10

190 10 0
                                    

Zapukałam do gabinetu blondynki w którym powinna być. W weekend do nikogo się ani słowem nie odezwałam zatapiając się w pracy i robiąc pracę do szkoły. I nawet próbowałam coś się nauczyć na dzisiejszą kartkowe z matematyki.

-Proszę...

Usłyszałam zza drzwi. Jej głos był jakoś dziwny. Czyżby coś się stało? Czy może to przez to że w piątek praktycznie ze mną później kontaktu nie było? I w sumie resztę weekendu...

-Pani Moonrav? - Zapytałam gdy tylko zamknęłam drzwi. Kobieta dopiero w tedy podniosła na mnie wzrok. Był chłodny i smutny. Jednak gdy tylko mnie zobaczyła dojrzałam jakąś iskierkę szczęścia i....ulgi? - Wszystko...- Nie zdąrzyłam skończyć bo w sekundę znalazłam się w jej ramionach. - Okey, okey! Dusi mnie pani! - Mruknełam jednak mimo to wzmocniła uścisk. - Powietrza...poważnie... - Poklepałam ją po biodrze bo nie miałam jak wyżej wziąść ręki. Puściła mnie a ja gwałtownie wciągnełam powietrze, którym się zachłysłam. - Na Boga i jego raj...

-Avery! Cholera! Nie rób tak więcej!

-Puść. Mnie. - Mruknełam starając się być spokojna. Spojrzała na moje przedramiona, które złapała zaraz po tym gdy mnie wypuściła z objęć i uniosła brew. - Zero dotyku. Nie rzycze sobie.

-Zrobiłaś...

-Zabardzo pani przywiązuje się do uczniów. Nie może pani...

-Ave, nie wyskakuj mi tu z...

-Pani robi to samo mi. - Przerywałyśmy sobie nawzajem. Westchnęłam. - Żyje kurwa żyje. Nic nie odwaliłam do cholery. - Skłamałam. Jednak nie patrzyłam w jej oczy a jedynie zrobiłam krok w tył. Od razu poczułam jakieś ukłucie chłodu. - Przyszłam jedynie powiedzieć, że jest okey i nie trzeba do mnie wydzwaniać.

-Wariatka. Z tobą reszta jak i ja ma pieprzony rollercoaster, wiesz o tym? - Zaśmiała się smutno.

-Taka już jestem. Taka ma natura. Niestety ale cóż poradzić? - Wzruszyłam ramionami z lekkim uśmiechem na ustach. Sztucznym uśmiechem. - Jest dobrze. Odmeldowuje się osobiście! - Zasalutowałam na co się zaśmiała.

-Za godzinę mamy Włoski. - Jęknełam cicho. Zapomniałam pracę zrobić. - Nie jęcz, to nie odpowiednie miejsce.

-Ha ha, bardziej śmieszne. To mi pani może od razu pałę wstawić.

-Nie zrobiłaś pracy, co?

-Nie. Za dużo tego zebrało się w weekend. - Mruknęłam wzruszając lekceważąco ramionami. - Zapomniałam o niej.

-No cóż, to cię przepy...też nie mam co? - Pokreciłam przecząco głową. Westchnęła. - A co kolwiek umiesz?

-Jest wiele rzeczy. - Uśmiechnęłam się zadziornie przyciągając kobietę do siebie za poły jej szarej marynarki. - Wystarczy słowo...

-Przeginasz. - Warkneła zaciskając usta w wąską linię.

-Skarbie, to nic nowego. Ja uwieeelbiam przekraczać granice innych. - Mruknęłam zmysłowo patrząc spod przymrużonych powiek w jej oczy. - Czas na mnie.

Mrugnełam do niej i wyszłam zostawiając kobietę w lekkim osłupieniu. Poszłam pod sale oczywiście gubiąc się po drodze. Co ja w ogóle mam dzisiaj pierwsze?

Wzruszyłam ramionami sama do siebie i zaczęłam szukać swojej klasy. Gdy udało mi się ją znaleźć weszłam jak do siebie i ruszyłam na swoje miejsce.

-Panna Xoriva jak zwykle bezczelna!

-Komplementy od rana? A cóż to za zaszczyt? - Po klasie rozniosły się śmieszki.

Jesteś Moim Ratunkiem Skarbie - Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz