12

182 15 0
                                    

Resztę dnia nie odezwałam się a i słowem. Ani na lekcjach ani do grupy. Cieszyłam się, że do urzędu pojechała ze mną Grace bo ja nie byłam w stanie wydusić z siebie choćby słowa.

Grupa zauważyła, że coś jest nie tak. Nawet Carter, z którym od ostatniego incudentu nie rozmawiałam próbował zagadać. Nawet mnie przytulił mimo moich protestów i przepraszał za tamto. A ja w pewnym momencie się wyłączyłam. Nie zwracałam uwagi na nic. Nawet nauczyciele w końcu dali spokój widząc, że nawet się z nimi nie kłócę co było dla nich nie małym szokiem.

Wyszłam ze szkoły. Została mi na dziś ostatnia lekcja. Podeszłam do auta i wsiadłam chcąc chodź na chwilę udawać, że mnie nie ma. Jednak nie pobyłam długo sama. Wychowawczyni chyba skończyła lekcje a widząc, że wsiadłam do auta również do niego wsiadła od strony pasażera.

-Avery, wszystko w porządku? Nauczyciele mówią, że za grzeczna jesteś. A nawet twoja gromada jest marudna i jedyne o czym rozmawiają to o tobie. Martwią się.

-Jest okey. - Szepnełam. Chodź to było cichsze od szeptu i miałam wrażenie, że nawet tego nie powiedziałam.

-Pamietasz co mówiłaś na początku roku? Że może i jestem sukowata ale można na mnie liczyć. - Uśmiechnęłam się delikatnie i ma nią spojrzałam. - Ten ból w twoich oczach...Avery... - Wzięła oddech skacząc wzrokiem z jednego oka do drugiego.

-Jest dobrze. Poradzę sobie. To nie jest coś z czym nie dam sobie rady.

-Słońce, dzisiaj jesteś a raczej cię nie ma. Może i twoje ciało jest ale dusza gdzieś uleciała. Coś się stało?

-Nie. Po prostu niewyspanie. Miałam urwanie głowy z papierami bo Damian o nich zapomniał i na biegu w nocy ogarniałam.

-Na pewno? - Zmrużyła podejrzliwie oczy.

-Tak jest, pani profesor! - Posłałam jej sztuczny uśmiech w który na szczęście uwierzyła. A nawet jeśli nie nie dała tego po sobie poznać. - A teraz przepraszam ale mam jeszcze jedna lekcje a później jadę do kolejnej szkoły.

Uśmiechnęła się i żegnając wysiadła ruszając do swojego auta. Odetchnęłam cicho zsuwając się niżej na fotelu i zamykając oczy. Starałam się zniwelować burczenie w brzuchu przez delikatne jego pocieranie ale nie dało mi to dużo. Złapałam za telefon o zadzwoniłam do Marko.

-Bierz Grace i chodźcie. Czekam w aucie. Nie wysiedze tej godziny a głodna jestem. Jedziemy do mojej restauracji. Pasuje?

-Jeśli stawiasz? - Zaśmiałam się cicho. - Idę po nią. Będziemy za parę minut słoneczko.

Rozłączyłam się z ciężkim westchnieniem. Nie siedziałabym na Historii. A nawet jeśli czułabym, że tam się wyciągnę kopytami. Uchyliłam trochę okno chcąc chodź trochę dostać powietrza gdy przy kolejnym burczeniu zemdliło mnie.

-Avery? - Podskoczyłam uderzając udem o kierownicę. Jęknełam cicho. - Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć. - Spojrzałam na Michael i wysiadłam. - Wszystko okey? Blada jesteś. - Zmarszczyła brwi przyglądając mi się.

-Jest...okey. - Mruknełam próbując wysilić jaki kolwiek uśmiech. - A u pani w porządku? Chodziła pani dzisiaj jakby ktoś na odcisk nadepnął. - Zapytałam chcąc zmienić temat.

-Długa Historia...- Machnęła ręką.

-Jeśli pani już skończyła Lekcje na dziś zapraszam na obiad. - Spojrzała na mnie z uniesioną brwią. - Będzie jeszcze Marko i Grace. Nie trzeba się przejmować.

-Grace? - Westchnęła a na jej policzki wpłynęła soczysta czerwień. To już wiem co się stało. Uśmiechnęłam się słabo. - Avery. Na prawdę źle wyglądasz.

Jesteś Moim Ratunkiem Skarbie - Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz