Dzień wycieczki a ja pierdolca dostaje. Siedzę na chłodnym asfalcie opierając się o oponę autokaru. Jak na razie jestem jedyną osobą nie licząc opiekunów którzy z nami jadą.
Przetarłam dłońmi zmęczoną twarz. Od dnia kiedy znalazłam nieprzytomna Mishe w jej domu mi się we łbie kompletnie popierdoliło. Pisałam do niej częściej i sprawdzałam czy wszystko okey. A to kurwa moja nauczycielka a dostaje pierdolca jakby była moim dzieckiem, które zrobiło sobie krzywdę i trzeba na nie uważać jak na porcelanę i dmuchać jak na jajko.
Lili z Poli i chłopakami to cisnęli ze mnie bekę jak się zorientowali co tak na prawdę siedziało mi w głowie i dlaczego dostaje delikatnie mówiąc takiego pierdolca. Ich to bawiło a mnie drażniło. Na szczęście reszta dziewczyn tylko czasem się o coś pytała i podeszła do tego jak dorośli a nie jak dzieci.
Uniosłam głowę do góry i aż krzyknęłam widząc koło siebie Moonrav. Wzdrygnęła się z początku na mój nagły krzyk ale zaraz potem zaczęła się śmiać. Czułam jak mi serce przyspieszyło a krew odpływa z twarzy.
-Wybacz. - Mówiła wciąż się śmiejąc. - Nie chciałam cię...wystraszyć.
-Śmiej się śmiej. Zemszczę się. - Mruknęłam biorąc głęboki oddech. - Czemu się tak pani zakrada? - Wstałam otrzepując tyłek z piachu. Jest połowa lutego ale śniegu nie ma już od stycznia.
-Mam dla ciebie mały prezent a nie chciałam, żeby inni nauczyciele widzieli. Ale po tym jak krzyknęłaś to już po ptakach. - Mówiła z uśmiechem i oczami pełnymi łez. Warknęłam cicho. - Nie wiedziałam z początku kiedy masz urodziny a później...
-Skończ. - Mruknełam już zirytowana. - Nie zaczynaj tematu moich urodzin. - Westchnęłam. - Porszę.- Szepnełam patrząc na nią spod przymrużonych powiek ale praktycznie błagalnie tak, żeby tylko ona widziała. - Nie teraz, nie dziś. Nie chce psuć sobie wyjazdu.
-Nie lubisz urodzin?
-Nie na widzę. - Pokreciłam głową. - Może kiedyś ci powiem dlaczego. Nie świętuje urodzin ale te uważam za szczególnie udane kochana.
Mruknęłam cicho lekko pociągająco na co się zarumieniła i ją minęłam widząc moją zgraję wchodząca na teren placówki. Widząc, że Brandon idzie tyłem popisując się starając się być cicho podbiegłam do niego i współczułam mi na plecy.
Oboje krzyknęliśmy gdy chłopak nie utrzymał równowagi i oboje polecieliśmy jak kłody na ziemię. Parsknełam śmiechem schodząc a raczej turlając się z chłopaka.
-Zabije cię łajzo!
Krzyknął i usiadł na mnie okrakiem próbując mnie łaskotać jednak ja się broniłam. Trulaliśmy się po ziemi. Każde z nas próbowało zdominować to drugie, żeby tylko nie przegrać. Wyglądaliśmy jak klauny zapewne bo dało się słyszeć śmiechy naszej licznej brygady i ironiczne gadanie i śmiechy nauczycieli, którzy tu byli. No może poza Moonrav bo było słychać, że ona się śmieje tak na prawdę a nie ironicznie.
-Dość!!
Podskoczyłam spadając z chłopaka gdy usłyszałam donośny głos dyrektorki. Podnieśliśmy się z ziemi z czego ja się wklekłam jakbym wstawała z najwygodniejszego łóżka na świecie. Otrzepałam się leniwie i spojrzałam na dyrektorkę unosząc brew a na moje usta wpłynął ten mój firmowy ironiczny uśmiech. Widziałam jak na ten ruch jeszcze bardziej się w niej zagotowało.
-Nie sądziłam, że jesteś aż tak beszczelna. - Warknęła na mnie na co ja parsknełam śmiechem.
-Co tym razem zrobiłam? Znów mrówki na stołówkę wpuściłam? - Mój uśmiech z ironicznego przerodził się na wredny. - No co jest pupie? Mów co tym razem jest ze mną nie tak. - Poruszyłam biodrami na boki w trochę śmieszny sposób.
CZYTASZ
Jesteś Moim Ratunkiem Skarbie - Tom 1
RomanceMówią, że żyje się raz... Mówią, że rany leczy czas... Mówią również, że miłość jest wieczna... Ale czy każda miłość jest wstanie wytrzymać wszystko? Czy prawdziwa miłość jest wstanie naprawić? Czy człowiek dla niej jest wstanie się zmienić? Czy...