może faktycznie zachowywałaś się trochę nieodpowiedzialnie, jednak szczerze miałaś na to odrobinę wywalone. Nienawidziłaś sekretów bardziej niż łysej pały od nagrywania porno, a fakt że Alastor wyraźnie coś ukrywał nie dawał ci żyć.

- Dobrze więc. Ale pamiętaj, że cię ostrzegałem.- oznajmił, a ty trochę nie wiedziałaś o co mu chodzi.

Chwilę później chłopak bez wahania pstryknął palcami i oboje przenieśliście się do jakiegoś białego pomieszczenia bez drzwi i okien, które przypominało trochę izolatkę. Było też dość ciasne, przez co nie czułaś się zbyt komfortowo.

- Co to za miejsce?- spytałaś zmieszana, lekko odsuwając się od radiowego.

- Oh, zaraz zobaczysz słodziutka.- odparł, a jego uśmiech stał się trochę straszny.

Zanim zdążyłaś jakoś zareagować, znikąd w pomieszczeniu zaczęły pojawiać się czarne, obrzydliwe pająki. Było ich coraz więcej, a fakt że do wszystkiego dołączyły się migające światła, dość mocno cię przestraszył.

- Co to  ma być!? Przestań! Natychmiast!- zaczęłaś krzyczeć w popłochu, próbując uniknąć tych okropnych robaków, które zbliżały się do was coraz bardziej.

- Porozmawiamy normalnie, czy nie?- spytał z opanowaniem, podczas gdy ty niemal co nie zeszłaś na zawał serca.

- Zabierz nas stąd! Błagam!- wciąż panikowałaś, robiąc krok w stronę chłopaka, gdyż z lekka zaczęło brakować wam miejsca.

Ten nie odzywał się jednak i jedynie chyba czekał na twoją reakcję, jednak pomimo że bałaś się w chuj, nie zamierzałaś tak po prostu dać się mu zmanipulować.

Jak na razie nie miałaś zamiaru mu odpowiadać, jednak oczywiście nie chciałaś też by te ośmionogie istoty dotknęły cię, chociaż w najmniejszym stopniu.

Ku twojemu nieszczęściu, jednak prędzej czy później musiało to się stać a gdy tylko poczułaś na swojej łydce małe, włochate i łaskoczące nóżki praktycznie stanęło ci serce.

Skoczyłaś na chłopaka, mocno trzymając go za szyję tak, że prawie go udusiłaś i zaczęłaś drzeć się w popłochu:

- Dobrze! Porozmawiamy! Błagam zabierz odemnie te gówna!

Chłopak zaśmiał się lekko i znów zrobił jakiś magiczny ruch dłonią, przez co chwilę później znaleźliście się z powrotem w twoim pokoju, na szczęście bez pająków.

- Co to miało znaczyć!?- wydarłaś się, wciąż na nim wisząc.

- Takie lekkie zastraszenie. Cieszę się, że zadziałało.- odparł wciąż chichocząc.

- Ty jesteś jakiś nienormalny!- zwyzywałaś go, stając w końcu na własne nogi.

- No słucham. Chciałeś NORMALNIE porozmawiać, to dajesz.- dodałaś siadając na materac, a swoją drogą całkowicie zmieniając minę i ton głosu.

- Nie jesteś w piekle jakoś długo, prawda?- spytał łagodnym głosem, siadając koło ciebie.

- Jakieś dwa lata.- odparłaś, w sumie sama nie wiedząc czy to długo czy nie.

- Więc nie wiesz o wszystkim tak dobrze jak ja.- rzekł, a ty przewróciłaś oczami.- nie wiesz też o moim życiu, więc proszę cię skarbie.. po prostu nie pakuj nosa w nieswoje sprawy. Jak będę gotowy ci powiedzieć, to to zrobię ale jak na razie nie naciskaj.

Wzdychnęłaś lekko spuszczjąc wzrok.

- Im dłużej o tym gadasz, tym bardziej jestem ciekawa o co chodzi.

- Dobrze więc..- przerwał, jakby nie był dość pewny tego, czy ma kontynuować czy nie.- po eksterminacji wszystko ci wyjaśnie. Jak na razie mamy dość dużo spraw na głowie.. Dobrze?

- Dobrze.. Ufam ci.- odparłaś uśmiechając się lekko, co oczywiście odwzajemnił.

- Ale po chuj ściągałeś mnie do jakiegoś psychiatryka z pająkami!?- dodałaś wkurzona.

- Wybacz.- zaśmiał się.- Może trochę przesadziłem, ale grunt że zadziałało.

- Nie rób tak więcej, proszę.

- Jasne słonko.- odrzekł, zbliżając się do ciebie lekko.

Niespodziewanie przytulił cię, co z resztą natychmiast odwzajemniłaś. Wciąż byłaś na niego lekko zła, jednak miałaś szczerą nadzieję, że po eksterminacji wszystko się wyjaśni. Wystarczyło tylko poczekać te dwa dni.

-time skip-

Ranek. Godzina 5:30. Co ciekawe przez całą noc nie zmrużyłaś nawet oka ze stresu, więc nie wyglądałaś najlepiej. Cała padnięta założyłaś swoje kapcie i zeszłaś na dół do kuchni.

W jadalni wstawiłaś wodę na kawę i stałaś tak nad czajnikiem pogrążona w swoich myślach.

Matko.. przecież dzisiaj dosłownie ktoś może zginąć.- powtarzałaś w głowie, do momentu aż woda w końcu się nie zagotowała.

Gdy już chciałaś wlać ją do kubka, ujrzałaś że twoje ręce lekko się trzęsą.

- Y/N, spokojnie.- gadałaś sama do siebie, jakby to coś miało pomóc.

W końcu udało zrobić ci się tą kawę i od razu wyzerowałaś ją, mimo że trochę poparzyłaś sobie język. Wyszłaś z pomieszczenia, uprzednio odkładając jeszcze pusty kubek to zlewu i skierowałaś się z powrotem w stronę swojej sypialni.

Nie miałaś zamiaru iść spać, gdyż zwyczajnie wiedziałaś że średnio jest to możliwe, jednak zamiast tego chciałaś się przygotować na wszystkie możliwe sposoby.

Gdy byłaś już w swoim pokoju założyłaś dość obcisły, ale za razem wygodny strój na walkę a do tego spięłaś lekko włosy. Popatrzyłaś na siebie w lustro, lekko opierając ręce o umywalkę po czym powiedziałaś sama do siebie:

- Będzie dobrze..- słowa motywacji, które dosłownie nic nie zmieniły.

Wzdychnęłaś lekko starając się zachować choć trochę spokoju, co nie koniecznie ci się udawało.

Po jakiś parenastu minutach nie robienia absolutnie nic, stwierdziłaś że zejdziesz do salonu, poczekać właśnie tam i jak pomyślałaś, tak też zrobiłaś.

*****

W głównym holu czekali już wszyscy, również w bojowych strojach i sprzętach.

- Damy radę.- powiedziała Charlie, jednak miałaś wrażenie jakby sama w to nie wierzyła.

Już chciałaś coś powiedzieć, jednak wtedy z zewnątrz zaczęły wydobywać się dość dziwne i specyficzne odgłosy, których nie można było dokładnie określić.

Wszyscy tłumem wyszliście na podwórko, doskonale zdając sobie sprawę z tego, co zaraz nadejdzie.

Kanibale byli już gotowi do boju, z resztą podobnie jak pozostali, jednak ty miałaś ochotę po prostu zniknąć. Nie to, że się bałaś.. Bardziej jak już to stresowałaś, jednak to również nie było dokładnym opisem tego jak się czułaś.

W jeszcze lekko pomarańczowym niebie niespodziewanie pojawiła się dziura, a z niej zaczęło wylatywać stado aniołów wraz z Adamem na ich czele.

♡𝓐𝓵𝓪𝓼𝓽𝓸𝓻 𝔁 𝓡𝓮𝓪𝓭𝓮𝓻♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz