7

163 12 0
                                    

Zasnęłam. Wyczerpana zasnęłam na podłodze. Obudził mnie głosy przed drzwiami frontowymi a po chwili pukanie a raczej walenie do drzwi i naprzemienne dzwonienie dzwonkiem.

Ledwo podniosłam się z podłogi i zanim poszłam otworzyć weszłam do łazienki obyć twarz i zakrwawione dłonie. Dopiero po tym poszłam otworzyć zapalając światło w przedpokoju i przed drzwiami.

-Kogo niesie? - Zapytałam zanim otworzyłam.

-Avery, to my. - Usłyszałam spokojny lekko rozweselony głos Diany. - Otwórz!

Otworzyłam drzwi jednak w tej samej chwili chciałam je zamknąć widząc Smith i Moonrav. Jednak Damian wparował nie pozwalając mi na to. Spokojnie wróciłam do salonu zapalając światło i oparłam się o ścianę, na której zostały niewielkie ślady po moim wyrzyciu się. Nie chciałam, żeby to widzieli. Jedynie usłyszała bym zbędne pytania.

-Czego grzecznie pytam. - Odezwałam się chowając dłonie do kieszeni mojej czarnej kurtki, którą nosiłam praktycznie bez przerwy bez względu na to jaka była pogoda. - Co się stało, że psycholog i wychowawczynie tu przywiało? - Zapytałam unosząc brew.

-A to, że szukaliśmy cię prawie dziewięć godzin. - O kurwa. No ładnie. Coraz lepiej im to idzie. Patrzyłam na Damiana i Diane, który mieli kompletnie wywalone na to się dzieje w salonie i poszli do kuchni. - Porozmawiamy?

-Nie. Wypad. - Warknęłam i uciekłam na piętro a po chwili na poddasze gdzie urządziłam sobie pokój na całej jego powierzchni. - Pierdolenie.

-Ave?

-Japierdole. Czego nie rozumiecie?! Nie będę z wami gadać! - Warknęłam nawet się nie odwracając. Otworzyłam okno i wyszłam na dach. Przeszsunełam się trochę wyżej i położyłam się na nim zamykając oczy. - Spokój. Tylko tego mi trzeba. I nie mam ochoty ani siły na rozmowy. - Dodałam wiedząc, że Moonrav wyszła zaraz za mną. Wiedziałam bo czułam jej palące spojrzenie. - Jak pani będzie tak patrzeć to wypali mi dziury w ciele. - Fuknełam.

-Co się stało, że zniknełaś na tyle? Albo powiedz mi chociaż gdzie byłaś przez tyle czasu...proszę Avery. - Poczułam obecność tuż koło siebie.

-Od razu tutaj przyjechałam. Jednak wcześniej wstąpiłam do pokoju w Akademiku.

-I zostawiłaś wszystko wraz z telefonem.

-Yhm

-Avery. Nie chce źle, chce pomóc, nie traktuj mnie jak wroga...

-Oho. Zaczyna się gadka psychiatrów.

-Chodziłaś do psychiatry, że tak stwierdziłaś? - Mój mózg nagle się wyłączył. Zamiast zaprzeczyć to ja jedynie zacisnęłam usta w wąską linię splatając ręce na piersi. - Chodziłaś...- Mrukneła cicho. Otworzyłam oko zerkając na nią. Jej twarz była przepełniona smutnym wyrazem jednoczenie będąc zamyślona. - Chodzisz dalej? - Zapytała nagle. Pokreciłam przecząco głową.

-Nie potrzebuje tego.

-Avery, masz napady agresji, silne i gwałtowne zmiany nastroju. Twój wzrok potrafi być pusty mimo uśmiechu nawet tego szyderczego na ustach jak w tedy w klubie mi posłałaś. - Westchnęłam podnosząc się do siadu. Warknełam cicho gdy przejechałam paznokciami lewej ręki po skórze prawej dłoni po tych świeżych ramach. - Pokarz. Biorąc pod uwagę co było na ścianie to żeś długo musiała w nią uderzać. Co? - Zetknęłam na nią. - Tak, zauważyłam. A to tylko iwyłącznie przez ślady zaschniętej krwi na ścianie.

Westchnęła a ja przymrużyłam oczy. Michael krzyknęła a ja wzdrygnełam się gdy nagle niedaleko dało się usłyszeć pierdolony grzmot. Rozejrzałam się po niebie i dopiero po chwili zauważyłam, że nadciąga wręcz czarna chmura. Odchyliłam głowę lekko do tyłu i zaciągnęłam się mocno zapachem powietrza.

Jesteś Moim Ratunkiem Skarbie - Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz