6

213 11 0
                                    

~Krew gęstrza niż woda
Krew gorętsza niż lawa
Ta krew płynie w mych żyłach
Zabijając mnie dzień za dniem
Duszę się i wije próbując uciec temu
Chce zachować siebie, taką bez problemów
Śmierć siostro moja, nie pozwalasz odejść stąd
To chociaż oszczędź katuszy i uwolnij duszę mą...

Uderzałam głową o ścianę słuchając tego co czyta z mojego zeszytu Smith. Byłam załamana bo to nie miało dostać się w niepowołane ręce. Gdy urządziłam aferę o to, żeby oddała mi moje zeszyty i szkice zadzwoniła po dyrektorkę i nie zgadnięcie kogo! Po Moonrav! Kurwa zadzwoniła również po Michael bo jak się okazało była również szkolnym psychologiem.

Uderzyłam z pięści w ścianę zwracając na siebie uwagę tej pierdolonej trójki i rzeczełam kręcić się po klasie, którą zamknęły na klucz. Byłam w jebanej klatce a nie lubię czegoś takiego. Potforne uczucie duszności i kołatania serca mimo sporej przestrzeni dawało o sobie znać.

Jest koniec października. To tej pory było dobrze. Lekcje, praca, nauka, szpital, cmentarz, szpital, praca, lekcje, trochę chillu. I tak w kółko. Specjalnie siedziałam ostatnie tygodnie cicho, żeby mieć trochę spokoju. Jednak nie, coś musiało się odpierdolić! I oczywiście co?! Mądra Avery wdała się w bujkę! Ale nie zgadnięcie z kim! Kurwa z dawnym wychowawcą, który był pierdolonym zboczeńcem!

Dyrektorka wiedziała dlaczego większość dziewczyn ze szkoły ma z nim na pieńku jednak zamiatała sprawę pod dywan! Zapewne albo dostawała kasę ze to albo ją ruchał na boku. Od samej myśli zrobiło mi się słabo i mnie zemdliło więc podeszłam do okna i je otworzyłam. Spojrzenia jakie na sobie czułam to należały tylko do Smith, która była wściekła na mnie ale zachowywała spokój i do Moonrav. Z jej spojrzenia nic nie potrafiłam wyczytać a niby odbijało się w nich wiele.

-Avery...

-Jeśli to temat o tym co rysuje, pisze i jaki jest tego przekaz radzę zapomnieć o kontynuacji dyskusji. - Odparłam szybko stojąc do nich plecami.

-Proszę powiedz...- Zaczęła Michael spokojnym głosem.

-Nie! - Odwróciłam się trochę zbyt gwałtownie bo pociemniało mi w oczach. Olewając to podeszłam lekko chwiejnym krokiem do biurka. - To moje prywatne rzeczy i nie macie prawa grzebać! - Wyrwałam jeden z zeszytów dyrektorce, która już chciała coś się odezwać ale odpuściła w końcu. Wrzuciłam wszystko co moje do plecaka. - Klucze... - Wyciągnęłam dłoń do blondynki.

-Chciałabym z tobą porozmawiać.

-Dawaj te jebane klucze! Nie tylko wy pracujecie! - Dłoń mi zaczęła lekko drgać co nie uszło uwadze młodej profesorki.

-Ave...

-To kurwa nie.

Nim ogarnęły o co chodzie wskoczyłam na parapet gdzie zostawiłam otwarte okno i wskoczyłam na rynnę. Mądrze chodzić po rynnie z czwartego piętra? No nie za bardzo.

-Avery! Ja cię zatłuke!

Uniosłam głowę gdy usłyszałam krzyk Smith w momencie gdy byłam na wysokości okien na trzecim piętrze. Skrzywiłam się jedynie i dość sprawnie zeszłam na dół. Jednak gdy odskoczyłam od rynny, mniej więcej na wysokości dwóch metrów, potknęłam się o własne nogi i zaryłam kolanami o kamienie, które były rozsypane pod oknami z tej strony budynku.

Wstałam, otrzepałam się i nie zwracając uwagi na to, że miałam rozwalone kolana, które krwawiły udałam się w stronę akademika a później po przebraniu do kebabiarni. Podobno był jakiś problem i oczywiście Avery musiała to ogarnąć bo Damian wolał iść na piwo z kumplami. Uwielbiałam tego chłopaka ale zaczynało mnie to coraz bardziej denerwować.

Jesteś Moim Ratunkiem Skarbie - Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz